To był jeden z tych spacerów, gdzie przez pierwsze kilkanaście minut masz konkretny cel, chcesz gdzieś dojść, coś zobaczyć. A potem mózg się wyłącza. Myśli meandrują po zakamarkach, których istnienia się nie spodziewało, płyną niekontrolowane i swobodne, wzrok rejestruje mgliste obrazy, skupiony na miejscu stawiania konkretnego kroku.