niedziela, 8 grudnia 2013

Edukacja muzyczna wg Marzenki ;)

Jeszcze nie tak dawno koncerty inne niż plenerowe imprezy przy okazji miejskich festynów były dla mnie równie egzotyczne jak wakacje na Hawajach. Sprawy w swoje ręce wzięła jednak Marzenka i postanowiła nadrobić moje braki w tej kwestii. 
Zaczęło się 18 maja br. kiedy to wybrałyśmy się wspólnie na koncert szwedzkiej grupy Sabaton, który odbył się w szczecińskim Słowianinie. Była to pierwsza impreza tego typu, na której byłam, czułam się więc jeszcze nieco nieswojo. Marzenka natomiast szalała w najlepsze - ja wolałam pozostać jednak w pewnym oddaleniu od sceny - możliwość dostania od kogoś przez przypadek z łokcia Marzki nie rusza, mnie jednak wciąż napawa lekkim przerażeniem. ;) Niemniej na koncercie bawiłam się naprawdę dobrze, mogąc usłyszeć na żywo jeden z lubianych przeze mnie zespołów.

Jeden z moich ulubionych utworów Sabatonu (idealny na rower) ;)
 
Kolejną większą imprezą, na którą wybrałyśmy się razem (towarzyszył nam też M. Marzenki) był

Rock in Szczecin - Folk Edition odbywający się również w szczecińskim Słowianinie 12 października br. W ramach koncertu wystąpiło kilka zespołów: Cruadalch, Percival Schuttenbach, Dalriada, RADOGOST, GRAI, ALESTORM. I tym razem bawiłam się już nieco "odważniej". Wprawdzie wciąż daleko mi było do młodszej siostry, ale nie stałam już jak podrygujący kołek w kącie. ;) Większość występujących zespołów była mi wcześniej nie znana, jednak jest to estetyka, która jak najbardziej do mnie przemawia. 

Ostatnim koncertowym spotkaniem z Marzenką do tej pory był wrocławski koncert happysadu, który odbył się w klubie Alibi 18 października. Był to bardzo wyczekiwany przeze mnie koncert, na którym bawiłam się naprawdę świetnie. Bawiłabym się pewnie jeszcze lepiej, gdyby nie kilka uchybień organizacyjnych - w klubie było naprawdę za dużo ludzi (z Marzką bardzo szybko wycofałyśmy się na sam tył tłumu), a średnia wieku była przeze mnie zawyżana! (Co miał powiedzieć biedny Maciej, który jest ode mnie starszy?) Brakowało mi też kilku z moich ulubionych utworów. Niemniej bawiłam się naprawdę bardzo dobrze w towarzystwie mojej siostry. Sądzę, że parę obserwujących nas osób bawiło się równie dobrze. ;)

Mam nadzieję, że przed Nami jeszcze nie jeden dobry koncert i udana impreza. :)

 A poniżej ważny dla nas utworek happysadu. :)

 

9 komentarzy:

  1. Koncerty plenerowe są magiczne, można zapomnieć o świecie. Ostatni który wspominam to Indios Bravos na Mini Reggae Fest w Ustroniu. Swietna sprawa. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plenerowe imprezy niewątpliwie mają swój urok, ale w moim rodzinnym miasteczku niewiele jest takich ciekawych. Do interesujących należy zaliczyć festiwal szantowy "Słona wona" odbywający się w pobliskim Mrzeżynie.

      Usuń
  2. Rock to nie moje klimaty. Czasami jednak na coś się skuszę choćby dla urozmaicenia i poszerzenia horyzontów. Byłam np. na rock-operze "Krzyżacy". Jeżeli nie słyszałyście, a będziecie miały okazję - koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapamiętam, a jak będzie okazja - skorzystam :)

      Usuń
  3. Nie znam żadnego z wymienionych zespołów, zostałam w "krainie łagodności";
    działa na mnie atmosfera gór, górskich bacówek, dźwięk gitary, ale to wcale nie znaczy, że jestem zamknięta na inne rodzaje muzyki; na ostatniej giełdzie piosenki studenckiej Pod Ponurą Małpą w Szklarskie Porębie punkrockowy zespół Leniwiec z Jeleniej Góry dał takiego czadu, śpiewając Stachurę, że wspominamy do dziś; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten rok wprawdzie obfitował w "mocniejsze brzmienia", ale w domowym zaciszu niejednokrotnie czas umila nam chociażby Grechuta (chociaż ja zakochana jestem w Federacji Lubelskich Bardów). :)

      Usuń
  4. Mieliśmy niewątpliwą przyjemność być na ich koncercie w Głuchołazach na Kropce, miodzio dla ucha; potem na koncercie Marka Andrzejewskiego pod Kopcem w Przemyślu, jego niezapomniane wykonanie "Kto nas rozesłał w świat jak listy", a także inne; ma chłopak charyzmę sceniczną; a tak w ogóle to włóczymy się po tych różnych imprezach, ale raczej wolimy kameralne spotkania, ta muzyka, słowa wymagają skupienia i uwagi; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że mamy wspólne klimaty muzyczne ;))
    Jestem okropnie przeczulona na sprawy bezpieczeństwa (to chyba przez studia) i wiem, że w przeludnionym klubie nie umiałabym się wyluzować, ciągle bym myślała o tym, żeby nic się nie stało. Mało kto do takich spraw podchodzi tak zdroworozsądkowo jak Wy, dziewczyny. Super.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tym jak nam niemal ktoś na głowę wlazł (dosłownie) uznałyśmy, że lepiej będzie nam na peryferiach. I tam bawiłyśmy się dużo lepiej. :)

      Usuń