Z Gravmageddonem to jest tak, że pada zawsze. Tylko raz, w
pięcioletniej historii tej imprezy, przejechałam trasę na sucho – to była
pierwsza edycja w 2021r. Burza i oberwanie chmury nadeszło drugiej nocy, gdy na
trasie pozostali już tylko najwytrwalsi zawodnicy. Każda kolejna edycja
oznaczała dla mnie moknięcie. 
I tak w 2022 r. po koszmarnie upalnym dniu załamanie pogody
nadeszło nocą – ulewny deszcz i gwałtowne burze przetoczyły się przez Góry
Izerskie, Kaczawy i Rudawy Janowickie. Ze szczytu Góry Szybowcowej obserwowałam
rozświetlaną kolejnymi rozbłyskami Jelenią Górę. W 2023 r. padać zaczęło w momencie,
gdy wyjeżdżałam drugiego dnia o poranku z Domku Pod Orzechem, gdzie
zlokalizowany był pitstop i padało już do samej mety. Rok temu, podczas
czwartej edycji padało właściwie od startu, ale nie były to jakieś straszne
ulewy. 
I by tradycji stało się za dość rok 2025 r., piąta edycja
kultowego maratonu i mój piąty w nim start nie obyły się bez deszczu.