piątek, 10 lutego 2017

Blondynki na zakupach

W piątkowe południe lub opcjonalnie sobotni poranek Blondynki jada na zakupy do dyskontów. Nie inaczej było i tym razem. Lista zakupów była podejrzanie krotka i trochę się obawiam, że czegoś nie kupiłyśmy, zwłaszcza, że pojechałyśmy po obiedzie, a więc najedzone. W naszym wypadku to ogromny minus, bo... nie zauważamy konieczności zakupu czegokolwiek do jedzenia!
Przy okazji zakupów omawiałyśmy strategie marketingowe różnych firm, bo też w naszym koszu znalazło się trochę produktów promocyjnych.


I tak: mydło w płynie oraz żel pod prysznic DOVE w ramach kampanii https://www.testujdove.pl/ - firma zarezerwowała zwrot kosztów na 10 000 produktów. Chuda stwierdziła, że to dobrze wpisuje się w wizerunek marki, która reklamuje się jako produkt dla każdej kobiety, bo każda jest piękna.
"Nawet, jeśli wydaje ci się, że nie stać cię na produkt, to my zwrócimy ci pieniądze za produkt." Takie podejście musi przynosić efekt, skoro akcja odbywa się po raz trzeci lub czwarty!
Nieco inaczej promuje się firma Zott. Z jednej strony stawia na reklamę szeptaną, podejmując współpracę z blogerami ( my już kilkakrotnie w kampanii recenzenckiej tej firmy uczestniczyłyśmy), z drugiej ogłasza konkurs na dwudzieste urodziny. I w ramach tegoż konkursu w naszym koszu wylądowało 5 jogurtów.
Z planowanych promocji to było wszystko, ale... Intermarche proponował zakup Domestosa z kostką w gratisie (a na naszej liście zakupowej był środek do WC), więc w koszu wylądował Domestos (mam do niego sentyment od czasu, gdy szkoła brała udział w konkursie na remont łazienki. Remontu nie wygraliśmy, ale roczny zapas środka do toalet już tak. Przy tej okazji dzieciaki mogły wykazać się kreatywnością, rodzice- solidarnością ze szkołą, bo trzeba było głosować, a wszyscy uczyli się o konieczności zachowania czystości.
Wśród naszych zakupów znalazł się jeszcze jeden produkt, z którym miałam wcześniej styczność - kapsułki do prania SURF. W tym wypadku na moja decyzje wpłynęły dwie rzeczy: po pierwsze cena jednej kapsułki wychodziła bardzo tanio, a po drugie wcześniej wypróbowałam płyn do prania tej firmy w ramach darmowych próbek na portalu https://www.everydayme.pl/
Kosz zapełniłyśmy tym, co było na liście zakupowej. Nie zapomniałyśmy niczego, ale... nie zauważyłyśmy potrzeby kupienia słodyczy i przyjdzie i jutro znów coś pysznego przygotować z produktów, które są w domu (ostatnio na topie jest pianka z bitej śmietany, żelatyny i kawy)
Trzeba przyznać, że strategie marketingowe są bardzo różne i do różnych odbiorców skierowane. Jedni reagują na reklamę wizualną (której ja najczęściej nie zauważam!) inni radiową ( ta szybciej do mnie przemawia, zwłaszcza gdy jest melodyjna lub oparta na dowcipie słownym). Jeszcze inni muszą dotknąć, zadziałać. Musi dojść do interakcji produktu z odbiorcą. I tak jest w moim wypadku. Ponadto szybciej kupię produkt jeśli wiem, że firma prowadzi ciekawą politykę odpowiedzialności społecznej- funduje granty, organizuje konkursy, finansuje ciekawe przedsięwzięcia edukacyjne.
A jeśli jesteśmy już przy reklamie szeptanej, to natknęłam się na ciekawy sklep z produktami dla zwierzaków. To FERA.PL . Sklep posiada produkty  zarówno znanych i sprawdzonych marek , jak i tych mniej znanych, ale z zachęcającą ofertą.


6 komentarzy:

  1. Aniu, przeczytałem z ciekawością, ponieważ opisujesz świat zupełnie mi nieznany. Przeczytałem i zastanawiałem się, czy ja kiedykolwiek zwróciłem uwagę na jakąś promocję. Wyszło mi, że chyba nie. Będąc dzisiaj na całotygodniowych zakupach zauważyłem, że ścieżkę już wydeptałem łączącą odwiedzane co tydzień te same półki.
    Aniu, czy Twój Ślubny też tak robi zakupy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój Ślubny robi podobnie jak Ty- wydeptuje ścieżkę do konkretnej półki i nawet gdy ma zaznaczone, ze chodzi o konkretny produkt w promocji to często kupuje coś innego, bo nie widzi wielkich liter PROMOCJA :)
    Dla mnie swego rodzaju polowanie na promocje i zniżki jest rodzajem zabawy, odstresowania, a przy tym czasem faktycznie oszczędzam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również lubię odwiedzać sklepy w towarzystwie koleżanki,wtedy takie odwiedziny zamieniają się w prawdziwą atrakcję,oglądanie,wybieranie,oczywiście szukanie promocji,stanie przed półkami ,oglądanie i w końcu podjęcie decyzji...nigdy z mężem,który nie rozumie ,jak można tyle czasu poświęcać na zakupy,przecież wystarczy podejść do konkretnej półki i wziąść to, co potrzeba... żadnego zrozumienia,hahaha.

    OdpowiedzUsuń
  4. Promocje to rowniez nie moja bajka... Bo zakupy robie w sklepach drive po czym podjeżdżamy i pakują nam do bagażnika co zamówiliśmy. To jednak robie raz na dwa tygodnie. Raz w tygodniu, osobiście kupuje tzw: świeże czyli mięso, ryby, owoce i warzywa. Teraz jeżdzę na wielki rynek ale kiedyś zamawiałam z rynku z dostawa do domu. Tez lubiłam to rozwiazanie bo to duża oszczędność czasu. Efektywne wykorzystanie czasu to dla mnie priorytet w moim cotygodniowym planingu. A anegdotycznie... Wiesz ile zjadamy jogurtow? Dziennie minimum 4, w tygodniu minimum 28 a na 2 tygodnie muszę ich zamówić w supermarkecie 56....

    OdpowiedzUsuń
  5. Baju, zabieranie Ślubnego na zakupy to totalna porażka. Gdy jedziemy do Galerii Handlowej, to zostawiam go w kawiarni, najlepiej po wizycie w Empiku, żeby miał książkę do czytania, a na zakupy zabieram którąś z córek.
    Nianiu, teraz, gdy mam więcej czasu niż w ubiegłych latach , mogę sobie pozwolić na takie zakupy z wyłapywanie promocji. Zdarza mi się w domu studiować gazetki lokalnych dyskontów i kupować konkretne rzeczy w promocjach. W moim miasteczku nie ma możliwości zamawiania do domu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Swój chłop z Twojego Ślubnego. Jakże ja go rozumiem! Jakże trudno mi zrozumieć kobiety w sklepach! :-)

    OdpowiedzUsuń