wtorek, 29 maja 2018

Po co nam lokalizator gps dla zwierząt?

Te kocie dzieci za dwa tygodnie będajuż z nami
Zamykam oczy i wydaje mi się, że słyszę Kokiego, że za chwilę będzie próbował wdrapać się na łóżko, a my przesuniemy się, by zrobić mu miejsce. Po chwili przypominam sobie, że go już nie ma z nami i nawet nie wiemy, co tak naprawdę się stało. A wystarczyło, by miał lokalizator!

Niewielkie urządzenie wysyłające sygnał gps pozwoliłoby nam odnaleźć zgubę. Niestety, nie zdążyłam. Koki podjął decyzję nim ja mogłam podłączyć nadajnik. Zastanawiacie się zapewne, jak wygląda nasz dom bez Kokiego i Fridy. Jest niesamowicie pusty. Nikt nie budzi mnie gryzieniem w nos, nikt nie pochrapuje nad ranem. Nie ma szalonych gonitw dookoła stołu... Ale to stan przejściowy. Nasze dwa małe kotki będą z nami już za dwa tygodnie, a do schroniska wybieramy się w przyszłym tygodniu. Nie pytajcie nas, jakiego pieska chcemy, bo postanowiliśmy się zdać na los. Wierzymy, że gdy znajdziemy się w schronisku, to po prostu będziemy wiedzieć, że to właśnie ten a nie inny zwierzak na nas czeka.
Podejrzewam, że pierwsze dni będą dla wszystkich bardzo trudne. Wystarczy przypomnieć sobie pierwsze tygodnie pobytu Fridy. Tym razem będzie jeszcze trudniej a przy tym zapewne niezwykle emocjonująco, bo przecież w podobnym czasie przybędzie troje zwierząt!
Riko i "zegarek"
Mamy już jednak spore doświadczenie i jesteśmy wyposażeni w odpowiedni sprzęt.
Lokalizator gps dla zwierząt to idealne rozwiązanie w naszym przypadku. Posesja nie jest ogrodzona, bo po co, skoro wokół nikt nie mieszka i nie ma uczęszczanych dróg. Nie wyobrażamy sobie też, by nasz przyjaciel pies mógł spędzać czas na uwięzi. Należy więc założyć, że podobnie jak Koki w młodości oraz wszystkie okoliczne kundelki będzie odbywał dalekie spacery (a wierzcie mi, że wiejskie psy potrafią zajść naprawdę daleko). Przykładem jakiego wiejskiego powsinogi jest Riko- mały, młodziutki pies sąsiadów. To kudłate szczęście potrafi iść za obcymi ludźmi wiele kilometrów tylko dlatego, że ci nieświadomi konsekwencji, go pogłaskali albo powiedzieli: „jaki ładny piesek”.
Jak widać Rikiemu urządzenie nie przeszkadza w zabawie
Kilka razy sąsiedzi szukali już Rikiego, korzystając z mocy facebooka a i mnie zdarzyło się kilka tygodni temu „uratować” parę turystów, którzy nie bardzo wiedzieli jak się zachować, gdy mały przybłęda poszedł z nimi w góry. Na szczęście trafili na mnie i odprowadziłam Rikiego do domu. Zanim będziemy mieć swojego pieska, przypięliśmy „zegarek” właśnie Rikiemu, by sprawdzić jak działa. Urządzenie jest niewielkie i nawet małemu kundelkowi nie przeszkadza w bieganiu. Przed pierwszym założeniem trzeba je skonfigurować z aplikacją „bezpieczna rodzina”, którą pobieramy skanując kod QR albo wyszukując w Sklepie Play.
Po zalogowaniu się możemy sprawdzić na mapie, gdzie jest nasz zwierzak. Jeśli znajduje się na dworze, lokalizator pokaże miejsce z dokładnością do jednego- dwóch metrów. Gorzej, gdy znajduje się w pomieszczeniu, wówczas dokładność może być mniejsza. No tak, ale psy najczęściej gubią się na dworze, a nie w pokojach (choć u sąsiadów, którzy prowadzą duży pensjonat, można zgubić się i w jednym z kilkudziesięciu pokojów). Oprócz funkcji lokalizacji urządzenie wyposażone jest w mikrofon, więc w każdej chwili możemy posłuchać, co dzieje się w otoczeniu naszego zwierzaka, a tym samym domyślić się, czy nie dzieje się mu coś złego. Innym ciekawym rozwiązaniem jest możliwość wysłania sygnału S.O.S. Wystarczy przycisnąć niewielki przycisk, a na telefon przychodzi powiadomienie, że piesek jest w niebezpieczeństwie. Dzięki lokalizatorowi wiadomo, którego z sąsiadów nawiedził Riko i gdzie należy go szukać.
Urządzenie ładowane jest przez standardową ładowarkę do telefonu, a po naładowaniu wytrzymuje ponad dobę. To wystarczy, by w razie ucieczki namierzyć i sprowadzić zgubę do domu.

