niedziela, 30 lipca 2017

Święto Kaszy po raz dwudziesty

Są takie święta w kalendarzu imprez, na których nie może nas zabraknąć. Takim wydarzeniem jest niewątpliwie Trzebiatowskie Święto Kaszy. Trudno sobie wyobrazić, aby odbyło sie ono bez Słowian z Baszty Kaszanej.
W tym roku mniej zaangażowałysmy się w święto, gdyż Chuda przyjechała dopiero w piatkowy wieczór, a ja myślami jeszcze siedzę w Izerach. Obowiązki "ogarnięcia" Chąśby przejęła koleżanka i całkiem nieźle jej to poszło, ale o tym za chwilę.

wtorek, 25 lipca 2017

KIlka refleksji po Izerskiej Gali Folkloru

Niedziela miała być dniem błogiego nieróbstwa i w sumie, prawie nam się udało. Prawie, bo choć poczatkowo nie planowaliśmy udziału w Izerskiej Gali, to po obiedzie i tak zjechaliśmy do Mirska. Bywamy tu praktycznie co roku i obserwjemy, jak zmienia się charakter imprezy, jak z niedopracowanych dni miasta staja się licząca i świetnie przygotowanym świętem folkloru. 

niedziela, 23 lipca 2017

XIV Klasyk Kłodzki- 100 km po górach

Nie ma gigi!??? Ta elektryzujaca wiadomość prawie zniweczyła nasze weekendowe plany. Co roku o tej porze jeździmy na Klasyk Kłodzki i pokonujemy najdłuższy dystans. A tu taka straszna nowina! Zastanawiamy się, czy jest sens jechać kilka godzin samochodem, by spędzić na rowerze ok. 5 godzin. Messenger rozgrzał się do czerwoności. Wreszcie podejmujemy decyzję, że jedziemy, ale tylko z jednym noclegiem. Cóż... nie pójdę na prawdziwki, których ponoć mnóstwo rośnie w Górach Orlickich. I tak, w piątkowe popołudnie meldujemy się w Zieleńcu. Noclegi tradycyjnie zamówiłam w Zielenieckiej Chacie. Lubię klimat tego miejsca.

piątek, 21 lipca 2017

Lemoniada z koniczyny


Gdy rok temu pierwszy raz przygotowałam szampan z czarnego bzu, nie podejrzewałam, że lemoniady kwiatowe wejdą na stałe do naszego repertuaru napojów ulubionych. Mając nieograniczony prawie dostęp do kwiatów rozmaitych, eksperymentuję ze smakami. Zwłaszcza, że wykonanie jest dziecinnie proste.

niedziela, 16 lipca 2017

"Król Artur", czyli o Arturze, który nie chciał być królem

W sobotnie popołudnie wybrałam się z Krzysiem na randkę. Taką prawdziwą - z kwiatami, szykowaniem się, butami na obcasie, dobrym jedzeniem i kinem. I rozmowami. O filmach, jedzeniu i życiu. 

Zjedliśmy na wrocławskim rynku pizzę, pospacerowliśmy wokół ratusza (po nierównym bruku, co wywoływało w moim chłopaku niesamowitą radość - sadysta - miał trampki!), chwilę oglądaliśmy pokaz fireshow (aż zatęskniłam za moimi POI). Wczesnym wieczorem ruszyliśmy do CH Arkady, by kupić bilety do kina i usiąść jeszcze na coś słodkiego w którejś z pobliskich kawiarenek. I o ile strona multikina wyświetlała repertuar dla tej lokalizacji, o tyle miła pani z obsługi stwierdziła, ze kino zamknięte do odwołania i niestety ale tylko Pasaż Grunwaldzki. Za tę niedogodność dostaliśmy vouchery na zakup biletów w niższej cenie i ruszyliśmy na przystanek w poszukiwaniu czegoś, czym dojedziemy do Pasażu. Po dotarciu na miejsce kupiliśmy bilety i poszliśmy jeszcze na lody. 
http://www.impawards.com/2017/posters/king_arthur_legend_of_the_sword_ver5_xlg.jpg

Perski Jarmark Izerski w Kopańcu

Farma 69 w Kopańcu to miejsce niezwykłe, które jak wiele innych czekało na moment, bym je odwiedziła. Pretekstem do obejrzenia osady słowiańskiej stał się Perski Jarmark, który systematycznie jest w niej organizowany. Kilka razy już się tam wybierałam, ale niesprzyjająca aura ciągle mi przeszkadzała. Tym razem, mimo niezbyt pomyślnych prognoz zdecydowałam się pojechać.

piątek, 14 lipca 2017

Bardzo lekka zupa krem z kabaczka z pomidorami

Wiecie, jaka mnie radość ogarnia, gdy widzę kolejne zawiązki dyni, kabaczka, cukinii czy patisona na mojej działce? Od razu myślę, jakie danie tym razem ugotuję!
Ponieważ uwielbiamy zupy, więc padło na zupę, a dokładnie krem z pomidorami. Ostatnio śmiałyśmy się z Gui, że nasza kuchnia robi się coraz lżejsza, więc i to danie do lekkich należało i z  pewnością spodoba się wegetarianom, bo całkiem vege było.

