sobota, 28 grudnia 2019

Góry Izerskie w śniegu- świąteczna wycieczka na Sępią Górę

Choinki w śniegu

Marzenie ujrzenia śniegu w Boże Narodzenie było silne. Tak silne, że nie zważając na prognozy pogody postanowiłam śniegu poszukać. Nie było to trudne zadanie, gdyż już nocą zaczęła sypać drobna, mokra kasza, co sugerowało, że nieco wyżej może być po prostu zimowo. Jak się okazało, moje rozumowanie było słuszne. Gdy tylko się rozwidniło, naszym oczom ukazała się świetnie widoczna granica śniegu, pokrywająca się z ścianą lasu na Blizborze. Wystarczyło zatem wejść na Blizbor.





Śnieg w Górach Izerskich

Śnieg na zboczu
Skoro śnieg leżał już na Blizborze, to tam skierowałam swoje pierwsze kroki po tym jak odpowiednio ubrana i wyekwipowana wyszłam przed dziesiątą z Domku pod Orzechem. Na Blizbor wspięłam się swoją zwyczajową trasą i nim się obejrzałam stałam na ulubionych skałkach. Mgła otulała las lekką kołderką, tłumiąc wszelkie dźwięki tak, że słychać było jedynie szelesty i skrzypienia wywołanie krokami moimi oraz biegającego przy nodze psa. Co ciekawe, wchodząc zwierzęcą ścieżką nie natrafiliśmy na żadne świeże ślady. Nie było ich tez później, gdy skuszona bezwietrzną aurą poszłam wyżej. Na górnym asfalcie śniegu było więcej, a spacer w górę do Pięciu Dróg odbywał się już w iście zimowej scenerii (na szczęście bez zasp)

Sępia Góra w śniegu i mgle

Ośnieżona droga na Sępią
Nie miałam określonego planu wycieczki, zatem na rozdrożu stanęłam niezdecydowana, w którą stronę pójść. Najpierw odrzuciłam Tytoniową Ścieżkę, widząc, że płynący nią strumyk nie jest jeszcze zmrożony. Potem pomyślałam, że nad Płoką byłam niedawno a przy tym musiałabym zejść a tym samym, śniegu byłoby mniej. Pozostawała Sępia Góra i to w jej kierunku się udałam, choć podejrzewałam, ze na szczycie spotkać mogę nielicznych turystów ze Świeradowa Zdroju. Szłam raźnie zachwycając się pobielonymi świerkami. Wprost trudno było mi uwierzyć, że niecały rok wcześniej właśnie tu wpadałam w śnieg po pas, a do domu wróciłam umordowana jak po wielogodzinnym maratonie: Zima jak z dziecięcych wspomnień. Nadal nie napotkałam na świeże ślady, jedynie kruki kołowały nad moją głową. Dopiero przed samym podejściem na szczyt, tam, gdzie łączą się szlaki z Rozdroża i z Krobicy zobaczyłam ślady, co ciekawe były to wyraźnie odbite ślady... opon rowerowych!




Śnieg w Górach Izerskich
Ledwo kilka minut przede mną dwóch rowerzystów podjeżdżało od strony Krobicy! Początkowo myślałam, że ktoś wjechał i zjechał, ale po chwili uświadomiłam sobie, że to dwa rowery w tym samym kierunku, zwłaszcza, gdy do śladów opon dołączyły odciski butów. Nie dziwię się, ze rowerzyści zdecydowali się na pchanie swoich jednośladów: na mokrym śniegu łatwo pośliznąć się i nie opanować pojazdu. Jakże jednak zdziwiłam się, nie zastawszy nikogo na szczycie! Nie było rowerzystów, ani spacerowiczów. Na śniegu pozostały jedynie ślady opon, wskazujące, że szłam śladami szaleńców od enduro, którzy mieli problem aby podjechać, ale już zjazd po stromym kamienistym zboczu (ja nawet schodzić tamtędy nie lubię) nie stanowił dla nich problemów.

Biało wszędzie biało!

