czwartek, 8 września 2016

Hostel Krokus- miejsce, do którego chce się wracać

Gdy trzy lata temu pierwszy raz zarezerwowałam noclegi w hostelu Krokus w Karpaczu, byłam pełna obaw. Zdjęcia wyglądały zachęcająco, ale cena noclegu była zaskakująco niska. Pierwsze wrażenia opisałam na blogu, więc nie będę do nich wracać, Ale już wówczas obiecałam sobie, że poświęcę czas i miejsce na osobny wpis. Potrzebowałam na to aż trzech lat...

Hostel Krokus położony jest niezwykle urokliwym miejscu, wśród wysokich drzew, powyżej toru saneczkowego "Kolorowa". Do centrum jest stąd bardzo blisko, wystarczy tylko przyswoić sobie skrót na parking przy Kolorowej i wówczas spacer do centrum zajmuje kilka minut. Z powrotem jest trochę gorzej, bo... hostel znajduje się stosunkowo wysoko a podejście jest strome. Jeśli poruszamy się samochodem, trzeba uważać na podjeździe nie szarżować.
Nim dojedziemy do Karpacza, obsługa hostelu zadzwoni do nas z pytaniem, o której godzinie dojedziemy i z instrukcją, jak dojechać pod sam Krokus. Potem już tylko wystarczy skręcić z Konstytucji 3 Maja w Piastowską, z Piastowskiej w Leśną, z Leśnej w Grzybową... Ta ostatnia pojawia się nagle znikąd, zauważamy ją w ostatnim momencie. Skręcamy w lewo i naszym oczom ukazuje się pałacyk z bajki. Secesyjne cudo. W środku jest jeszcze piękniej. Stylowo i przytulnie. Ponieważ nocujemy tu już od trzech lat, mieliśmy okazję zobaczyć kilka kolejnych pokoików. Każdy jest inny i każdy czymś się wyróżnia. W jednym mamy na suficie niebo z chmurami, w innym przytulna nisze na jedno piętrowe łóżko oraz werandę. I choć są to pokoje wieloosobowe, jeszcze nie zdarzyło nam się mieć obce towarzystwo w pokoju. Każdy pokój wyposażony jest w umywalkę i lustro. Toalety o prysznice znajdują się na korytarzu.
Ogromnym atutem tej miejscówki jest kuchnia. Przestronna i świetnie wyposażona. Szuflady są numerowane i przydzielone kolejnym pokojom Nie trzeba w t we wte nosić swoich produktów. Można je schować w kuchni. Na produkty w lodówce nakleja się karteczki samoprzylepne z numerem pokoju. Wyposażenia kuchni mogłaby pozazdrościć niejedna gospodyni. Naczynia z IKEI, tace, deski, garnki, patelnie, blaszki do tarty i pizzy, o ekspresie do kawy i czajniku nawet nie warto wspominać, a jeśli czegoś nie ma, to wystarczy powiedzieć, ze mogłoby być. W kolejnym roku już na pewno się znajdzie.
Innym świetnym miejscem jest połączona z kuchnia jadalnia, w której ostatnio przybył stylowy kominek z kaflami oraz... powiększająca się sukcesywnie biblioteczka i spory zestaw gier towarzyskich.
Z okien hostelu rozpościera się widok na las.
Powiedzmy sobie jednak szczerze, to nie wygląd hostelu, nie jego wyposażenie są najważniejsze. Najważniejsi są ludzie, którzy to miejsce tworzą. W żadnym innym miejscu nie spotkałam tak sympatycznych i zaangażowanych w pracę młodych ludzi. Spędzamy tam za każdym razem tylko dwie noce, a już czujemy się jak domownicy, jak członkowie hostelowej rodziny.
Co roku obiecujemy sobie, ze zostaniemy dłużej tylko po to, żeby pomieszkać i co roku nam się nie udaje.
Chociaż rok temu spędziliśmy przemiły wieczór  na kanapach w świetlico-jadalni,opowiadając sobie maratonowe wrażenia, a w tym wreszcie wypiłam kawę na werandzie, obserwując budzący się dzień.
Może za rok nie zapomnimy magnesu na lodówkę z Trzebiatowem i książki z naszej biblioteczki, by ja tam zostawić i może jeszcze przygotujemy którąś z naszych średniowiecznych gier.
Niedowiarków zapraszam na profil hostelu na facebooku- działa prężnie i pokazuje niezwykłość tego miejsca.
Więcej zdjęć w galerii.

2 komentarze:

  1. Byłam , widziałam , tam jest po prostu cudnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapisuję adres, już opowiadałam o tym miejscu mężowi, będzie jak znalazł na przyszły wyjazd na giełdę piosenki w Szklarskiej, bo dojazdy na koncerty nam niestraszne; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń