Poniedziałek Gui zaplanowała jako dzień rowerowy. Miałam okazję z bliska obejrzeć infrastrukturę rowerowa i porównać ją z szczecińska czy trzebiatowską. No... dużo nam jeszcze do Wrocławia brakuje. A już politechnika jest tak przyjazna rowerzystom, że aż uwierzyć trudno. A piszę o politechnice, bo od niej rozpoczęłyśmy wycieczkę- Gui miała do oddania pracę na zaliczenie, więc poczekałam z nią pod drzwiami wykładowcy. Najważniejszym punktem miało być zoo i Hala Stulecia. Przedtem jednak poszłyśmy na kawę i przedyskutowały plan dnia. Okazało się jednak, ze szybko go zweryfikujemy- tłum przed ogrodem zoologicznym skutecznie nas odstraszył. To w takim razie najpierw pojedziemy tam, stwierdziła Gui, a ja już wiedziałam, że chodzi o sklep i bistro, o którym jakiś czas temu przeczytałam na gazeta.pl.
Bistro Mercado Latino to niewielki lokal, który łatwo ominąć, jeśli nie wie się, czego szukać. Gdy Gui zsiadła z roweru i powiedziała: "to tu", rozejrzałam się , nie wiedząc o czym mówi. Jednak, gdy zobaczyłam właścicielkę targającą jakąś skrzynkę do samochodu, zrozumiałam, że dotarłyśmy na miejsce.
Alba Holder, bo to ją zauważyłyśmy, pomogła nam ustawić rowery tak, by nie zawadzały i zaprosiła do środka maleńkiego lokalu. Usiadłyśmy przy jedynym stoliku i zaczęłyśmy się rozglądać: na pólkach i półeczkach południowoamerykańskie specjały, wszystkiego po trochu: przyprawy, herbata, owoce, napoje. Miejsce jest dosyć egzotyczne i wyróżnia się swoistym klimatem.Na ścianach wiszą plakaty i obrazy nawiązujące do kubańskiego charakteru miejsca , a z odtwarzacza płyną ciepłe latynoskie rytmy.
Zamówiłyśmy yerba mate i dostałyśmy ją podaną na sposób argentyński w matero i z bombillą. Ponieważ nie byłyśmy jeszcze zbyt głodne (planowałyśmy przecież najpierw odwiedzić zoo), zdecydowałyśmy się na banany w cieście podawane z... sosem czosnkowym. To zestawienie tylko na pozór zdaje się karkołomne, bo przecież to co kupujemy w supermarketach to tylko jeden gatunek bananów, o czym wie każdy, kto czytał książki podróżnicze. Danie wyglądało apetycznie i było całkiem smaczne.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhragLT3B8g0OLVGhi0UboF-e2wIXGFcbzIGF-jYlMu0kL3CkEYOpnBNIPcU9ebam8NYSIBd0SwNg69GUWOO-pU5-EGCc18RangHWpXRCt16OiKI3G-j72VOP4iD87Jr4ZQiylko3bfv2Ko/s1600/afrykarium.jpg)
Czekając na posiłek , wdałyśmy się w pogawędkę z obsługą, a potem i z samą właścicielką. Dowiedziałyśmy się, że artykuł, który nas przyciągnął sprawił, że coraz więcej osób odwiedza Albę a lokal rozwija się właśnie jest w trakcie przeprowadzki do większego pomieszczenia.
Po wyjściu stwierdziłam, że koniecznie muszę zaopatrzyć się w odpowiednie naczynia, bo yerba mate parzona w dzbanku i pita z filiżanki ma jednak zupełnie inny smak.
Teraz mogłyśmy wrócić do zoo, gdzie Gui chciała pokazać mia nowo otwarte afrykarium.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7HeLlsuSCULC4pBe85wyWe_Uf92TB_BollS4YMEanFLjX9JOOa0fqOtJQAsYYGysrPF-matka9IioF66rCUFszrRm913MOwgveGKAzGBatoRc4G7oGqezAC7AfbOocpoeR_7xlIV9xCYU/s1600/owce.jpg)
Nie przesadzę, jeśli napiszę, że bawiłyśmy się jak dzieci, podglądając podwodny świat: płaszczki, rekiny i żółwia.
Układałyśmy nawet dialogi między rybami i ich monologi wewnętrzne.
Mnie oczarowała płaszczka nakrapiana, Gui siedziała przy kotikach.
Nie zamierzałyśmy oglądać całego zoo, wybrałyśmy się jeszcze do odrarium, obejrzeć dla odmiany rodzime rybki. Po drodze obserwowałyśmy tygrysy i wilki.
Przeszłyśmy przez "małe zoo" zachwycając się kozami i owcami- wrzosówki, które hoduje zaprzyjaźniona blogerka- Inkwi, też były.
Na przeciwko zoo znajduje się Hala Stulecia, ale o niej w następnym poście- za dużo wrażeń na raz.
W zoo nie byłam, w hali kiedys miałam konferencje medyczną. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO hali będę zaraz pisać :)
Usuńnigdy nie piłam yerba mate :(
OdpowiedzUsuńMa dosyć charakterystyczne smak- gorzka, lubię ten rodzaj goryczki.
UsuńUwielbiam ogrody zoologiczne i zapewne dobrze bym się tam bawiła. Omijam tylko miejsca, w których bytują gady, płacy i pająki - patrzenie na nie zupełnie nie sprawia mi przyjemności :)
OdpowiedzUsuńAfrykarium może zachwycić nawet wybrednych zwiedzających. I w odróżnieniu od Ciebie lubię węże i żaby :) (oczywiście w odpowiedniej odległości i za odpowiednio grubą szybą )
Usuń