Biały Kamień jest całkiem biały
Z punktu widokowego na Białym Kamieniu widać było tylko wszechogarniająca mgłę, która spowiła nie tylko przeciwległe zbocza, ale także leżący poniżej Świeradów Zdrój. Przyznam, że jeśli zastanawiacie się, gdzie pojechać w góry z dziećmi, to Góry Izerskie i Świeradów Zdrój lub Szklarska Poręba są idealnym rozwiązaniem. Kilka dni później wędrowałam tą trasą z Zośką i Jasiem, dzieciaki były zachwycone.
 Brak widoków rekompensował jednak w całości zmrożony śnieg, który budował już na gałązkach charakterystyczne igiełki. Chwilę zachwycałam się tym widokiem, jednocześnie wsłuchując się w dzwonienie owych mroźnych dzwoneczków. Potem usiadłam pod zadaszeniem, napiłam się gorącej herbaty i zjadłam kilka pierników, w końcu święta!Pies zaczynał się już niecierpliwić, ileż można odpoczywać! Zaczęliśmy więc schodzić i podobnie jak na Pięciu Drogach, tak i tu pod Sępią Górą miałam dylemat, gdzie iść dalej...
Brzoza zgięła się pod naporem śniegu



Spotkanie z jeleniami

Znajdź jelenie ;)
Wybrałam drogę najbardziej karkołomną, ale i w swej rozmaitości najciekawszą, czyli wprost przed siebie przez las. I tak, dosyć szybko znalazłam się na górnym asfalcie poniżej zbiornika przeciwpożarowego. Początkowo pomyślałam, że pójdę drogą na Kotlinę, ale szybko skręciłam w leśny dukt trawersujący Barwną. Szłam kilkaset metrów nieznanym sobie szlakiem, do miejsca, gdzie po prostu skończył się nagle. Poniżej majaczyły mi już zabudowania Gierczyna. Szłam więc lasem na wyczucie, wiedząc, że powinnam trafić na kolejny leśny trakt, ten błotnisty, z koleinami, na którym już kilkakrotnie spotkałam jelenie. Nie inaczej było i tym razem. Najpierw pojawiły się łanie. Nie zdążyłam wyjąć telefonu, gdy skryła je leśna gęstwina. Udało mi się przytrzymać psa, gdy z lasu zaczęły wyłaniać się majestatyczne rogacze... Szły wolno, jeden za drugim. Nagle spostrzegły mnie i stanęły zaskoczone. Krótką chwilę przyglądaliśmy się sobie, pies próbował się wyrwać i ten nagły ruch zdecydował, że jelenie nie spiesząc się zbytnio oddaliły się w tym samym kierunku, w którym pobiegły wcześniej łanie.

Z biegiem Czarnotki

Powyżej Górnego Gierczyna
Z lasu wyszłam powyżej Górnego Gierczyna, lecz nie jak zazwyczaj na zachodnim brzegu Czarnotki, lecz po jej wschodniej stronie. Mogłam więc obejrzeć ten jej fragment, który mi zawsze umyka. A jest co oglądać, gdyż rzeczka płynie tu głębokim wąwozem, tworząc malownicze zatoczki, wodospadziki i kaskady. Widać też poniemieckie umocnienia brzegów. Udało mi się znaleźć miejsce gdzie dało się przez rzeczkę przejść i znalazłam się na „swoim” brzegu. Teraz wystarczyło już podejść pod Blizbor i skierować się w stronę domu. Po drodze jednak czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka: na brzegu lasu znalazłam nieco już nadgryzione, ubiegłoroczne poroże. Z tym trofeum wróciłam do domu na obiad.
Kolejny raz okazało się, że nawet kręcąc się po doskonale znanej okolicy można trafić na urokliwe zakątki i przeżyć cudowne chwile.
Czarnotka

P.S. Rok temu też mieliśy śnieg, a ja spotkałam na wycieczce inne zwierzęta: Depcząc po świeżych śladach
I dwa lata temu też :) Biało, wszędzie biało


25 komentarzy:

  1. Jaaa, spotkanie z jeleniami - Paweł lubi to! :D Nawet, gdy nie ma tych wspaniałych widoków, to mgła, chmury czy ośnieżone świerki wyglądają równie majestatycznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, zawsze powtarzam, że lubię mgłę, bo pokazuje zupełnie odmienny świat. A jelenie podeszły naprawdę blisko.

