poniedziałek, 10 września 2018

Przygody Marii w Domku pod Orzechem

Nad Przecznickim Potokiem
Każdy przyjazd gości jest dla nas świętem. Przygotowujemy ognisko i niecierpliwie wypatrujemy bliskich lub znajomych. Nie inaczej było i tym razem.
Na weekend zapowiedział się brat z rodziną. Jak zwykle mogli pozwolić sobie tylko na dwudniowe odwiedziny, więc należało dobrze wykorzystać ten czas. Już w czasie ostatniej wizyty bratowa zauważyła, że chętnie powłóczyłaby się po okolicy, bo choć przyjeżdża do Gierczyna od lat, to zna tylko drogę do sąsiadów i las z grzybami.

Wykorzystując ładna pogodę postanowiliśmy zatem w sobotę wybrać się nad strumień. Oczywiście wcześniej wspólnie z Marią obowiązkowo zaliczyłyśmy obrządzanie kur i kóz (Marysia znów samodzielnie się obudziła!) oraz rytuał picia kawy pod orzechem (kto był ten wie, o czym piszę ;) )

Znajdź Marysię ;)
Wreszcie koło południa poszliśmy nad Przecznicki Potok. Wybrałam jedyne miejsce, gzie wody jest trochę więcej niż do kostek i tu postanowiliśmy posiedzieć w półcieniu, pozwalając Marysi na radosne baraszkowanie w zimnej wodzie. Maria spacerowała po kołku na wodą (też to czasem robię, zabierając tu Gringa na spacer) , my siedzieliśmy nad wodą, rozmawialiśmy i obserwowaliśmy Marysię.
Brat postanowił zrobić nam pamiątkową fotkę. Wszystkie trzy ustawiłyśmy się do fotografii i... spójrzcie na zdjęcie!
No właśnie... pamiętacie obraz Bruegla "Pejzaż z upadkiem Ikara"? Gdzie jest Maria???
Łąki nad Przecznicą
Maria wylądowała w lodowatym bajorku. Dobrze, że nie było wysoko a woda zamortyzowała upadek. Skończyło się na lekkim otarciu i pierwszej przymiarce do morsowania (nawet umówiłyśmy się na zimowa kąpiel w tym samym miejscu!)
Do domu Maria wracała w wielkiej bluzie swego taty, co wcale jej nie zmartwiło i humor nadal jej dopisywał. Chętnie też pozowała do zdjęć.
Po południu zaliczyliśmy zaś spacer do wsi ścieżką górniczą, by uczestniczyć w odpuście. W czasie mszy Maria zasnęła ukołysana długim czytaniem oraz zmęczona wcześniejszymi przygodami. Po mszy odwiedziłyśmy niewielki odpustowy stragan, aby kupić nieziemsko słodkie odpustowe cukierki (zupełnie inne niż te znane z górnośląskich odpustów) Tak zaopatrzone wróciłyśmy łąkami pod orzech (panowie wybrali inną trasę) .
Gierczyn
Dzień był tak intensywny, że Marysia ze zdumieniem zauważyła przed snem, iż nie była tego dnia na Kuflu. Przypomniałam jej jednak, że zboczem górki wracałyśmy ze wsi i to wystarczyło.

Niedzielny poranek całkowicie mnie zaskoczył, a raczej zaskoczyła mnie moja bratanica, całkiem rozbudzona i gotowa do działania o 5.50. Początkowo chciałam ją wysłać z powrotem do łóżka- zwierzęta wyprowadzam dopiero po wschodzie słońca, ale widząc jej zawiedzioną minkę, zaproponowałam wspólne wyjście na wschód słońca. Jeszcze nigdy nie widziałam tak ekspresowego zakładania bluzy i butów jak wtedy!
Przed wschodem
Złapałam aparat, koc i poszłyśmy na Kufel. Na szczycie oczywiście wiało dosyć mocno, usadowiłyśmy się zatem na łące poniżej i wtulone w siebie, opatulone kocem czekałyśmy na słońce.

selfie
 To wtedy Marysia zwierzyła się, że marzy żeby przyjechać do cioci bez rodziców. Umówiłyśmy się więc, że tak zaplanujemy następne wakacje. Potem urządziłyśmy sesję fotograficzną o poranku i radosne wróciłyśmy do obejścia, by nakarmić kury i wyprowadzić kozy. Nim reszta rodziny wstała, my przygotowałyśmy sobie kawę i gorącą czekoladę oraz owoce. Nie obeszło się także bez miziania kotów. Potem należało jeszcze odrobić zadanie domowe przy biurku stojącym na szczęście w pokoiku na strychu (zadanie koniecznie trzeba było zrobić przy biurku, żaden stół nie wchodził w rachubę!)
W południe rodzina wyjechała, a my wróciliśmy do codziennych zajęć.


Góry Kaczawskie na horyzoncie

Słońce nad Gierczynem

Śniadanie podano

Marysia Kocia Mama














20 komentarzy:

  1. Wschód słońca obserwowany z Kufla w takich okolicznościach - czy może być piękniej? :) Super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dziwię się Jej, że chce przyjechać na dłużej... u Ciebie jest po prostu BOSKO:)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, nie zaprzeczę. Jest BOSKO. Jak już ogarniemy cały remont ( a strasznie się to ciągnie!) to chyba pomyślę o jakimś weekendowym zlocie czarownic ;)

      Usuń
  3. W końcu ktoś rano daje temu Pak Bóg daje

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak tam fajnie, nie dziwię się że ona chce tam być:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Czasem mam takie wrażenie! Ludziom nie chce się stąd wyjeżdżać.

      Usuń
  6. Zdecydowanie bardzo inspirujące miejsce <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny wschód słońca, piękna okoluca, nie dziwię się, że bratanica chce tu przyjechać na wakacje 😀

    OdpowiedzUsuń
  8. Zobaczyłem ją od razu. To znaczy jej pietę :-)
    Uroczą dziewuszką jest Twoja bratanica. Na zdjęcia wschodu słońca patrzyłem z zazdrością pt. „Tak ładnie, a ja nie widziałem!”.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest urocza, samodzielna, ale potrafi także nieźle dać w kość. Jeszcze chwila i znów będziesz wschody słońca podziwiać.

      Usuń
  9. Przestudiowałam zdjęcie i też zobaczyłam piętę, i Wasze niezłe miny, zgrozę w oczach:-)
    Przedwczoraj był u nas taki zachód słońca, nie chciało się wracać z Pogórza, ale mus, to mus:-) serdeczności ślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy śmiejemy się z tego zdjėcia! Wierzę, że nie chciało Wam się wracać.

      Usuń
  10. To musiał być cudowny weekend! Tyle wrażeń, pięknych widoków i czasu z rodziną...:)

    OdpowiedzUsuń