środa, 7 września 2016

Ziołologia cz. 1

Jest wiedza przekazywana przez pokolenia. I jest wiedza wyniesiona z książek. Zwykło się sądzić, że jedna drugiej przeczy albo przynajmniej odbiega znacznie. Czasem jednak dzieje się inaczej, czasem wiedza pokoleń zakorzenia się głęboko, kłuje pod bokiem, tkwi w głębi świadomości i pcha we właściwą stronę, do właściwych książek. I później nie wiadomo już, co wie się od zawsze, a co wyniosło się z tekstów. Wtedy wiedza staje się pełniejsza, lepsza, ugruntowana doświadczeniem nie tylko pokoleń matek i córek, ale także badaniem naukowców i badaczy.
Tak jest z ziołami. Od maleńkiego rwało się kwiatki i listki do suszenia, na zimowe herbaty, przyprawy do mięs i sałat, do zjedzenia tu i teraz. Odkąd tylko pamiętam jedne jagody można było jeść, inne obchodziło się wokół z nabożnym niemal lękiem. Po jedne żółte kwiatki dłonie sięgały instynktownie i pachniały później gorzko, inne, równie żółte, małe paluszki dziecka omijały na łące.
Później pierwsze nastoletnie problemy skórne i napary z kwiatków do picia, napary z liści jako tonik, skórki w roli maseczki. Inne listki na skaleczenia, kolejne na bóle brzucha. Kwiatki na gardło i na zimne wieczory. Suszone korzenie do zup – wspomnienie ich zapachu towarzyszyło mi przez tydzień po obieraniu i czyszczeniu – zapach miłości w zgięciu małego palca.
Fascynacja tym, co zakazane – poszukiwanie zgubnych substancji w tym, co pospolite. Zakończone na teorii, brak odwagi czy rozsądek?
I wiedza rosnąca już lawinowo – ta pierwotna poparta książkową. Kolorowe ryciny na pożółkłym, pachnącym papierze. Poszukiwania kolejnych źródeł wiedzy. I następnych. I cała biblioteczka podręczna. Coraz częściej odkładam książki rozczarowana – nic nowego, nic czego już bym nie miała i nie wiedziała. Ale wciąż jeszcze szukam, liczę, że dam się zaskoczyć – jeśli nie w empiku, nie w księgarni, to może na targu staroci albo w zapomnianej bibliotece?

Ta wiedza istnieje w moim życiu odkąd pamiętam, a nawet wcześniej. Wiedza kobieca, zapominana, chociaż niegdyś zupełnie dostępna – nie będąca tajemnicą. Dopiero dziś staje się domeną czarownic, wiedźm, nawiedzonych zielarek.
Czasem pojawia się na fali mody – wypaczona, niepełna, wykoślawiona. Bezkrytycznie przyjęta niesie za sobą ryzyko. Niezweryfikowana potrafi wyrządzić niemałą krzywdę. Bycie eko, bio i fit nie zwalnia z myślenia, ze zdrowego krytycyzmu. I ze zwykłego poczciwego rozsądku. Czasem ślepe podążanie za modą budzi tylko śmiech, czasem przerażenie. I z tego właśnie przerażenia zrodziła się potrzeba napisania tekstu. Może nie jednego, może kilku, może cyklu. Bo są kłamstwa, przeinaczenia i niedopowiedzenia, które powielane nie staną się prawdą. To zioła – to, że 100 razy napiszą „zdrowe!”, nie sprawi, że nie będzie szkodziło.
 

Wpis jest początkiem cyklu na temat ziół. Spokojnie - nie będę przepisywać encyklopedii i zielników, przyjrzę się natomiast roślinom modnym, ciekawym lub wartym zainteresowania.

9 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy wpis. Oczekuję dalszego ciągu, chyba nie przegapię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo z pewnością coś się pojawi - wpis już właściwie czeka na publikację.

      Usuń
  2. Ja się moszczę i czekam na konkrety! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z konkretami ruszę w następnej części - trochę pomarudzę, ale konkretnie ;)

      Usuń
  3. Zapach miłości w zgięciu małego palca…
    Czesławo, zarówno forma tekstu, jak i jego wymowa, zrobiły na mnie duże wrażenie. Gratuluję umiejętności przelewania myśli na papier i wiedzy zielarskiej. Przyłączam się do Jana: czekamy na następne teksty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Krzysztofie! Słowa uznania od Ciebie znaczą naprawdę dużo, bo kto jak kto, ale Ty formę tekstu opanowaną masz do perfekcji (treść także). :)

      Usuń
    2. Miałem pochwalić, a pochwałę przyjmuję i to od kobiety. Dziękuję, Czesławo.
      Ty masz wyczucie słów i ich rytmu, a dar to rzadki i w mojej ocenie, osoby wrażliwej na urok słów, dar cenny. Pisz, masz we mnie (a wiem, że nie tylko) wiernego czytelnika.

      Usuń
  4. Mam bardzo mądrą książkę o ziołach o. Klimuszki "Wróćmy do ziół", a nawet skorzystałam z jednej receptury i pozbyłam się nawracającej infekcji:-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo do ziół warto sięgać, ale trzeba przy tym zachować rozsądek (o tym więcej w kolejnym wpisie).
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń