W tym roku nie mam swoich pomidorów, więc nie będzie zbyt wielu słoików z własnym przecierem pomidorowym. Trzeba było go czymś zastąpić Tak pojawił się pomysł przygotowania ostrych sosów owocowych. Na pierwszy ogień poszła wiśnia. Do przetartych wiśni dodałam cebulę i paprykę chili w przyprawie, bo tylko to znalazłam w kuchni. Sos wyszedł na tyle dobry, że został mi jeden mały słoiczek.
Podbudowana tym sukcesem przygotowałam jeszcze dwa warianty sosów: jabłkowy-łagodniejszy i śliwkowy- bardzo pikantny.
Chutney jabłkowy:
składniki:
1 kg papierówek
3 nieduże białe papryczki ("jedne są ostre jedne nie"- powiedział rolnik, który sprzedawał mi te cuda)
2 cebule
1łyżeczka soli
łyżka gorczycy.
Wykonanie:
Owoce i warzywa udusić z przyprawami, zmiksować, sprawdzić smak (ja dodałam jeszcze trochę czerwonej chili, bo białe papryczki okazały się "ostre mniej")
Przełożyć do słoiczków zapasteryzować.
Chutney śliwkowy:
składniki:
1/2 kg soczystych śliwek (u mnie renklody)
2 słodkie małe czerwone papryczki (takie od rolnika a nie z hurtowni)
1 ostra chili
cebula
1 łyżeczka soli
łyżka gorczycy.
Owoce i warzywa pokroić, udusić z przyprawami, zmiksować. Przełożyć do słoiczków zapasteryzować.
Przyznam, że oba sosy cieszyły się sporą popularnością w czasie ostatniego grillowania. A ja nie muszę już kupować keczupu, który jak wiadomo do zdrowych nie należy.
A dzisiaj byłam na borówkach, więc będzie słodko-kwaśny sos borówkowo-jabłkowy, który uwielbia Gui. Zerwałam też już miechunkę pomidorową, więc i sos z miechunki ze szpinakiem lada dzień się udusi.
P.S. Jeśłi któryś z moich przetworów Was zainteresował, zapraszam w niedzielę do Kopańca na jarmark. Sporą częśc moich piwnicznych cudów można tam kupić.
Zadziwiłaś mnie tymi wyrobami i pomysłem na nie. Naprawdę, nie kłamię! :-) Takie proste, i niewątpliwie, jeśli mam oceniać po składzie i wykonawczyni, dobre. Także… uniwersalne. Wyobrażam sobie, że można dodać do jedzonej kanapki właśnie jak ketchup, ale i drugiego dania obiadowego. Jest inne, niebanalne, a kombinacji składu i smaku zapewne można wymyślać bez końca.
OdpowiedzUsuńWiesz, już wcześniej myślałem, że będąc na emeryturze chciałbym trochę robić przetworów – jak robiłem kiedyś, nim na dobre wyjechałem w wieczną delegację. Podsuwasz mi pomysły i utwierdzasz w postanowieniu.
Prawa, że proste? Aż sama się zastanawiam, czemu wcześniej na to nie wpadłam! Owszem robiłam borówki do mięsa i jabłka z solą, czy miechunkę ze szpinakiem, ale dopiero w tym roku odważyłam się na kolejny eksperyment. Jak widać do wszystkiego potrzebny jest czas...
UsuńCieszę się, że Cię inspiruję!
Koniecznie muszę spróbować:) Dzięki za przepis.
OdpowiedzUsuńPróbuj, warto!
UsuńZainteresował mnie ten jabłkowy, ten łagodniejszy. Nie jestem fanką ostrego jedzenia i przypraw. Bardzo zaskoczyłaś mnie tym wpisem, jest to totalnie coś nowego.
OdpowiedzUsuńNiestety nie mam możliwości przyjazdu, ale bede musiała skorzystać z przepisu na ten jabłkowy ;)
Buziaki:*
Cieszę się, ze mogłam CIę zainspirować!
UsuńJeszcze nigdy nie robiłam. Muszę kiedyś spróbować :)
OdpowiedzUsuńKiedyś musi być pierwszy raz! Najlepiej gdy jest tyle owoców, jak w tym roku!
UsuńNie pokusilabym się o połączenie takich smaków, ale widzę że wkaperymenty w kuchni to na prawdę fajna sprawa
OdpowiedzUsuńDługo trwało nim przekonałam się do takich połączeń, ale naprawdę warto!
UsuńW tym roku dałam sobie spokój z przetworami, ale w przyszłym roku na pewno i wtedy wypróbuję Twój przepis. Udostępniam!
OdpowiedzUsuńNie przypominam sobie, bym kiedykolwiek nie robiła przetworów ( a zaczęłam jako dzisięciolatka!)
UsuńWow napewno wypróbuje.
OdpowiedzUsuńWarto! U mnie już kolejna partia została zagotowana!
Usuń