niedziela, 29 października 2017

Groźne piękno huraganu

O tym, że nadciąga kolejny orkan mówiło się od kilku dni. Sąsiedzi nawzajem przypominali sobie o potrzebie zabezpieczenia ruchomych części wyposażenia ogrodów, przestrzegali przez nawałnicą. Orkan rozhulał się nocą. Huczał w drzewach na Stożku i Blizborze, wciskał się w szczeliny między deskami domu, dzwonił szybrem w kominie.

 Spodziewając się kataklizmu, zaparzyłam na noc usypiającej herbatki z szyszek chmielu z melisą, zatkałam uszy i... zasnęłam. Noc przespałam spokojnie. Obudziłam się, gdy świtało. Wiatr nie zelżał, choć chwilami wydawało się że słabnie, by po chwili wrócić z podwójną siłą. Nakarmiłam psa i kota, wyszłam do kóz. Nad głową przewalały się kłeby chmur, a Pogórze wyglądało niezwykle malowniczo. Nie mogłam odpuścić takim widokom! Po obowiązkowym mizianiu Pawetty i Jenefer poszłam zrobić kilka zdjęć. Miałam dużo szczęścia, bo takie widoki nie zdarzają się codziennie!
Przez kilka sekund między chmurami pokazało się niebo, a niewielka szczelina miała kształt serca. Z taką zdobyczą w aparacie mogłam wrócić do domu na kawę. Nastawiłam ekspres i... zgasło światło... Musiałam się zadaowolić kawą rozpuszczalną, bo brak prądu doskwierał nam przez następne trzy godziny. Na szczęście tylko tyle. Oczyma wyobraźni widziałam już wielogodzinne oczekiwanie na ekipę elektryków, którzy niewielki przysiółek zostawili sobie na koniec.  Zastanawiałam się, czy mamy paliwo w agregacie prądotwórczym i w którym momencie będziemy musieli z niego skorzystać.Póki co bateria w tablecie działała, a internet hulał (po zmianie operatora na Plus nareszcie mam w miarę możliwy internet zarówno na kartę , jak i domowy)
 Na szczęście przed obiadem żarówki zamigotały światłem, lodówka i zamrażarka zabuczały radośnie, a ekspres zaczął przygotowywać moją ukochaną kawę.
Za to za oknem rozegrał się kolejny akt żywiołowego spektaklu: zawiało, zawirowało, sypnęło śniegiem. Przez kilka minut mieliśmy zimę.

 Teaz sytuacja powoli zbliża się do normalności, czyli po prostu wieje, jak to w górach.


7 komentarzy:

  1. No tak trzeba być przygotowanym na różne anomalia. Myślę, że jeszcze będzie spokojna jesień.

    OdpowiedzUsuń
  2. To niezłe macie tam przeżycia. U mnie (w Białymstoku) wieje, ale raczej spokojnie- myślałam że będzie gorzej.

    OdpowiedzUsuń
  3. No-noo, dzisiaj spływają kolejne informacje i nie jest wesoło. Powaliło sporo drzew, w tym wiekową jabłonkę u sąsiadów, a na dole we wsi nadal nie mają prądu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wczoraj wyłączyli nam prąd, kiedy kąpałam Mimę w wannie ... to było przeżycie, wszystko po omacku:-) dopiero Amika przy świeczce:-) na Pogórzu sypnęło w nocy śniegiem, teraz pewnie już śladu po nim nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  5. MOgę to sobie wyobrazić ;) U nas śnieg też stopniał razraz po opadzie. Dziś też sypało na zmianę ze słońcem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Usnęła i spałaś w taką noc? Toś twardzielką, Anno :-)
    W ciągu kilku dni przeżyliśmy radykalną zmianę: od ciepłych dni złotej jesieni, w sam środek listopadowych zawieruch. Za parę dni pewnie nie będzie już liści na drzewach, ech.
    Dobrze, że macie agregat prądotwórczy. Ślubny pomyślał, czy jego Ślubna?

    OdpowiedzUsuń