wtorek, 18 lutego 2020

Lutowy przekładaniec pogodowy i zielona zupa


Ostatnie dni przynoszą nam pogodowy kalejdoskop na zmianę pojawiają się intensywne opady śniegu, lekki mróz, by dwa dni później kusić wiosennym słońcem. W ciągu jednego dnia możemy mieć śnieżycę, gradobicie, tęczę, błękitne niebo. A wszystkim tym zjawiskom towarzyszy silny, czasem huraganowy wiatr.
Zamiast więc wędrować po górach, spędzam czas w domu, wybierając się jedynie na krótkie spacery po najbliższej okolicy. A wiejski dom żyje swoim życiem...






Zimowy poranek na wsi

Tęcza o poranku
Choć pogodę mamy kapryśną, to widać już różnicę w długości dnia. Gdy otwieram oczy między szóstą a siódmą, jest już jasno, a słońce zabarwia widnokrąg na różowo. Chyba, że jest mgła, bo wówczas otula nas szara mgła. Przed ósmą wychodzę nakarmić zwierzaki i wydoić kozy, które, gdy tylko pogoda sprzyja , wychodzą potem na pastwisko. Dzięki temu mają dostęp do smakołyków i dają coraz więcej mleka. Ze świeżego mleka przygotowuję swoje śniadanie i budzę Ślubnego. A potem... to już zależy od dnia. Czasem szyję, czasem czytam, czasem wpadam w szał gotowania lub pieczenia i szykuję smakołyki na kilka dni. Bywa, że tak jak dzisiaj, zabieram na spacer Jasia i szukając w miarę bezwietrznych miejsc przemierzam swoje kilometry.



Zupa krem z brokułów

Coraz bardziej tęsknię za świeżymi, młodymi warzywami. Na łąkach szukam schowanych wśród suchej trawy młodych listów, by choć w ten sposób wzbogacić dietę. Te nikłe jeszcze nowalijki nieuprawne dodaję do wszelkich potraw. Ozdabiają na przykład zieloną zupę z brokułów, którą przygotowałam wczoraj z mrożonych różyczek kupionych na wagę w Kauflandzie w czasie naszej ostatniej wizyty w Jeleniej Górze.

Składniki:

400 g mrożonych brokułów
1 l bulionu warzywnego
2 jajka
łyżeczka kminu rzymskiego
sól, pieprz

Wykonanie:

Brokuły wrzucamy do bulionu i gotujemy aż zmiękną. Zupę miksujemy w trakcie blendowania wrzucamy dwa surowe jajka, dzięki czemu zupa ma cudownie kremową konsystencję. Doprawiamy kminem, solą i pieprzem.
Ślubny zażyczył sobie grzaneczek, więc zrobiłam je z pszennego domowego chleba. Dodatkowo starłam kawałek koziego sera. Krem z brokułów podałam w dużych kubkach z Bogucic. Zupę ozdobiłam kleksem koziej śmietanki i posiekanymi nowalijkami nieuprawnymi.




Wieczorny spacer

Późnym popołudniem wiatr nieco ucichł, wzięłam więc psa na spacer. Przy okazji postanowiła nazbierać leszczynowych kotków do chleba. Poszliśmy łąkami poniżej Kufla, w stronę Gierczyna.
Szarzało już, więc zdjęcia nie są wyraźne. Kontury zaczynały się zamazywać, a zręby skalne dawnych wyrobisk przybierały fantastyczne kształty. Na horyzoncie czerwieniła się łuna zachodu wąskim paskiem wskazując miejsce, gdzie słońce ukryło się za widnokręgiem.
To był dobry spokojny dzień na wsi.








32 komentarze:

  1. Jakże inaczej, spokojnie u Ciebie tam życie płynie....AsiaK

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo taką zupkę chętnie bym zjadła! Moje smaki <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziadek Andrzej18 lutego 2020 21:16

    Sielsko i anielsko. Jest czego zazdrościć. Inna rzecz to trzeba lubić takie pustkowie, odległości i pewne zagubienie z dala od świata. Może na emeryturze docenił bym te uroki.

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu dni są trochę dłuższe i już o poranku nie ma takiej nocy, jak miesiąc temu :) W lesie nad Wami jeszcze leży trochę śniegu, czy już stopniał? Tam, jak sama wiesz, często jest granica białego puchu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śnieg leży już tylko powyżej górnego asfaltu. Wiosna się zbliża?

      Usuń
  5. Pogoda faktycznie jest ostatnio bardzo zmienna, zwłaszcza ten silny wiatr odbiera ochotę na spacery. A takiej zielonej zupy chętnie bym skosztowała, żeby się rozgrzać - samo zdrowie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Samo zdrowie! A wychodzenie z domu w czasie takich nawałnic jest po prostu niebezpieczne.

      Usuń
  6. Ach, te wschody i zachody ... nie sposób przejść obok nich obojętnie:-)
    Słońce i ciepło wygoniło mnie na zewnątrz, wstrzeliłam się w dziurę między deszczowymi chmurami i zbudowałam podniesioną grządkę na rozsady; ależ macie skały, skałki i kamienie, każde może byc pomnikiem przyrody; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O grządkach też już myślałam. Właśnie Ślubny naprawiał mój rozsadnik.

      Usuń
  7. Ale zrobiłam sobie smaka na taką zupke. Mniam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Tęcza zimą, cudowny widok, też ostatnio trafiliśmy na nią w górach :) Pięknie tam u Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  9. uwielbiam zupy kremy, niestety w moim wykonaniu wychodzą nie do końca dobre, ale mam od tego specjalistów :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zupę krem z brokułów z chęcią bym zjadła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My bardzo lubimy zielone zupy, więc i ta jest często.

      Usuń
  11. Aniu, kozy doisz raz czy dwa razy dziennie?
    Zupa przybrana zieleniną wygląda apetycznie.
    Leszczynowe kotki suszysz i mielesz, czy jakoś inaczej dodajesz do ciasta chlebowego?
    W niedzielę widziałem ich mnóstwo w lasach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kozy doi się raz dziennie. A leszczynowe kotki suszę i kruszę. Nie trzeba mielić.

      Usuń
  12. Odpowiedzi
    1. Przyznam, że zdjęcia wyszły prawie tak dobrze, jak smak zupy.

      Usuń
  13. W mojej codzienności coraz więcej czasu zajmują spacery w otoczeniu natury, ciężko je łapać w centrum miasta, ale na szczęście bliskość parku pomaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda jeszcze nie dostrzegłam pierwszych oznak wiosny, ale już pierwsze nieśmiałe ptasie śpiewy umilają spacery.

      Usuń
    2. O tak! Parki są zbawieniem dla mieszkańców miast! A ptaki faktycznie odzywają się już wiosennie.

      Usuń
  14. Takie kuchenne wynalazki biorę w ciemno, szkoda że pogoda nie dopisywała, bo w takim miejscu przy dobrej pogodzie widoki muszą być niesamowite ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z naszej górki widać kominy elektorwni odległej o 85 km. Tak, mieszkam w ciekawym miejscu.

      Usuń
  15. ... bardzo ładne zdjęcia ze spacerów :) ...

    OdpowiedzUsuń
  16. Ech, jak ja bym na wieś wyjechała na zawsze...zazdroszczę ci...

    OdpowiedzUsuń
  17. Fakt, dnia już przybyło, co mnie cieszy... jak kozę wyjście na pastwisko 😂 Ale ten wiaterek potrafi zdołować 😤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te wiatry są masakryczne, odechciewa się jeżdżenia rowerem.

      Usuń