Nie wybieram się na długie eskapady. Wystarczy mi półtorej godziny i przejazd po okolicznych pagórkach z ulubionymi podjazdami. W piątkowe popołudnie pojechałam na Kotlinę, Sztywny podjazd nie zrobił na mnie większego wrażenia, z czego bardzo się ucieszyłam. Codzienne podjazdy do sąsiadki po mleko przynoszą efekty.
Ze zbocza Zamkowej rozciaga się niesamowity widok na całe Pogórze Izerskie. Ma się wrażenie, że oto świat leży u naszych stóp. Jeśli zamiast spojrzeć na północ, odwrócimy się na południowy wschód zobaczymy Blizbor i Dłużec, a nawet Kufel. Lubię ten widok - śledzę wzrokiem wszystkie ścieżki na stokach Blizbora, dopasowuję je do tak dobrze znanych miejsc. Z tej perspektywy wyglądają zupełnie inaczej. Niestety oprócz owych zapierających dech w piersiach pejzaży zobaczymy tez inne, o wiele mniej przyjemne widoki. Nie dość, że stoimy nieopodal ruin wspaniałych niegdyś pensjonatów, to jeszcze na rozjeżdżonej ciężkim sprzętem łace składowane jest drewno wycięte na zboczach Dłużca.
Z Zamkowej do Gierczyna prowadzi polna droga, tak stroma i kamienista, że w jednym miejscu zeszłam z roweru ( ja zdecydowanie wolę podjazdy!)
Niedzielę spędziłam leniwie, głąszcząc kozy, opalając się na słoneczku, czy... przerabiając trzy litry owoców dziekiej róży, które zerwałam między Rębiszowem a Mlądzem przed południem.
A dzisiaj postanowiłam obadać inny podjazd- w Przecznicy. Tak jakoś sie złożyło, że tę trasę pokonywałam zawsze w odwrotnym kierunku. Podjazd nie jest strasznie stromy, ale dosyć długi. Najpierw jedzie się przez wieś. Przecznica jest bardzo ładnie zagospodarowaną wioską z licznymi agroturystykami. Wyraźnie widać różnice miedzy nią a Gierczynem (choć i Gierczyn ładnieje z roku na rok)
Za wsią kończy się asfalt i zaczyna szuter, którym podejchałam do stóp Tłoczyny. Ostatnio byłam tu latem i zbierałam poziomki. Zjazd do Dwóch Mostków wydawał mi się strasznie stromy i niebezpieczny zawsze trzymam tam palce zaciśnięte na hamulcach. Podjazd jest o wiele przyjemniejszy. Po lewej stronie widzimy Tłoczynę, przed sobą Dłużec, po prawej las na zboczach Dłużca. Ponieważ wybrałam się po południu, słońce świeciło pod dużym kątem, a cienie wydużały się. Ciemny Wądół ukrył się w cieniu, za to wierzchołki drzew na lewym brzegu Mrożynki odcinały się jasnością od ciemniejących świerków prawego brzegu. Liczne buki pokryte żółto- pomarańczowymi liśćmi dopełniały całości.
O tej porze było tu zupełnie pusto. Drwale pojechali do domów, rowerzyści objeżdżali te trasy w niedzielę, Słychać było jedynie pokrzykujące tu i ówdzie ptaki.
Do domu zjechałam w sam raz, by zamknąć swoje kozy i pojechać po mleko. Dni zrobiły się już krótkie. Na zboczu Kufla słońce pojawia się kilka minut przed ósmą. A chowa się ok. 16.00.
Rano w okolicach 7.00 zachwycam się czerwona łuną wschodu, ale słońce widzę znacznie później, gdy wychodzi już jasne zza lasu. Zachód, jeśli mam szczęście obejrzę wracając z mlekiem przed 19.00. Wtedy zamiast skręcić na swoją łakę i do domu, jadę pwoyżej "alkowego lasu", wjeżdżam na niewielką przełęcz pod Kuflem i stamtąd obserwuję łunę zachodu.
Jeśli chcecie zobaczyć, jak zachowują się moje zwierzaki to zapraszam na film:
Fajne te opowieści o prostym życiu. Pełne obowiązków ale i radości. Mnie nowa praca daje o dziwo chwilę na pisanie. Zwłaszcza druga zmiana która właśnie się kończy. Na razie tak przynajmniej to wygląda. Tu dziś było słonecznie a ludzie przez to jacyś milsi. Z wyjątkiem rasowych fałszywców ale to margines znajomych z pracy. Spokojnego szumu wiatru na zboczu Kufla.
OdpowiedzUsuńPrzesympatyczne są te kozie dziewczyny. Mnie zawsze intrygują ich oczy, a szczególnie prostokątne źrenice. Fajnie mamy kilka dni pięknych słonecznych, aż chce się wychodzić z domy.
OdpowiedzUsuńOstatnie dni faktycznie zachęcają :) oby jak najdłużej.
OdpowiedzUsuńAndrzeju, życie w górach chyba właśnie takie jest. Moją idolką była tu zawsze sąsiadka, która tu się urodziła i wychowała. Od niej uczyłam się pogody ducha. Podziwiałam ją i nadal podziwiam za wewnętrzne ciepło i akceptację świata takiego, jakim jest. Masz rację, że gdy wyjrzy słońce to i ludzie stają się pogodniejsi!
OdpowiedzUsuńAleksandro, oczy mają niesamowite! A ile różnych dźwięków wydają!
Agato, niech trwa to piękno!
Tak często się ze mną ostatnio zgadzasz jak nigdy przez ostatnie 30 lat. To dobrze, może dorośliśmy i zostało w nas to co dobre. Nie znam powodów wyborów jakich dokonałaś jest szansa że pożyjesz w tym spokoju nieco dłużej niż ja. Statystyki i tak są przeciwko więc to pewne. Pomyśl jeszcze ze Ślubnym o pszczołach. Podobno to bardzo uspokaja i poprawia jakość życia. Pszczelarze to fajne chłopaki a Pszczelarki to już wprost super dziewczyny. Przynajmniej te które spotkałem. Fakt że były sporo starsze ale to problem przemijający. Pisz swoją książkę. Znajdę czas żeby ja przeczytać jak tylko powstanie.
OdpowiedzUsuńPamiętam drogę na Zamkową i widokowe miejsce bliżej lasu. Na jego brzegu widać ruinę bramy wjazdowej. Wydaje mi się, że to strome miejsce, o którym napisałaś, też pamiętam, droga wychodzi tam z jakiegoś niewielkiego lasku, który przecina, ale te szczegóły widzę niewyraźnie. Natomiast dobrze pamiętam drogę u stóp Tłoczyny, las rosnący na omszałych kamieniach i kamienisty strumień na brzegu lasu. Zazdrościłem Izerom tego strumienia. Wspomniałaś Mrożynkę, to właśnie ten strumień?
OdpowiedzUsuńŁadnie tam masz, ładnie.
Obejrzałem film. Oj, wrażenie na mnie zrobiły Twoje słowa o czasie, którego kiedyś goniłaś, a teraz masz bez gonitwy. Pogratulować.
Andrzej ma rację! Anna Pszczelarka, ładnie brzmi.
Andrzeju, pszczoły to chyba nie nasza bajka. Proponowałam zamontowanie tzw. hoteli dla zapylaczy, ale nie dało rady. Zostaniemy przy zwierzakach. Ksiażkę piszę. Cały czas po małym kawałku, po stronie.
OdpowiedzUsuńKrzysiu, miejsca widokowego pod Zamkową nie da się zapomnieć :) Strumień, który Cię tak urzekł to właśnie Mrożynka. Wiesz, dopiero teraz spostrzegam, jak bardzo byłam zagoniona, jak wiele wymagałam od siebie. To był ostatni dzwonek, by zwolnić.
Mów mi tak jeszcze, mów, Anno, a może rzucę to wszystko, co mnie tutaj krępuję i wrócę.
OdpowiedzUsuńAch... pięknie było przez kilka dni :-) My też cieszyliśmy się piękną październikową pogodą :)
OdpowiedzUsuńKrzysiu, wiesz, że będę, bo tu czuję się szczęśliwa!
OdpowiedzUsuńMagdo, taką aurę trzeba było wykorzystać maksymalnie! Dziękuję za wizytę.
No i przyszedł listopad..
OdpowiedzUsuńTaka Troche, listopad też bywa piękny ze swoją mglistą, nostalgiczną aurą.
OdpowiedzUsuńDawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń