środa, 8 czerwca 2022

"Empuzjon" Olgi Tokarczuk moje refleksje


Należę do tych osób, które z niecierpliwością wyczekiwali nowej powieści Olgi Tokarczuk, zwłaszcza, ze po Noblu na rynek trafił jedynie Czuły narrator. Miłośnikom prozy Noblistki nie pozostało nic innego, jak czytać wywiady w prasie i odświeżać wcześniejsze utwory. Wreszcie gruchnęła wieść, że oto na półki trafi „Empuzjon” . Powieść zamówiły mi dzieci na Dzień Matki i dostałam ją natychmiast po premierze. Domyślacie się, że zaczęłam czytać od razu!

"Empuzjon"- powieść o mężczyznach?

Po prozie Olgi Tokarczuk (zapraszam na recenzje innych ksiażek autorki)można spodziewać się wszystkiego, jednak po jej ekologicznych wypowiedziach i mocno kobiecej filozofii wyobrażałam sobie, że najnowsze dzieło właśnie w tym kierunku będzie zmierzało.


Jakże się więc zdziwiłam, gdy przeczytałam, że powieść dzieje się w Pensjonacie dla Panów Wilhelma Opitza w znanym kurorcie dla gruźlików, a jej bohaterami są sami mężczyźni!

Zagłębiłam się w lekturę, a moje oczy robiły się coraz większe i większe ze zdumienia. Czytając wywody mężczyzn zamieszkujących pensjonat, zastanawiałam się, jak to możliwe, że Tokarczuk włożyła w usta bohaterów tak antykobiece frazy! Powoli jednak zaczęła do mnie docierać skomplikowana koncepcja powieści.


W Pensjonacie dla Panów pomieszkują mężczyźni w różnym wieku i róznych narodowości, chorujący na gruźlicę. Najmłodszy wśród nich jest Mieczysław Wojnicz- główny bohater powieści, lwowianin, dla którego przyjazd do Sokołowska jest nie tylko wyjazdem za granicę, ale także sposobem na wyrwanie się spod ojcowskiej kurateli. Wychowany bez matki, z nielicznymi wspomnieniami kobiecej czułości doznanej od kucharki, wydaje się człowiekiem prostolinijnym i prawym. Ma jednak swoją bolesną tajemnicę, która każe mu unikać innych i cenić sobie samotność. Bliższą znajomość zawiera jedynie z umierającym rówieśnikiem Thilem van Hahn, malarzem, z którym łączy go nie tylko wiek, ale także rodzaj wrażliwości na piękno natury i pewna miękkość w obyciu. Czytelnik dosyć szybko orientuje się, że umierający młodzieniec jest gejem i zaczyna o to samo podejrzewać Mieczysława, chociaż młodzieniec wodzi wzrokiem za Panią w kapeluszu i trochę niepokojącym zainteresowaniem darzy pokój samobójczyni- żony właściciela pensjonatu. Przez kolejne rozdziały lepiej poznajemy bohaterów. Czujemy, że pod ich wypowiedziami kryją się lęki i traumy. Martwią się o swoje zdrowie, ich antykobiece wypowiedzi wynikają z lęku przed pierwotną kobiecą siłą. Siła, która dodatkowo w zapomnianej górskiej dolinie wzmacniana jest ludowymi opowieściami.


Sokołowsko pełne tajemnic


Nie tylko Mieczysław Wojnicz skrywa swoją wstydliwa tajemnicę. W niewielkiej górskiej osadzie jesienią robi się gęsto od niedopowiedzeń i dziwnych zdarzeń. Mężczyźni mają na strychach dziwne krzesła z mocnymi pasami, wyglądające jak narzędzia tortur. Kobie jest tu niewiele, większość tych, które poznajemy to stare i brzydkie. Młodsze i ładniejsze są najwyżej kuracjuszki, którym jednak pisarka nie poświęca zbytniej uwagi.

Wysoko w górach mieszkają węglarze. Ludzi prości, by nie rzec prymitywni, którzy wypalają węgiel drzewny z z tęsknoty do kobiecego ciała tworzą na polach swoje puppe: rzeźby z mchu, gałęzi i kamieni mające imitować nagą kobietę (jakby pierwowzory gumowych lal z sexshopu)

Do tego wszystkiego co roku w listopadzie w niewyjaśnionych okolicznościach ginie młody mężczyzna. Miejscowi milczą, a przyjezdni snują domysły, łącząc owe zdarzenia z legendą o kobietach, które uciekły kiedyś w góry i w nich zostały.

A jaka jest prawda?


Moje refleksje po lekturze „Empuzjon” Olgi Tokarczuk


Gdy zamknęłam książkę po przeczytaniu, długo próbowałam zebrać myśli. Moje pierwotne zaskoczenie przeszło w zadumę, bo przecież Empuzjon wcale nie jest powieścią męskim świecie, lecz o ludzkich instynktach, lęku przed nieznanym, powieścią o pierwotnej sile natury, o dyskryminacji mniejszości. Zaskakujące są narratorki powieści owe „my”, które spoglądają na Sokołowsko z góry lub podglądające bohaterów z dołu, z perspektywy butów. Te, które są tu zawsze. Ale kim są? Na to pytanie chyba każdy czytelnik sam musi znaleźć sobie odpowiedź.

Powieść napisana jest pięknie, soczystym bogatym językiem, który smakuje się niczym najlepszą potrawę podawaną w kurorcie lub kieliszeczek Schwarmerei- miejscowej nalewki, której niezwykła receptura przekazywana była sobie przez pokolenia. Opisy lasów, gór, uzdrowiska czy przeżyć wewnętrznych to klasa sama w sobie. I gdyby miała określić za co kocham prozę Olgi Tokarczuk, to właśnie za cudowny język, dla którego brak mi właściwych określeń.


 

13 komentarzy:

  1. Myślę, że w przyszłości mogłabym skusić się na tę lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do każdego tekstu trzeba dojrzeć. Polecam gorąco.

      Usuń
  2. Paulina Kwiatkowska8 czerwca 2022 20:14

    Na pewno jest się czym zachwycić jeśli chodzi o ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe dzieło naszej kolejnej noblistki, może uda mi sie przeczytać tą ksiażkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę to nie moje klimaty, zdecydowanie bardziej wolę postawić na literaturę faktu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że spodobałyby Ci się w takim razie opisy sanatorium w Sokołowsku. Tam akurat same fakty.

      Usuń
  5. Tematyka może niekoniecznie, ale klasa języka autorki kusi.
    W Sokołowsku byłem parę razy. Pamiętam biedniejące, na pół opustoszałe, miasteczko ze śladami wcześniejszej świetności związanej z ośrodkami wypoczynkowymi. Chyba głównie tych z FWP.

    OdpowiedzUsuń
  6. przeczytałam w zeszły weekend i jestem pod wrażeniem:) wspaniała książka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Wspaniała! Miło Cię znów widzieć na moim blogu.

      Usuń
  7. Powinnam przeczytać, ale jakoś mnie teraz przyciąga, nic na siłę, za jakiś czas. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są takie książki, które muszę mieć odpowiednią oprawę.

      Usuń