czwartek, 5 kwietnia 2018

Rower znaczy wolność

Wiem,wiem... tytuł banalny do bólu zębów. Mogłabym napisać: "Kółko wokół Rębiszowa", ale: po pierwsze, kto wie, gdzie leży Rębiszów? (Zaraz się odezwie Inkwi, że znów jej nie odwiedziłam i Paweł, że wie i że był, no i to by było na tyle.) Po drugie,ileż można pisać o tym, że zjechało się z górki w stronę Mlądza, i dalej do Rębiszowa? . No właśnie. Dlatego mamy tytuł,jaki mamy.

A ja naprawdę sobie to pomyślałam, gdy skręcałam w boczną drogę obok rębiszowskiego cmentarza, prowadzącą do Gajówki. Bo droga tam malownicza i pusta, dlatego ją lubię. Planowałam objechać Gajówkę, zajrzeć ludziom do ukwieconych ogródków (u mnie dopiero nieśmiało trawa wychodzi) i wrócić do Rębiszowa inną drogą.

 Tylko potem asfalt poprowadził mnie na wiadukt nad linią kolejową Jelenia Góra- Gryfów Śląski, za którą cywilizacja się skończyła. Skoro jednak nadal ujeżdżam speca, bo trek smętnie wisi na strychu i obrasta kurzem, to wjechałam w polny dukt, który to był cudowną drogą, to błotnistym bajorem i nim dotarłam do lasu. Las, jak to las. Szumiał,pachniał, zaczynał się zielenić. Tylko że pogórskie lasy kryją mnóstwo tajemnic. I tak jadąc sobie leśną drogą pożarową dojrzałam grupę niewielkich skał.Zatrzymałam się i zrobiłam sobie przerwę. Byłoby uroczo, gdyby nie drwale, którzy akurat w pobliżu zaczęli ciąć wielkie pnie na mniejsze klocki, hałasując przy tym zawzięcie.  Dukt prowadził mnie w kierunku Grudzy,jednak zamiast biec kierunku wioski,skręcił gwałtownie w prawo, z górki na pazurki. Zjeżdżałam, rozbryzgując błoto.
Wreszcie znalazłam się na szosie w pobliżu tablicy "Rębiszów". Nie chciałam jeszcze wracać. Skręciłam na Grudzę, ale nie dojechałam do wsi, bo... na granicy lasu i pół jest dróżka. Kiedyś, spotkany tubylec na komarku proponował mi bym na szosówce pojechała tamtędy, gdy mój ulubiony zjazd do Rębiszowa był zamknięty z powodu ścinki drzewa. Wówczas nie skorzystałam, gdyż wąskie oponki przystosowane są do dobrych asfaltów a nie wertepów. Teraz jednak mogłam sobie na kolejną błotną kąpiel pozwolić. Warto było: dzięcioł, sarny, przejazd kolejowy... same atrakcje.I gdy już myślałam, że mnie nic więcej ciekawego nie spotka, zobaczyłam coś. Walcowata ceglana  budowla pośrodku niczego... Ślubny uważa, że mogła być rodzajem bunkra z drugiej wojny światowej.
W pobliżu znajdują się dwa zbiorniki wodne i ciek z pozostałościami po przepustach i urządzeniach hydrologicznych. Chwilę później wyjechałam z lasu prosto na drogę z Kłopotnicy na opłotkach Rębiszowa. Na skrzyżowaniu miałam dylemat: podjechać do Inkwi, czy wracać do domu.Rzut oka na zegarek rozwiał moje wątpliwości- trzeba było się spieszyć na obiad. Na dziurawej drodze do Gierczyna minęło mnie kilka ciężkich samochodów, teraz już pustych, bo ich budzący wątpliwości ładunek został właśnie wysypany w nieczynnej kopalni.
Przed domem stanęłam punktualnie o 15.00, w sam raz, by podać pierogi.


15 komentarzy:

  1. Taką Cię lubię - wiosenną. Budowla to ewidentnie mały jednoosobowy bunkier. Często stawiano takie dla wartowników w kluczowych miejscach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też lubię pofilozofować na rowerze ;) Ale my tu gadu gadu a wiosenka się budzi... i to jest to co tygryski lubią najbardziej :) Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  3. Anno, a czym nadziewałaś pierogi?
    Domyślam się, że ciężarówy wożą tam…. Śmieci?
    Odniosłem wrażenie cieszenia się błotem i innymi trudnościami na drodze. Tak, Aniu?
    Takiej rowerzystce jak Ty rower niewątpliwie daje wolność. Dla mnie miałby zasapanie i zakwasy w nogach :-(

    OdpowiedzUsuń
  4. Andrzeju, Ślubny też od razu stwierdził, że to militarna budowla.
    Krys Tek, nowiosenka! Nareszcie i robi się coraz cieplej!
    Krzysiu, ciężarówki wożą odpady z Niemiec, prawdopodobnie niebezpieczne dla środowiska, nawet zawiązał się społeczny komitet sprawdzający, co jest wwożone. Tym rowerem jazdapo błocie i wertepach tosama przyjemność.Asfalt dla niego to mordęga.
    Pierogi były z kapustą i grzybami (z Chudą robiłyśmy je przez świętami)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytając takie opisy jak ten mam ochotę wsiąść na rower i jechać w siną dal...w tym sęk że rower mam tylko...treningowy stacjonarny;)))
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ślubny to autorytet w temacie. Ja tylko łaziłem parę razy po tego typu umocnieniach i czasami przeszkadzają mi w pracy a to wyjątkowo solidne konstrukcje. Choć szczerze mówiąc wygody to wewnątrz nie było. podobnie jak w polskich bunkrach w Węgierskiej Górce. Niestety nie ukończonych przed wojna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wreszcie poczułam wiatr w uszach za Twoją sprawą.
    Czas i mnie wyleźć z domu, bo odłogiem siedziałam w domu kichałam i takie tam byle co.
    Powodzenia na trasach

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam rower i wyprawy rowerowe :) Dlatego od najmłodszych lat zarażam syna pasją do dwóch kółek. W weekend planujemy naszą pierwszą wspólną wyprawę rowerową i już nie mogę się jej doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow cykloza na całego. Ja to styl miejski reprezentuję hehe :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja akurat przymierzam się do zakupu jakiegoś :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Andrzeju,ano autorytet, a bunkry w Węgierskiej Górce to ciekawe miejsca.
    Aleksandro,mam nadzieję,że już zdrowsza jesteś.Myślałam o Tobie w święta.
    Mamo na wypasie,pogoda zapowiada się piękna,więc czas na wyprawę! Pamiętam,jak ze swoimi małymi dziećmi jeździłam na wycieczki.

    Save the Magic Moments, cykloza zaawansowana,nieuleczalna;)
    Patrycjo, obecnie wybór jest tak ogromny, że na pewno znajdziesz odpowiedni dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Z kapustą i grzybami? Toż to najlepsze, obok jagodowych, pierogi na świecie, zwłaszcza podsmażane. A nie zostało Ci kilka?
    Wiesz, przywozić jakieś świństwa z innego kraju dla pieniędzy, to szczyt chytrości i głupoty. Kto, na Boga, pozwala na to?
    Asfalt jest mordęgą, błoto przyjemnością? Ech, kobieto, kobieto… :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Anno a to na pewno nie są ruiny wiatraka w Grudzy? (mniemam, że tam spotkałaś tę budowlę). A poza tym - super trasa. Niby zwyczajna, ale tutejsi potrafią sobie urozmaicić krajobraz na rowerku ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Krzysiu, pierogów mi zostało. Możesz je sobie odebrać 😆 , a na poważnie przypomnij mi następnym razem, to Ci przygotuję pierogowy zestaw. O odpadach w Rębiszowie jest głośno już od jakiegoś czasu, zdaje się że władze gminne zwietrzyły w tym interes. A błoto jest super jak się jeździ moim zielonym cudem, choć przyznam, że tęsknię do szosówki i zaraz po powrocie z Trzebiatowa się na nią przesiadam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Pawle, ruiny wiatraka są na szczycie, we wsi i są sporych rozmiarów. Pokazany na zdjęciu schron to nieduża budowla w środku lasu. Ilość dróg i dróżek w okolicy jest tak duża, ze podejrzewam, iż jeszcze długo będę je odkrywać.

    OdpowiedzUsuń