czwartek, 10 sierpnia 2023

Domek pod Orzechem jako pit stop na Gravmageddonie


 Pierwszy weekend sierpnia już tradycyjnie upływa nam pod znakiem maratonu rowerowego Gravmageddon. Po raz trzeci organizowaliśmy pit stop przy Domku pod Orzechem. Tym razem jednak trasa poprowadzona została w taki sposób, że w Gierczynie usytuowano drugi przepak i punkt żywieniowy. To dało nam ogromne pole do popisu, ale wymagało też sporego zaangażowania.

Gravmageddon- rowerowe szaleństwo jakich mało


Gravmageddon to grawelowy maraton rowerowy biegnący przez Karkonosze i Góry Izerskie. Organizowany jest na dwóch dystansach: około 350 km i 135 km. Pit stop w Domku pod Orzechem to 270 km dystansu long i 80 km dystansu short. Kolarze z długiego dystansu, nim do nas dojadą muszą pokonać Karkonosze z Przełęczą Karkonoską i Odrodzeniem oraz wjechać na Jeszted w Czechach. Zatem pierwsi zawodnicy pojawiają się w piątkowy wieczór, ostatni dojeżdżają w niedzielny poranek. I o ile najszybsi mieli całkiem znośne warunki pogodowe, bo nie padało i nie wiało, to ci, którym nie udało się zmieścić w 24 godzinach, przeżyli przymusową wielogodzinną deszczową kąpiel.  

Punkt żywieniowy przy Domku pod Orzechem


O tym, że tym razem będziemy obsługiwać drugi przepak wiedzieliśmy od dawna, mieliśmy więc czas, by dobrze to sobie rozplanować i zorganizować. Już rok temu myślałam o wciągnięciu w organizację Koło Gospodyń Wiejskich w Gierczynie. Teraz nadszedł czas realizacji planów. Wymyśliłyśmy sobie, że podawać będziemy dania gorące i kanapki oraz ciasta. Standardowo była też kawa, herbata i kompot.


Pogoda nie rozpieszczała kolarzy, do nas dojeżdżali zmęczeni i zmarznięci. Możliwość zjedzenia ciepłego posiłku i wypicia gorącego napoju była dla nich zbawienna, czemu wyraz dawali w licznych komplementach pod adresem koła. 

Podobnie też jak w ubiegłych latach, najbardziej zmęczeni mogli liczyć na nocleg pod naszym dachem. Kilka osób z tej możliwości skorzystało, inni drzemali pod wielkim namiotem na leżakach, materacach i kocach, czyli wszystkim, co ściągnęliśmy z naszego strychu.  


Przez trzy dni i dwie noce nakarmiliśmy około 400 osób z dwóch dystansów. I choć wszyscy zawodnicy byli zadowoleni, to my już wiemy co chcemy poprawić, co trzeba zorganizować inaczej. Pewne wnioski nasuwały się nam już w trakcie, a burza mózgów jeszcze przed nami.  Trzeba przyznać, że wsparcie wiejskiej społeczności i zaangażowanie KGW, sołtysa i strażaków było nieocenione, a w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej, bo wszyscy już będziemy mieć doświadczenie.

O maratonie z punktu widzenia uczestnika napisze Chuda. 

Zdjęć szukajcie na profilach Krisa oraz Pawła 

Kris on tour

Paweł Zatoński


4 komentarze:

  1. Super! Ale się działo. Kiedy można bookować Noclegi na 2024? :—)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że na nudę nie możecie narzekać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ból to ściema? Nooo... prawie się zgadzam :-)
    Aniu, sądząc po zdjęciu, Ślubny dostał w kość. Ty chyba też, ale trzymałaś fason.
    Przyznam, że dla mnie Wasze zaangażowanie, cała impreza, to trochę jak opis innego świata. Lepszego, bo budowanego przez ludzi działających na rzecz lokalnych społeczności i robiących coś dla innych.
    Krzysiek Gdula

    OdpowiedzUsuń