      Usuń
  2. U nas dopiero dziś zaczęło sypać, w lesie jest wręcz baśniowo; boję się zapuszczać dalej w głąb lasów, wszędzie tabliczki z ostrzeżeniem przed niedźwiedziami, a jeszcze nie śpią:-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! My mamy tylko wilki, niedźwiedzie jeszcze do nas nie dotarły.

      Usuń
  3. My w zupełnie innym regionie a też dziś szukaliśmy śniegu...Ale znaleźliśmy tylko troszkę szadzi i mgłę i zimno. Ale spacer też uważam za całkowicie udany. A w moich ukochanych Karkonoszach jak zawsze cudownie. I Wasz spacer przecudnie udany. I śnieg znaleźliście!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. I ja czekam na śnieg. Z powodu na mniejsze możliwości pokonywania szlaków czekam aż śnieg zawita w niższe partie Karkonoszy. Dobrze, że mogę czytać o Twoich fajnych wędrówkach. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Miła wycieczka. Tutaj też odrobina śniegu ale wiatr zniechęca do spacerów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie tam u Was jest, zimowa sceneria zachwyca... Cudna wyprawa! Pozdrawiam cieplutko! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. U nas jest okropnie zimno i wietrznie, ale śniegu nie ma. W święta padał deszcz.

    OdpowiedzUsuń
  8. Och, dziękuję Ci za ten wpis. U nas święta były deszczowe, nawet na mróz nie można było liczyć. Piękną miałaś wycieczkę 😍

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię takie leśne klimaty pokryte śniegiem. Spotkanie z jeleniami musiało być dużym przeżyciem.

    OdpowiedzUsuń
  10. U ciebie jak zwykle przepiekne zdjęcia pięknych miejsc 😍

    OdpowiedzUsuń
  11. Zazdroszczę, w Wielkopolsce ani płatka śniegu :( Piękne zdjęcia i na pewno była to cudowna wycieczka.

    OdpowiedzUsuń
  12. I w taką pogodę spotkać dwa rowery, ale to chyba nie było bezpieczne zachowanie....

    OdpowiedzUsuń
  13. To musiała być wspaniała wycieczka! Piękne okolice! KasiaK

    OdpowiedzUsuń
  14. Cała sceneria jest zachwycająca! Aż miło popatrzeć. U nas w NI jak na razie 12 stopni, o śniegu można pomarzyć

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękna sceneria! Nic tylko jechać i podziwiać na żywo! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Z tym śniegiem to trochę słabo, no ale co zrobić, taki mamy klimat, niestety... U nas ciągle kilka stopni na plusie, czasem deszczyk popada, o śniegu to na razie nie ma co marzyć. Spotkanie z jeleniami to zawsze magiczna chwila :). Ja najczęściej spotykam sarny, nawet na okolicznych polach w ciągu dnia. Czasem dziki przebiegną leśną drogę. Na jelenie natknęłam się w lesie parę lat temu, były blisko i dostrzegły nas, przyglądały się dłuższą chwilę - było pięknie :).

    OdpowiedzUsuń
  17. Co roku czekam na białe Święta a śniegu niestety brak. Teraz już może dla mnie nie przychodzić - nie akceptuję spóźnialskich :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Akuratnie brzmi i wygląda: biały Biały Kamień :-)
    Zupełnie inaczej czyta się opis szlaku, jeśli zna się go chociaż trochę.
    Szkoda mi tych brzóz przygiętych śniegiem. Wiadomo, że niektóre wyprostują się, ale ileż widać połamanych.
    Aniu, od miesiąca nie byłem na włóczędze i czuję coraz większą tęsknotę. Pojadę nie wcześniej, niż za dwa tygodnie.
    Zaraz! A czy nie masz na głowie tej czapki od zimowych kąpieli?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ta sama czapka 😀 a drzewa łamią się co zimę. Tak już jest.

      Usuń
  19. I właśnie dlatego nie jestem zwolennikiem tezy iż odwiedzanie ponownie tego samego miejsca to strata czasu. Zawsze można zobaczyć coś nowego. Co do śniegu 🤔 nie kocham zimy, ale obiektywnie patrząc na strumyki, w których wody już nie ma, bądź płynie ledwo zauważaną strużką, to jednak przyznam, że śnieg by się przydał.

    OdpowiedzUsuń