piątek, 1 maja 2015

Pracowite Święto Pracy


W ramach majówki w tym roku zostałam w domu z postanowieniem posiania warzyw i pojeżdżenia rowerem. Ale z planami tak już jest, że je życie weryfikuje. W moim przypadku- pogoda. Wstałam o 4.45, ale za oknem było całkowicie ciemno, a niebo zasnuły ciężkie, niskie chmury, z których padał równy rzęsisty deszcz. Psu to oczywiście nie przeszkadzało, więc ze spaceru wróciłam mokra. I tak zamiast oglądać wschód słońca nad Bałtykiem zasiadłam do... kręcenia papierowej wikliny. Postanowiłam, że się nauczę, to się nauczę. Potem zdobiłam naczynia (pudełka na biżuterię i buteleczki na syrop) metodą decoupage. Deszcz nadal siąpił. Przed dziesiątą ustał, ale wtedy należało się spakować na Basztę Kaszaną.
Zdecydowałam, że skoro Chuda umówiła się z dziećmi, to nie możemy ich zawieść i mimo, że Chuda majówkę spędza w Szczecinie (magisterkę pisze i planuje jak wydać dotację na zajęcia dla dzieci w czasie wakacji), to należy się dziećmi zająć. 

O 9.45 powitała mnie ośmioosobowa grupa basztowych wolontariuszy. Dzieciaki szybko zorganizowały się i  gdy ja poszłam obejrzeć rekonstrukcję pochodu pierwszomajowego, one "pilnowały Baszty".
No właśnie- godziny otwarcia wybrałam nieprzypadkowo- założyłam, że jeśli ktoś przyjdzie obejrzeć pochód, to może potem zajrzy do nas. I nie pomyliłam się, ale o tym za chwilę. 

O Grupie Rekonstrukcji Historycznej Nałęcz pisałam już kilkakrotnie. Tym razem nasi miłośnicy historii najnowszej postanowili przypomnieć atmosferę pochodów. Punktualnie o 10.00 sprzed dworca PKP ruszył pochód złożony z milicjantów, pielęgniarek, żołnierzy i "szarych obywateli" Nieśli szturmówki, wykrzykiwali znajome hasła. Na chwilę dołączyłam do znajomych, zapytałam o reglamentację rajstop. którą pamiętam z młodości. Niestety, nie przewidziano rajstop ani wafelków, ani lodów bambino. Nie przeszkadzało nam to wrócić w rozmowach do przeszłości, przypomnieć sobie atmosferę tego radosnego (choć przecież trochę wymuszonego) święta. 

Nim pochód dotarł do Rynku, ja pobiegłam do Baszty, przebrałam się w suknię. Chciałam zabrać dzieci przed Ratusz. Okazało się jednak, że chłopcy postanowili zostać, bo właśnie nadszedł znajomy z dziećmi i chłopcy poczuli się gospodarzami. 

Poszłam więc z dziewczętami, co zaowocowało wizytą grupy fotografów ze Szczecina. Sesja zdjęciowa trwała dobrą chwilę, bo przecież dziewczynki w sukniach,chłopcy w koszulach szyjący własne stroje lub uczący się szycia nie są widokiem codziennym. Potem rozmawialiśmy o ziołach i dzieci umówiły się na zbieranie mleczy, z których jutro będziemy robić syrop.
Dwie godziny szybko minęły. 
Rozpogodziło się, więc przez chwile myślałam, czy nie jechać na działkę. Niestety poprawa była chwilowa. 
Może jutro uda się zrealizować plan?...

5 komentarzy:

  1. Fajna zabawa :) z tym pochodem Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebyś wiedziała, ze fajna, tylko trochę za mało rozreklamowana, znajomi potem żałowali, że nie byli, bo nie wiedzieli.

      Usuń
  2. No, to był super dzień!

    OdpowiedzUsuń
  3. Te deszczowe chmurzyska dotarły do nas 2 maja, w sobotę, piątek był ciepły i słoneczny; nie byliśmy na pochodzie, ale zrobiliśmy wiele pożytecznych prac koło chatki; niecodzienne wydarzenia dzieją się u Was, Aniu, macie dobre pomysły; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń