sobota, 10 marca 2018

Anna Łajkowska "Cienie na wrzosowisku"

Po przeczytaniu dwóch pierwszych powieści toczących się na angielskim wrzosowisku należało sięgnąć i po trzecią, choć robiłam to już bez zbytniego entuzjazmu. Skoro jednak wypożyczyłam ksiżkę, to ją przeczytam. Bohaterami powieści są znani nam z poprzednich części: Basia, Marek oraz ich bliscy i przyjaciele. Poprzednie recenzje znajdziesz tu: "Miłość na wrzosowisku" i "Pensjonat na wrzosowisku"

 Kawiarnia, prowadzona przez Basię, prosperuje nad podziw dobrze, dzieci rosną - dziewczynki wyjeżdżają do szkoły z internatem, Marcin i mała Emilka chowają się zdrowo i w sumie bezproblemowo. Nawet Marek zaczyna funkcjonował w miarę normalnie, włączając się zarówno w pomoc w kawiarni jak i w opiekę nad dziećmi. I gdy zda się, że kryzys małżeński został zażegnany, wychodzi na jaw największa tajemnica Basi- romans z Jamesem. Dla Marka jest to ogromny cios, nie potrafi sobie poradzić ze zdradą żony oraz świadomością, że ukochana Emilka może wcale nie być jego dzieckiem. Postanawia na jakiś czas wyjechać do Polski, by wszystko sobie przemyśleć i poukładać... że ktoś tam na niego czeka, to już zupełnie inna historia.



Tyle fabuła. Ciekawie wygląda konstrukcja powieści: losy bohaterów poznajemy poprzez potrójną narrację i dwa plany czasowe! Do dwugłosu znanego z poprzednich części, czyli narracji Basi oraz Marka dochodzi trzeci: to dorastająca Emilka. Dzięki jej pamiętnikowi dowiadujemy się, jak ułożą się losy rodziny w przyszłości. Ciekawy to zabieg, wprowadzający w tok powieści urozmaicenie. Rzadko w powieści kobiecej świat pokazany jest także z perspektywy dziecka, zachowanie dorosłych podlega ocenie nastolatki i jak należało się spdoziewać, jest to ocena bardzo krytyczna.
Cała trylogia ze względu na poprawnośc jężykową autorki, barwne opisy przyrody i dosyć bogate tło obyczajowe stanowi przyjemną lekturę na kilka wieczorów.


Tą powieścią chyba zakończę na jakiś czas przygodę z polską prozą kobiecą lekką, łatwą i przyjemną, bo... zaczęła mnie już trochę nudzić.
Na półce czekają pożółkłe tomiszcza, któe planowałam odświeżyć oraz edytorskie cudo- "Zaginiona dusza", której poświęcona będzie kolejna recenzja.

5 komentarzy:

  1. Brzmi ciekawie, choć trochę przypomina mi inną serię, którą zmęczyłam niedawno. Pozdrawiam Marta wśród książek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szukałam takiej serii :) lubię na wiosnę sięgnąć po coś lekkiego, nie angażującego mocno emocji, co by się nadawało na ciepły wieczór. Bardzo fajna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Marta, no właśnie... okazuje się, że nawet literatura "łatwa, lekka i przyjemna" potrafi zmęczyć.
    Beata, jeśli potrzebujesz lektury lekkiej, to ta seria będzie indealna, bo autorka pisze ładnym językiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam teraz ochotę przeczytać Tajemniczy ogród :P Wrzosowiska od razu mi się z nim skojarzyły, choć nie jestem nawet pewna, czy wrzosowiska w ogóle się ta pojawiły :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Małpo,w "Tajemniczym ogrodzie" jest kilka wzmianek o wrzosowiskach. Opowiada o nich Dik. Dla mnie wrzosowiska to przede wszystkim "Wichrowe wzgórza", z resztą cykl Łajkowskiej dzieje się w tym samym miejscu, tam gdzie urodziły się siostry Bronte. A jak już jesteśmy przy temacie wrzosowisk i "Tajemniczego ogrodu" to polecam film Agnieszki Holland. Mogłabym oglądać codziennie!

    OdpowiedzUsuń