poniedziałek, 7 stycznia 2019

U źródeł Czarnotki w Górach Izerskich


Kufel i panorama Pogórza Izerskiego
Niebo pokryte było ciemnymi gęstymi chmurami, zarysy wzgórz na widnokręgu siniały i szarzały na zmianę. Hen nad Niemcami widać było tumany mgły bądź śnieżycy. Ale tu na stoku Blizbora panowała idealna cisza, której nie przerywał nawet szelest wiatru w gałązkach.

Niedzielny plan wycieczkowy

Po kilku dniach mgieł i śnieżyc o poranku zobaczyłam Pogórze Izerskie w tak przejrzystym powietrzu, że zimowy widok mnie oszołomił. Szybko nakarmiłam zwierzęta i po śniadaniu wyszłam na spacer, chcąc wykorzystać sprzyjającą aurę. 
Widok na dolinę Czarnotki
Wymyśliłam sobie, że przejdę się źródliskami Czarnotki i sprawdzę wodę w strumieniach zasilających gierczyńską rzeczkę. Poprzednio byłam tu w czasie suszy i ku swej rozpaczy obserwowałam suche koryta. Wówczas jednak nie udało mi się przejść do ostatniego strumienia, gdyż wysokie chaszcze zagradzały drogę.
Dobre, mocne buty to podstawa

Zimowe wyposażenie

Zimą o wiele łatwiej przejść po bezdrożach w dorzeczu Czarnotki, gdy część podmokłych terenów pokrywa lód, a nieprzebrana gęstwina paproci, jeżyn i malin leży przygnieciona przez śniegowe czapy. Nawet jednak i w takiej sytuacji należy być przygotowanym na niespodzianki i odpowiednio się ubrać. Choć wiedziałam, że nie będzie mnie w domu jakieś dwie godziny założyłam mocne górskie buty, w których nie straszne są mi strumienie i bagna oraz lekką, ale ciepłą kurtkę.
Wyposażona dodatkowo w aparat fotograficzny i telefon, mogłam wyjść w góry.

Śladami leśnych zwierząt

Szłam zboczem Blizbora poniżej ścieżki, którą zazwyczaj wchodzę na szczyt, drepcząc po jelenich tropach. Weszłam w bukowy zagajnik, latem będący jedną wielką plątaniną liści gałęzi, teraz jednak dający się przejść.
Las na Blizborze
zając?
Po chwili byłam już w lesie powyżej Gierczyna, mając po lewej stronie brzezinę, po prawej modrzewiowy zagajnik. Lasy na Blizborze są niezwykle urozmaicone. Po tym, jak Góra wyłysiała, postawiono na różnorodność. W efekcie obok siebie widzimy kwartały buczyn, wysokich świerków, brzezin (rosnących na najtrudniejszych terenach, gdzie zaniechano planowej gospodarki leśnej), młode jedlin, modrzewiowych zagajników i sporadycznie pojawiające się uratowane z klęski ponad stuletnie dęby, buki i modrzewie. Między zagajnikami widać śródleśne polanki z paprociami lub porosłe sitowiem bagienka.

Dzikie uroczyska

Wedrowałam, zachwycając się tą różnorodnością i choć wiedziałam, że las był sadzony ludzką ręką, to pozostawiony sam sobie dziczał i tworzył prawdziwe uroczyska. Moja siostra twierdzi, że twórcy horrorów mieliby tu pole do popisu.
Ja jednak nie myślałam o spotkaniach z wyimaginowanymi stworami, uważałam raczej, by nie wleźć w drogę żadnemu dzikowi, jak miało to miejsce poprzednim razem lub nie stanąć na trasie wędrówki stada jeleni. Póki co obserwowałam lekko przyprószone ślady buchtowania i nie ośnieżone miejsca, gdzie zwierzęta odpoczywały. Najwyraźniejsze tym razem ślady należały do lisów i zajęcy.
Leśne ostępy

Leśne strumienie

Wreszcie doszłam do pierwszego ze strumieni. Jego źródeł należy szukać gdzieś na przełączce między Blizborem a Dłużcem. Latem na dnie ledwo ciurkała woda. Teraz słyszałam radosny plusk wody i podziwiałam lodowe konstrukcje na gałęzi świerku zwisającej bezpośrednio nad wodą.
Kolejne strugi były równie zasobne w życiodajny płyn. Ciekły po ściółce, żłobiły nowe koryta, gdyż stare zdążyły latem zarosnąć lub na trasie strumienia znalazło się nagle powalone wichurą drzewo.

Lodowa kompozycja
Wreszcie dotarłam do głównego cieku Czarnotki. O tym, że to on traktowany jest jako początek rzeczki świadczy fakt, że został w dalekiej przeszłości uregulowany i płynie w wyłożonym kamieniami korycie. Szłam jeszcze kilkaset metrów zboczem Barwnej, mając jej szczyt powyżej.

Spotkanie w lesie

W pewnym momencie znalazłam się na leśnym dukcie, wytyczonym tylko po to, by ściągać drewno. I wtedy je zobaczyłam. Biegły gdzieś spod szczytu Barwnej skosem w dół na zbocza Zamkowej. Pierwszy szedł spory rogacz, potem drugi, trzeci, czwarty... stado liczyło kilkanaście osobników. Stałam z rozdziawionymi ustami i nim pomyślałam, by je sfotografować, zniknęły w gęstwinie lasu.
Ostatni biegł... Gringo. Zawołałam psa, a ten posłusznie wrócił. Po chwili usłyszałam strzały. Chyba gdzieś trwało polowanie, należało więc zawrócić, by nie stać się przypadkową ofiarą.



Zapomniany mostek

Tu kiedyś był mostek
Wracałam nieco wyżej swoich śladów, zaledwie kilkadziesiąt metrów poniżej asfaltu, prawie równolegle do niego. Minęłam spore rozlewisko i stanęłam na powrót nad Czarnotką, która tu płynie nieco głębszym korytem, choć do wąwozów Mrożynki czy Przecznickiego Potoku jej daleko. Szukając dogodnego przejścia dostrzegłam kamienną ścianę, mogącą być przyczółkiem nieistniejącego mostku. Po chwili stałam w miejscu, gdzie dawni mieszkańcy wybudowali most. Dwa jego przyczółki dzieliło jakieś pół metra, a do dna rzeczki było jakieś półtora do dwóch metrów. Stanęłam na brzegu i przeskoczyłam.
Przeszkoda

Rozlewisko

Nim Znalazłam się znów na zboczu Blizbora, musiałam przejść jeszcze jedno rozlewisko utworzone w miejscu, gdzie koryto strumienia przestało istnieć w sposób gwałtowny po ostatnich wichurach- na drodze wody stanęły olbrzymie korzenie wyrwane siłą podmuchu. Strumień musiał poszukać sobie alternatywnej trasy, rozlewając się szeroko.
Gdybym wybrała się w lekkich traperkach, teraz miałabym wodę w butach. A tak mogłam śmiało wejść na nasączone wodą mchy, słuchać chlupotu wody, mając pewność, że nogi nadal pozostaną suche.
Do domu wracałam łąkami, śledząc ślady stada, które podglądam czasem o świcie z Kufla.

Zapraszam na inne opowieści o Czarnotce:
Gringo-bohater drugiego planu

37 komentarzy:

  1. O, takie wpisy lubię, można przenieść się w ciągu tygodnia z Łodzi wprost w dzikie izerskie ostępy :) Wydaje mi się, że chodziliśmy w podobnych okolicach - te strumyki wydają mi się znajome. Jeleni jest tam bardzo dużo, sama pewnie widziałaś setki tropów. Ta chmara jeleni nadal rano odwiedza okolice Waszego domku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Pawle, szedłeś górnym asfaltem, mając po obu stronach strumienie zasilajace Czarnotkę. A jelenie odwiedzają nas codziennie. Dziki też przychodzą.

      Usuń
  2. Odwazne wedrowanie ale komu ja to piszę. Dla Ciebie to drobiazg. Znasz Izery jak własne podwórko. Ja obecnie tupie po jesiennych chodnikach Oleśnicy. Nie mam pojęcia czy w Jeleniej Górze będzie zima. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleksandro, to są moje ulubione miejsca, więc często je odwiedzam. Oleśnica to ładne miasteczko.

      Usuń
  3. Najlepsze są lodowe konstrukcje. Ciekawe głębokue zdjęcie. Zmienność natury uchwycona w ruchu, jak wizyta u Królowej śniegu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam takie lodowe pałace. Masz rację, Andrzeju, też chwilami czułam się niczym Gerda.

      Usuń
  4. Zachwycają mnie nieodmiennie bystro płynące wody po kamieniach, rozpryskujące się, szumiące; wychowałam się wśród leniwych rzek równin, z utrudnionym przez wysokie trawy dostępem do wody, zresztą one były daleko za wsią, a w samej wsi tylko dwa stawy dla kaczek; kamienie i woda, ten widok zawsze przyciągnie moją uwagę; też mam takie solidne buty landrovery, którym nic nie straszne, gruba podeszwa, gruba skóra, same niosą:-) buty trekkingowe przemakają na śniegu; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, bez porządnych butów nie da się łazić po mokradłach. Te buty dostałam od Krzysztofa :)

      Usuń
  5. Takie trasy uwielbiam, ale tylko latem. Za duży zmarźlak jestem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystkie trasy w górach da się zrobić latem, bo albo jest zbyt mokro, albo chaszcze są zbyt gęste.

      Usuń
  6. Uwielbiam takie wycieczki :-) Natura jest piękna !!! Czekam na wiosnę, by choć na chwilę gdzieś wyjechać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, ze natura jest pięna, a ja mam ją za oknem.

      Usuń
  7. Góry zimą mają swój niepowtarzalny i niesamowity urok. Chętnie bym się tam teleportowała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Góry zawsze są urokliwe. Ale, masz rację, zimą mamy śnieg nawet wtedy, gdy nigdzie indziej go nie ma.

      Usuń
  8. Zima potrafi dodać uroku niektórym miejscom. To jest cudowne, podejrzewam, że nie tylko w zimowej odsłonie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, te strumienie zyskują właśnie przez lodowe konstrukcje, któe nadają im właśnie tego uroku.

      Usuń
  9. Uwielbiam patrzeć na takie górskie szlaki i wspominać własne po nich wycieczki.

    OdpowiedzUsuń
  10. oj marzy mi sie taki wypad w góry... dawno nie byłam, piękna sprawa.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Dawno nie byłam w gorach Izerskich. Teraz najczęściej z racji bliskosci odwiedzam Beskidy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja bardzo dawno nie byłam w Beskidach, choć kiedyś schodziłam je prawie całe.

      Usuń
  12. Ach, zima w górach, jak ja za tym tęsknię! <3 Góry Izerskie to piękne miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rok temu było ało śniegu i też mi tego brakowało. W tym jest zupełnie inaczej!

      Usuń
  13. Przepiękne góry, piękna wycieczka. Tak patrząc na twój i Pawła blogi jestem coraz bliższa zorganizowania,przy okazji pobytu w Polsce, wypadu w Izerskie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobry plan! Izery mają dużo do zaoferowania, zwłaszcza gdylubi się atrkacje nieoczywiste :)

      Usuń
  14. Aniu, czy mając pewność szczelności butów lubisz wchodzić w wodę? Bo ja lubię. Czasami mogę wybrać inną drogę, ale czemu się nie pochlapać? Nie zauważyłem ochraniaczy na Twoich łydkach... Jeśli postawi się stopę w wodę nawet pod kolana, ale tylko na moment, na czas jednego szybkiego kroku, woda nie zdąży się przelać pod ochraniaczami do butów. Sprawdziłem :-)
    Piękny lód nad wodą strumienia. Chciałbym i ja przejść wzdłuż Czarnotki. Podoba mi się jego okolica.
    Prawdziwa zima u Ciebie, a tutaj słyszę werbel deszczu o dach kampingu..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łażenie po wodzie w butach od Ciebie to prawdziwa frajda. Faktycznie nie miałam ochraniaczy, bo się zagapiłam. dlatego też nie wchodziłam, zbyt głęboko. Wiesz, Krzysiu, ja też lubię dolinę Czarnotki.

      Usuń
    2. Dobrze, że byłe moje maskotki przydają się. Niech służą długo.
      Sąsiedztwo Czarnotki raz widziałem, było tam dziko, i to właśnie spodobało mi się. To jedno z miejsc do odwiedzenia w Twoich górach.

      Usuń
    3. Krzysiu, przydają się, przydają :) Źródliska Czarnotki są właśnie takie tajemnicze i dzikie.

      Usuń
  15. Wspaniała wycieczka, nigdy jeszcze nie byłam w górach, to takie moje małe marzenie, które chciałabym spełnić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, dla mnie góry są moim naturalnym środowiskiem, nawet nie mogę wyobrazić sobie że można nie widzieć gór na żywo. Mam nadzieję, że szybko spełnisz swoje marzenie!

      Usuń
  16. CZuję się zaintrygowana Irerami:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję,że je dzięki moim opowiastkom odwiedzisz :)

      Usuń
  17. Natura jest piękna! Za każdym razem, kiedy oglądam takie zdjęcia, jestem zachwycona. Poza tym to są moje ulubione tereny, ahh czekam na wiosnę <3

    OdpowiedzUsuń