niedziela, 22 maja 2022

Izerski klasyk- rowerem po Wysokim Grzbiecie

 


Czytając mojego bloga można odnieść wrażenie, że Góry Izerskie to Kamienicki Grzbiet i okolice.

Prawdą jest jednak to, że większość turystów zagląda na Grzbiet Wysoki, gdzie ja pojawiam się rzadko. Ale czasem i mnie poniesie na popularniejsza część Gór Izerskich.


Dojazd z Domku pod Orzechem na Rozdroże Izerskie


Pierwszą zasadą wizyty na Wysokim Grzbiecie w Górach Izerskich jest: wybrać termin w tygodniu i poza sezonem albo w deszczu i we mgle. Tylko wtedy ma się szansę na uniknięcie tłumów na szlaku. Środa w maju wydawała mi się doskonałym pomysłem. Zatem wsiadłam na rower i ruszyłam w góry. Najpierw mozolny wjazd na Pięć Dróg, potem szaleńczy zjazd nad Płokę. Wreszcie Rozdroże Izerskie i teraz można... zacząć wycieczkę tak, jak robi to większość rowerowych maniaków izerskich.

Izera piękna jak zawsze


Moim celem była Izera. Dawno nie byłam nad tą najbardziej niezwykłą z izerskich rzek.

Z Rozdroża Izerskiego pojechałam żółtym szlakiem w kierunku Chatki Górzystów, jednak przy Jagnięcym Jarze skręciłam w lewo i szutrowym duktem dojechałam do Rozdroża pod Cichą Równią. Stamtąd Starą Drogą Celną, obok dawnej Michelbaunde dojechałam do Orla. Nie zatrzymałam się w schronisku, bo nie miałam takiej potrzeby. Mnie interesował nowy most na Izerze. Gdzieś w połowie drogi zsiadłam z roweru, rzuciłam nim w krzaki i ostatnie strome zejście pokonałam pieszo. Na moście było mnóstwo ludzi (jak na moje standardy) . Zrobiłam więc tylko kilka zdjęć i wróciłam po rower. Po drodze spotkałam małżeństwo mniej więcej w moim wieku , przywitaliśmy się turystycznym dzień dobry. Jeszcze wtedy nie przypuszczaliśmy, że nasze drogi skrzyżują się tylokrotnie, iż w końcu zawrzemy bliższą znajomość. Przerwę na śniadanie zrobiłam sobie ukryta wśród skał.


A potem wjechałam na czerwony szlak. O dziwo był prawie pusty. Kilku rowerzystów i... znajome mi już małżeństwo. Machnęłam przyjaźnie i pojechałam dalej. Niedaleko jednak, gdyż Izera wołała...


Słyszałam jej nawoływania, szepty wśród szumu... zeszłam na brzeg, zdjęłam buty i zanurzyłam stopy w zimnej wodzie. Zimnej? No właśnie nie... Od źródeł rzeka płynie po odkrytym terenie i woda zdawała się cieplejszą niż w moim potoku. Po chwili w to samo miejsce nad rzeką skręcili wcześniej wspomniani turyści. Zamieniliśmy kilka kurtuazyjnych zdań, zrobili zdjęcia. Oni poszli, ja jeszcze dopijałam kawę i robiłam film.

Chatka Górzystów zbliża ludzi


Pogoda udała mi się niesamowicie. Jazda po szerokim dukcie ciągnącym się dnem Izerskiej Łąki wzdłuż Izery dawała czystą radość. Chyba nawet nie muszę pisać, że nim jeszcze zobaczyłam charakterystyczny, bo jedyny ocalały budynek Wielkiej Izery, spotkałam znajome małżeństwo? Tym razem jednak nie minęłam ich, tylko zsiadłam z roweru i trasę do Chatki Górzystów pokonałam pieszo, towarzysząc moim nowym znajomym i rozmawiając o górach, wędrowaniu i dawnych czasach. 


Do schroniska dotarliśmy już jako zaprzyjaźnieni wędrowcy. A wspólny posiłek, czyli legendarne naleśniki z Chatki Górzystów jeszcze nas zbliżył. Było ciepło, leniwie, a po słodkim obiedzie zrobiło się błogo. Jakże trudno było wstać z ławki, pożegnać miłych towarzyszy i ruszyć w kierunku domu...

Powrót do Domku pod Orzechem


Z Chatki wybrałam szlak niebieski, potem łącznik do czerwonego i czerwonym do zjazdu żółtym na Rozdroże. Zatrzymałam się nad Płoką, bo Czarna Woda zawsze jednako mnie fascynuje. Potem standardowo: podjazd na Pięć Dróg, zjazd do Modrzewiowej z atrakcją w postaci powalonego od kilku miesięcy drzewa. A dalej wiadomo... szuterek, droga do sąsiadów i łąką do domu.

Na trasie spędziłam 7 godzin. Pokonałam prawie 50 km i 1000 m w pionie. Spędziłam cudowny dzień.


17 komentarzy:

  1. Ooo, na pewno było bardzo aktywnie. My wczoraj byłyśmy na harcerskim rajdzie po mieście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie rajdy po mieście to świetny sposób na zdobywanie wiedzy.

      Usuń
    2. Na pewno, ten wczoraj był akurat o promowaniu zdrowego stylu życia.

      Usuń
  2. Piękne miejsca odwiedziłaś. Góry są piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale mnie kusisz, żeby odwiedzić to miejsce :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że kiedyś zawitasz do Domku pod Orzechem.

      Usuń
  4. Aktywnie spędzony czas to coś, co lubię najbardziej. Zazdroszczę, tak pozytywnie oczywiście. Ja niestety w najbliższym czasie mogę zapomnieć o wycieczkach :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Paulina Kwiatkowska23 maja 2022 17:34

    Może kiedyś uda nam się tam dotrzeć, musi być super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie Wam pokażę najpiękniejsze miejsca Gór Izerskich.

      Usuń
  6. No to była wycieczka, brawo. A zresztą co ja biję brawo, przecież dla Ciebie to tylko kolejna piękna przejażdżka. Dla mnie czytanie i przesuwanie palca po mapie to już ekstremalna wyprawa hihi. Jakby nie patrzeć Góry Izerskie przyciągają. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam serdecznie ♡
    To musiała być świetna wycieczka, zdjęcia są super! Sama bardzo lubię spędzać czas aktywnie, co prawda nie jeżdżę na rowerze ale razem z mężem uwielbiamy wycieczki po górach :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  8. Po zdjęciach widać, że wycieczka bardzo się udała. Warto zwiedzać nowe miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  9. Takie przypadkowe spotkania i zawierane znajomości, jak te opisane, bywają świetne!
    Raz jeden jadłem sławne naleśniki. Posmakowałbym je ponownie.
    Pięćdziesiąt kilometrów? Kawał drogi zrobiłaś, Anno.
    Oboje jesteśmy fanami samotnych wędrówek górskich. Myślę, że w Tatry nie ciągnie mnie właśnie z powodu spodziewanego tłoku na szlaku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na rowerze kilometry lecą szybciej niż pieszo. Ale samotność to najważniejsza cecha górskich wycieczek.

      Usuń
  10. Bo rowerek to jest to co tygryski lubią najbardziej... szkoda tylko, że maj jest raz w roku 🥺

    OdpowiedzUsuń