czwartek, 27 czerwca 2019

Tipi dziecięce w duchu zero waste


Przeglądając blogi rodzicielskie nie sposób oprzeć się wrażeniu, że koniecznym wyposażeniem pokoju dziecięcego jest tipi. W sumie ta moda wcale mnie nie dziwi, wszak pamiętam jeszcze emocje jakie towarzyszyły mi, gdy dostałam rozkładany na trawie domek z materiału. Sama też niejednokrotnie tworzyłam wszelkiego rodzaju konstrukcje z koców, obrusów, krzeseł i stołów.

Namiot dziecięcy na działce

Jakieś 20 lat temu na fali popularności filmu Pocahontas i moje dzieci zapragnęły posiadać indiański namiot, a ja jako kochająca matka bardzo chciałam spełnić ich życzenie. Zakup gotowego tipi nie wchodził w grę, bo nasze pensje wystarczały na pokrycie bieżących wydatków, na   dziecięce fanaberie nie zawsze były pieniądze. 
Czegoż się jednak nie robi dla swoich latorośli? W domu zawsze miałam mnóstwo skrawków tkanin, a wyobraźni nigdy mi nie brakowało, zawsze byłam bardzo kreatywna. Zatem któregoś dnia usiadłam do maszyny i ze skrawków tkanin uszyłam obszerne tipi o skomplikowanej konstrukcji montowane do gałęzi i przypinane szpilami do trawnika. Od tamtego dnia przez kilka lat dzieci bawiły się w Indian, a ja mogłam spokojnie plewić ogródek.
Zasłonki w mieszkaniu i malutka Gui  z tatusiem
Tipi, piaskownica, huśtawka z opony i mały dmuchany basenik stanowiły ulubione miejsca zabaw na działce. Może moje szycie nie nazywało się wówczas DIY, bo moda na tę nazwę przyszła o wiele później i nie miałam możliwości znalezienia podpowiedzi w Internecie, to często zdarzało mi się tworzyć rzeczy niebanalne i przydatne z tego, co miałam pod ręką i mogłabym się nazwać prekursorką idei less waste. 

Tipi zero waste?

Pojawienie się na świecie Małej M. sprawiło, że odżyły tamte dziecięce wspomnienia i należało przygotować tipi dla wnuków. Przez kilka dni myślałam nad konstrukcją i tkaninami. Wreszcie weszłam na strych i z przepastnych czeluści wyszarpałam rurki, które pozostały po pawilonie, który zniszczył się naszym znajomym w czasie któregoś wietrznego gierczyńskiego lata, zasłony z pierwszego naszego mieszkania (wiek ok. 30 lat), stare firanki. Potem pozostało już tylko wymierzyć, przeliczyć, wykroić i uszyć. W taki sposób powstał namiot. Jako podłogi użyłam sfatygowanego śpiwora mojej siostry oraz bawełnianej zasłony, której pochodzenia nie potrafię określić.
mocowanie tkaniny do rurek

Jak uszyć tipi?

Tipi składa się z czterech trójkątów z jasnej tkaniny oraz jednego z firanki, co oznacza, może mieć zarówno podstawę pięciokąta (wówczas jedna z krawędzi mocowana jest do podłoża za pomocą szpili lub czworokąta. Wielość tipi uwarunkowane została wysokością rurek. 
Aby wszystko grało wymierzyłam je, a następnie korzystając z z twierdzenia Pitagorasa, wyliczyłam wysokość poszczególnych trójkątów.  W trakcie zszywania boków, wszywałam od razu paski materiału, którymi przywiązuję namiot do stelaża. Dzięki takiemu rozwiązaniu rurki są na zewnątrz, co zwiększa bezpieczeństwo przebywającego wewnątrz dziecka. W środku zmieści się nie tylko bawiący się maluch, ale także jego mama chroniąca się przed słońcem lub cała banda dzieciaków. 

Dziecięce zabawy

Podejrzewam, że w tak przygotowanym namiocie dzieciaki będą się bawiły w czasie pobytu u babci przez wiele kolejnych lat. Będą udawały Indian, bawiły się w dom i sklep lub po prostu, chroniąc się przed słońcem i wiatrem będą tu czytać książki i grać w planszówki. 

Zero waste

rurku, szmatki, zero waste
Po raz kolejny okazało się, że zbieranie wszelkich przydasi ma sens. Udało mi się dać drugie życie przedmiotom, które na pierwszy rzut oka nadawały się tylko do wyrzucenia. Praktycznie bez jakichkolwiek nakładów finansowych przygotowałam bezpieczne miejsce zabaw dla dzieci. Namiot, obok stolika z krzesełkami (z których wyrosła już bratanica) oraz basenem stanowi zaczątek placu zabaw, jaki szykujemy od wiosny. Jeśli pamiętacie, pisałam zimą o naszych planach. 
Marzy mi się jeszcze przygotowanie huśtawki z płótna, ale jeszcze nie do końca wymyśliłam konstrukcję tejże.


