wtorek, 18 grudnia 2018

Blogerskie spotkania w Domku pod Orzechem


 Mieszkam na odludziu. No, o tym wszyscy doskonale wiecie, wystarczy spojrzeć na zdjęcia z Domkiem pod Orzechem w roli głównej. I choć lubię tę swoją głuszę, to raz na jakiś czas także i ja potrzebuję towarzystwa innego niż tylko Ślubny.

Sąsiedzkie wizyty

Najczęściej odwiedzam wówczas sąsiadów, zwłaszcza, gdy mają dzieci, bo jednak powoli i kontakt z dziećmi znów jest mi potrzebny. O ile rok temu zdarzało mi się „pożyczyć sobie” dwie dziewczynki z pensjonatu, z którymi chodziłam na spacery i jeździłyśmy na sankach, o tyle w tym roku towarzyszę zabawom małej Zosi spod lasu i wspólnie z jej mamą bawimy się zarówno w domu , jak i na dworze.
Teraz, gdy spadł śnieg wspólnie wybudowałyśmy zamek ze śniegu no i oczywiście ulepiłyśmy bałwana. ( rodzice Zosi prowadzą biuro turystyczne, szukacie niebanalnego sposobu na spędzenie czasu w Kotlinie Jeleniogórskiej i okolicy? Szukajcie ich tu: Discover Silesia )

Izerski Włóczykij

Prawdziwym świętem są jednak dla mnie mini spotkania blogerskie, jakie zdarzają się w Domku pod Orzechem co jakiś czas.
Moimi gośćmi są blogerzy podróżnicy, włóczykije sudeccy. I tak kilka tygodni temu odwiedził nas Izerski Włóczykij. Nasza blogowa znajomość rozwijała się już od kilku miesięcy, więc zupełnie naturalnym wydawało się, że czas ja przenieść na płaszczyznę realistyczną. I choć mój gość jest w wieku moich dzieci, to kolejny raz okazało się, że w przypadku pasjonatów wiek zupełnie nie ma znaczenia. Co ciekawe, nieufny zazwyczaj Gringo został obłaskawiony prawie natychmiast i chyba pierwszy raz nie szczekał na nieznajomego. O efektach naszych pogaduszek przy kawie i cieście możecie przeczytać na blogu Izerskiego Włóczykija.

Krzysztof i Jan


Ostatni weekend stał pod znakiem innej blogowej znajomości. Oto po rocznej przerwie zawitali a naszych progach Krzysztof z Janem (tzn, Krzyś po rocznej, Jaś po dwuletniej, bo rok temu zmogła go choroba)
Spotkania z tymi dwoma wędrowcami sudeckimi przeszły już chyba do tradycji. Z Krzysiem widujemy się regularnie od kilku lat umawiając się na zmianę latem w Ustroniu Morskim, gdzie stacjonuje jego lunapark, zimą w Domku pod Orzechem.
Tegoroczne spotkanie miało jednak odmienny charakter, bo po wielu namowach udało się przekonać Krzysia, żeby nie zrywał się ze snu niedzielną nocą , by dotrzeć na świt w Izery, lecz po ludzku przyjechał w sobotę i przenocował. I tak w sobotni wieczór dwaj wędrowcy zawitali w nasze progi: wysoki Krzysztof, dla którego nasz domek jest nieco za niski i znacznie niższy Jaś. Panowie różnią się nie tylko wzrostem, ale także temperamentem i ich przyjaźń zawsze mnie zadziwia.
O ile Krzyś jest niezwykle poważnym człowiekiem o filozoficznym nastawieniu do świata, o tyle Jaś to rodzaj figlarza facecjonisty, który przysłowiami, cytatami i anegdotami wszelakimi sypie jak z rękawa.
Przyznacie, że z takim duetem nie da się nudzić, a czas biegnie niesamowicie szybko.
Zatem sobotni wieczór minął nam niepostrzeżenie. W niedzielę panowie wybrali się w góry, podziwiać Tytoniową Ścieżkę oraz widoki z Kamienicy, o czym przeczytacie na ich blogach, a ja przygotowałam obiad. Popołudnie znów upłynęło nam na pogaduchach i gdy przyszedł czas pożegnania, strasznie ciężko było się rozstać.
O tym, jak ciekawie mijał nam czas niech świadczy fakt, że żadne z nas nie pomyślało o zrobieniu choć jednego wspólnego zdjęcia! Po prostu nie było na to czasu.

Menu


Na spotkania z Krzysiem i Jasiem staram się zawsze przygotować coś na wskroś mojego. Dania, których nie znajdzie się w żadnej innej kuchni.
W tym roku na sobotę przygotowałam zupę krem z białych warzyw, czyli pasternaku i topinambura oraz deskę serów, wędliny własnego wyrobu i warzywa (część jeszcze z przydomowego ogródka)
Na niedzielę był gulasz warzywno-mięsny wołowo-wieprzowy oraz szare kluski kładzione i czerwona kapusta. Do tego ziołowa herbatka oraz na deser murzynek.
Jeśli wcześniej nie kliknęliście w odnośniki do blogów, to teraz zróbcie to koniecznie!


40 komentarzy:

  1. Ależ tam musiała być wspaniała atmosfera, skoro zapomnieliście zdjęć. Super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co ciekawe, zdarzyło nam się to kolejny raz! W sumie z czterech spotkań w Domku nie mamy żadnego wspólnego zdjęcia!

      Usuń
    2. Jak nie było czasu ani myślenia o robieniu zdjęć to na pewno było Wam tam cudnie:):)

      Usuń
  2. Po dwóch dniach choroby przejrzałem dobrze na oczy, więc włączyłem komputer i po zalogowaniu na googlach od razu zobaczyłem nowy wpis u Ciebie.
    To już ponad tydzień minął od naszego spotkania! Czas biegnie stanowczo zbyt szybko.
    Nakreśliłaś ciekawą sylwetkę Janka. Zapytam się go, czy takim widzi siebie :-)
    O zdjęciach ja też nie pomyślałem. Zauważyłem, że rasowy fotograf odruchowo zabiera aparat, ja muszę specjalnie o tym pamiętać, a później pamiętać jeszcze o zrobieniu zdjęć.
    Sobotnia zupa była bardzo dobra. Smak delikatny, nienarzucający się i oryginalny, jak to zwykle w Twojej kuchni. Myślę, że znakomita większość pań i panów parających się gotowaniem nie wpadłaby na pomysł stworzenia takich zestawień. To właśnie, ta Twoja intuicja w kuchni, zadziwia mnie.
    A o zdjęciach może będziemy pamiętać przy okazji następnego spotkania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę to już tydzień? Dziękuję, Krzysiu :) Jak wiesz, nie lubię gotować potrw "zwyczajnych". Do każdej muszę dać coś swojego!.

      Usuń
  3. Kurczę, widzę, że Panowie zrobili sobie całkiem niezłą wycieczkę na Kamienicę - może i pogoda nie była idealna, ale ten deszczyk, mgła i prawdziwie izerska idylla w okolicach Kamienicy zachęciły mnie jeszcze bardziej żeby odwiedzić to miejsce, póki jeszcze drzewa nie zasłaniają panoramy. Nie sądziłem, że jest tam tyle dobrych dróg, no i asfaltów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pawle, każdy, kto wejdzie na Kamienicę jest nia urzeczony! czas na Ciebie!

      Usuń
  4. Czasami mam ochotę przenieść się na takie odludzie zwłaszcza że moje miasto powoli staje się tak zatłoczone że jest człowiek na człowieku :(

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne są takie spotkania! a zupki jestem bardzo ciekawa, bo takiego smaku nigdy nie próbowałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, pewnie, że nie próbowałaś, bo przepis jest autorski ;)

      Usuń
  6. Piękne spotkanie..piękne miejsce...Radosnych Swiąt życzę pelnych śniegu ale bez przesady:):) I wędrowców wnoszących DOBRO do domu:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Pat Loyal! W Doku pod Orzechem tylko tacy wędrowcy się pojawiają.

      Usuń
  7. Kto tam myśli o zdjęciach skoro ważniejsze pewnie były rozmowy:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, nawet Jan, który nie rozstaje się z aparatem, tym razem wyjął go tylko by sfotografować filiżankę i ciasto;)

      Usuń
  8. Aniu, tak mnie odebrałaś, jako figlarza? Szybko mnie rozszyfrowałaś. Ale, niech no ja się trochę bardziej ośmielę i dojdę do siebie. Miałem taki nieprzyjemny czas w moim życiu, ale to powoli mija.
    Aniu, jeszcze raz Tobie i Ślubnemu chce podziękować za miłe chwile.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda, ze nie macie zdjęć, ale pewnie wypad byl udany :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Widać powoli powstaje Dom z kulturą pod orzechem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze 30 lat i domek stanie się legendarny. Pomyśl o plenerze malarskim latem. Warto spojżeć na Izery innymi oczami.

      Usuń
    2. DOmek pod Orzechem już est legendarny ;) Dzieciaki z mojej byłej szkoły (teraz już dorośli) ciagle wspominają te wyjazdy!

      Usuń
  11. Takie kameralne spotkania są super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choć nie powiem - wielkie imprezy też są fajne, ale jak się już ma paczkę znajomych blogerów.

      Usuń
  12. Wspaniałe spotkanie. Takie wypady muszą być naprawdę rewelacyjne :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czasami marzy mi się taka głusza, z dala od ludzi i zgiełku. Sama wprawdzie mieszkam na wsi - ale z tą dawną, prawdziwą wsią nie ma to już zbyt wiele wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, wsie bywają rózne, a ja mieszkam nawet nie na skraju wioski, a w przysiółku.

      Usuń
  14. Fajnie miejsce. Musze przyznać, że ponad wszystko urzekło mnie menu ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Miło jest spotkać się z osobami o wspólnej pasji jaką jest blogowanie. Zazdroszcze Ci tego spokoju wokół domu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WIesz, tu pasją jest nie tylko blogowanie, ale takze chodzenie po górach i czytanie. Mamy mnóstwo wspólnych zaintereswań. A spokoju u mnie nie brakuje.

      Usuń
  16. Świetnie, że udaje się zorganizować takie spotkania :) Zupę krem z białych warzyw chętnie bym zjadła - musi być pyszna!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ale musiało być fajnie!Super. Ja się czuję taka daleka od takich możliwości. Ale kto wie co mnie jeszcze w życiu czeka?
    Pewnie było wspaniale, spotkać się, móc podyskutować.... Oby w przyszłym roku też Wam się takie okazje nadarzały i aby było tak wspaniale, że aparat będzie odpoczywał w szafie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było cudownie! Przy czym warto pamiętać, że średnia wieku blogerów oscyluje ok. 60!

      Usuń
    2. I nie ma w tym najmniejszego problemu! :)))

      Usuń
  18. Fajnie opisałaś spotkanie :) Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Blogerskie znajomości, to znajomości na lata! Warto o nie dbać i je pielęgnować. I spotykać się od czasu do czasu, o!

    Pozdrawiam,
    https://tamczytam.blogspot.com/2018/12/tylko-jeden-wieczor.html

    OdpowiedzUsuń