W naszej paczce oprócz lokalizatora była także kamera wewnętrzna Locon. Gdy ją zamawialiśmy, liczyliśmy na zabawne filmy z Kokim w roli głównej. Zawsze ciekawiło mnie, co robią zwierzęta pod naszą nieobecność i kto zamieszkuje strych. Dzięki kamerze moja ciekawość zostanie wreszcie zaspokojona, a i Wy nasi czytelnicy możecie oczekiwać zabawnych filmów z życia zwierząt, jak tylko te pojawią się w domu. Kamera pokazuje bardzo wyraźny obraz, więc, jeśli ktoś chciałby ją zamontować jako zabezpieczenie antywłamaniowe, to z pewnością rozpoznałby na zdjęciu złodzieja. My póki co zainstalowaliśmy ją na strychu z nadzieją, że zaobserwujemy nocne życie strychu. Na razie co jakiś czas detektor ruchu alarmuje nas z powodu przelatującego motyla bądź ćmy (a może to nasz domowy duch bawi się z nami w chowanego?). Niestety w ciepłe dni wszystkie dzikie zwierzęta mieszkają na dworze i nie odwiedzają nas. Jesienią jednak spodziewamy się ciekawych nagrań dzikich kotów, kun i naszych własnych kotów buszujących po wielkich połaciach strychu. Kamera nagrywa nie tylko ruch, ale i dźwięk. Mało tego, sami też możemy będąc o wiele kilometrów od domu zareagować i powiedzieć coś „do kamery”, np. zdyscyplinować koty! Póki co machamWam w ciemnościach :) ( gdy jest jasno,obraz z kamery jest kolorowy )

Podsumowując, jeśli szukacie rozwiązania Waszych problemów z uciekającymi i niesfornymi zwierzakami, to połączenie lokalizatora i kamery może część z waszych problemów rozwiązać.
Edit: nasz nowy kumpel:



10 komentarzy:

  1. Ciekawe informacje podajesz, Anno, o przydatnych urządzeniach.
    Zdradzę Ci na co zwróciłem uwagę. Otóż na Twoją swobodę w obsłudze urządzeń, w posługiwaniu się tymi programami, aplikacjami, kodami, etc. Mnie wystarczy trzy zwykłe przyciski żeby mieć kłopot który nacisnąć, a Ty myk myk i już.
    No i bateria, która wydaje się zbyt słaba, skoro zasila urządzenie nieco ponad dobę. Trochę krótko.
    Tak, chciałoby się dowiedzieć co się działo z Kokim w ostatnich jego godzinach...

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki lokalizator to świetna sprawa! /ale też permanentna inwigilacja;)))/
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki lokalizator to przydatny gadżet. Ech może wiedziałabym gdzie jwst teraz mój kochany Lucky..

    OdpowiedzUsuń
  4. Sami nie posiadamy zwierzaka, ale gdybyśmy mieli, to takie rozwiązanie byśmy rozważyli :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lokalizator to ciekawa opcja, i zapewne najlepsza zwłaszcza przy nieogrodzonej posesji. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Krzysiu, pewnie, jak na pięćdziesięciolatkę radzę sobie z nowinkami technicznymi całkiem dobrze ;) Co do baterii, to producent pewnie założył, że jak już nam pies ucieknie, to szybko będziemy go lokalizować.
    Agnieszko,super i zgadzam się, że pełna inwigilacja: chciałam dodać do aplikacji telefon Ślubnego i... się nie zgodził, twierdząc, że będę go szpiegować (hihihi)
    Aniu, no właśnie... Ty znalazłabyś swojego Luckiego a ja Kokiego :(
    Justyno-mają też lokalizatory dla dzieciaków w formie zegarków.
    Bielecki, żałuję, że dopiero teraz mam tę zabawkę, ale na pewno będzie stale w użyciu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze że o tym piszesz - tyle piesków się gubi i nie odnajduje i faktycznie jesli mozna tego uniknac w tak prosty sposob to lepiej zainwestowac w gps

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mojego psa by sie taki lokalizator przydał

    OdpowiedzUsuń
  9. Justyna,podejrzewam, że wielu nieszczęść można by uniknąć używając tego cudu techniki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mój burbon odnalazł się dzięki małemu breloczkowi z zamontowanym w środku gps Lokalizator doprowadził mnie idealnie do miejsca w parku w którym siedział mój przestraszony piesio. Od tamtej pory urządzenia zawsze jest naładowane i na stałe przyczepione do obroży.

    OdpowiedzUsuń