Poranna kawa pod orzechem- wiejskie życie w rytmie slow

Każdy, kto odwiedził Domek pod Orzechem, wie, że nic nie smakuje tak dobrze, jak kawa pita o poranku przed domem. Często to jej zapach oraz terkanie starego ekspresu do kawy (TO JESZCZE DZIAŁA???) budzi domowników i gości. Potem, w ciągu dnia wypijamy hektolitry naparów, soków i lemoniad, ale rano króluje kawa.

wtorek, 11 lipca 2017

Wycieczka do Miedzianki i nad Kolorowe Jeziorka

Browar Miedzianka jest miejscem, które po wielokroć mijałam w czasie maratonu Liczyrzepa i za każym razem wyobrażałam sobie, że siedzę na tarasie i pije chłodne piwo... Tym razem prawie się udało. Prawie, bo chłodne piwo pił Ślubny, ja zadowoliłam się latte ( nie wiem, czy, gdyby wiedział, jak potem przewiozę go do Wieściszowa i Kolorowych Jeziorek, to tak chętnie oddałby mi kierownicę)

niedziela, 9 lipca 2017

III Supermaraton Szosowy "Szlakiem Don Kichota"

7 lipca do pracy bladym świtem ruszyłam samochodem z zapakowanym już rowerem i wszystkimi potrzebnymi na trasie rzeczami. Po pracy zjadłam coś na szybko i wyjechałam z Wrocławia do Krotoszyna. Tam przepakowałam z Krzysiem samochody, mój troskliwie wstawiłam do garażu i ruszyliśmy do Nietążkowa na III Supermaraton Szosowy Szlakiem Don Kichota.

piątek, 7 lipca 2017

Wiejska sielanka


Z ogniska unosi się aromatyczny dym- rano wykarczowałam rozrośnięty nad wyraz bez i teraz Ślubny pali gałęzie. A wydawało się, że z dzisiejszego ogniska nic nie wyjdzie, bo po południu zawarczało w odddali, błysnęło się, zerwał się silny wiatr...

środa, 5 lipca 2017

Bałtyk- Izery podejście trzecie

Droga hipnotyzuje... Gdy jedziesz n-tą godzinę, jest już tylko droga, rower i mijane pejzaże. 24 godziny, które porządkują myśli, odczucia, ustalają priorytety.

poniedziałek, 3 lipca 2017

Jedziemy do Wisły!

Niemal za samym oknem szemrała nam Wisła <3 
Właściwie, to pojechaliśmy. Przełomowy weekend czerwca i lipca spędziłam wraz z Krzysiem i Damianem spędziliśmy w górach. Główny zamiar był jeden - pojeździć na rowerach. Panowie startowali w Road Maratonie - Krzyś na dwóch pętlach, Damian na jednej. Zanim jednak pętle i maratony, był piątek. W piątek rano wsiadłam w golfa i z Wrocławia ruszyłam do Krotoszyna. Zjadłam wczesny obiad przygotowany przez tatę Krzysia, przepakowaliśmy samochody, zamknęliśmy moją limuzynę w garażu (w ogłoszeniu o sprzedaży nie omieszkam o tym wspomnieć) i ruszyliśmy do Ostrowa po Damiana. Najpierw jednak zahaczyliśmy o kawiarnię w centrum handlowym i uzupełniliśmy poziom czekolady. 

sobota, 1 lipca 2017

Blogowa ekonomia w połowie roku

Na półmetku 2017 postanowiłam podzielić się z Wami "blogową ekonomią", czyli tym, o co wzbogaciłyśmy się dzięki funkcjonowaniu bloga. Nie będę pisała o konkursach, którymi chwaliłam się w marcu (klik), za to napiszę o innych wygranych oraz możliwości testowania produktów. Zacznę jednak od finansów. W marcu pisałam o lokacie w Nest Banku (klik) oraz koncie oszczedzającym w Getin Banku, czyli moich sposobach na oszczędzanie.

Jagody, borówki brusznice- Dzień polskiej borówki

Podjeżdżałam pod Kamienicę. Zatrzymałam się na skrzyżowaniu dróg i wtedy je zobaczyłam- całe połacia jagodzisk bogato obsypanych owocami! Są! Znalazłam jagody, o których marzyłam od kilku dni. Bo przecież niżej na „moich miejscach” w tym roku jagody zmarzły i nie owocują. W jednej chwili zdecydowałam, że nastepnego dnia przyjadę z wiaderkiem i będę zbierać. To idealny sposób na świętowanie Dnia polskiej borówki. Fakt, że ustanowiono go z myśla chyba o borówce amerykańskiej, której zbiory właśnie się w Polsce zaczynają, ale nic nie stoi na przeszkodzie by świętowały borówki jagody albo borówki brusznice.