Na zakończenie zostawiłam kilka zdjęć namiotu z pierwszymi testerami oraz z użytkowania. Porównajcie sobie zdjęcia Gui z tatusiem i Małej M. z mamą.
Fajny namiot, pańcia! Żartujesz! Nie dla mnie?

Mała M. z Gui

Babcia z wnuczką
Zapraszam też na inne kreatywne wpisy:
Zabawka sensoryczna
kalendarz adwentowy

29 komentarzy:

  1. Dzieci lubią takie kryjówki, choćby wielkie tekturowe pudło, albo stół obwieszony kocami:-) tipi to już wyższa szkoła jazdy; patrzę na te dziecięce ciuszki ... jakie to praktyczne, majtaski z sukienusią; malutki człowieczek jest rozczulający, parę miesięcy życia, a już patrzy na człowieka mądrymi oczkami, gaworzy, uśmiecha się, wyraża niezadowolenie ... też tak masz, Aniu, ostry stan zakochania? pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci potrzebują takich miejsc. Nawet teraz w dobie smatfonów szkolne dzieciaki budowały bazy w krzakach. Ciuszki są świetne. Mnie fascynują wielopielo, czyli majtasy z wymienną wkładką z włókna. Zdrowsze od pampersów a delikatniejsze od kultowej tetry. Stan zakochania? A jakże stały i całkowity!

      Usuń
  2. Wow ale dzieiom to pewnie takie zabawy odpowiadają,
    tipi jest fajne tak ogólnie a twoje to wyjątkowo pomysłowe :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieciaki kochają kryjówki, więc liczę, że spędzą miłe chwile na zabawie. Dziękuję.

      Usuń
  3. Ale super pomysł :) Pamiętam, że też w dzieciństwie robiłam sobie takie różne kryjówki :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne te Tipi.
    Jak byłam mała to takie tipi składało się z fotela, a raczej warstw od fotela, rozkładanego tapczana oraz kocyków i ręczników :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne. chyba spróbuję sama coś takiego ogarnąć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jako dziecko uwielbiałam taką kryjówkę, zakątek, gdzie miałam poczucie, iż nikt mnie nie obserwuje, a ja widzę wszystkich. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że każdy z nas potrzebował w dzieciństwie takiego miejsca.

      Usuń
  7. Zdjęcie trzecie i siódme - zasłona ta sama, Gui ta sama i obie w innej roli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, Jasiu, jak się ucieszyła, że akurat to zdjęcie starych zasłon wpadło mi w ręce jako pierwsze!

      Usuń
    2. Piękna rzecz...
      ...łza się w oku kręci.

      Usuń
  8. Bardzo fajne ujęcie tematu, gratuluję Tobie i dzieciakom

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajny pomysł. Ja się tak chowałam pod stołem 🤣

    OdpowiedzUsuń
  10. zdecydowanie coś dla mnie, musze wykorzystać ten pomysł :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzieci uwielbiają chować się w różne zakamarki i robią sobie tam kryjówki. Na zdjęciach widać, jak proste rzeczy mogą sprawić radość :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Chyba każde dziecko lubi tego typu zabawy. Świetne to tipi i jaki ma piękny wzór. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak sądzę, co do wzoru, to w kwiatach zakochałam się gdy je ujrzałam, natomiast dolna część okazała się zmorą moich córek, które widziały tam twarze,mnóstwo wykrzywionych twarzy.

      Usuń
  13. Świetne jest to tipi ;) Super pomysł, a zabawy co nie miara! Pozdrawiam, będę gościć u Ciebie częściej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przypomniałaś mi, Anno, czasy robienia z siostrami namiotu z koców i przewróconych krzeseł.
    A kto siedzi u wejścia do namiotu na drugim zdjęciu? Ta dziewczyna przypomina mi Czesię…
    Zauważyłem nieoczekiwany w takich okolicznościach związek między myślami człowieka żyjącego dwa i pół tysiąca lat temu, a szyciem namiotu dla dzieci.
    Przydasie. Fajne określenie rupieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele osób, jak widzę, przenoosło się w dzieciństwo wraz z tym postem. Dobrze widzisz. To Czesia. Związek między przeszłością a teraźniejszością. Wiesz, pierwotne instynkty zanikają może u dorosłych, ale dzieci mają potrzebę kryjówki, choćby nawet z krzeseł i koca. Też takie robiłam.

      Usuń
  15. Anno, dostałaś wielce oryginalny komentarz :-)
    Ciekawe, co tu jest napisane...

    OdpowiedzUsuń
  16. Wrzuciłam w translator. To link do strony. sayarat taslik majary bialqatif, po przetłumaczeniu wyszło samochód z kanałami 😂

    OdpowiedzUsuń