niedziela, 19 października 2025

Wrześniowe lektury- podsumowanie czytelnicze


 

Czytelniczy wrzesień nie był jakiś oszałamiający, bo też z czasem było krucho. Zajmowały mnie zupełnie inne aktywności. Nie mniej kilka całkiem niezłych książek przeczytałam, a jedna mogę nawet nazwać wybitną.

Wrześniowe lektury


Leszek Herman „Ideborga”
– jest rok 1890. 17 letnia Ideborga von Flemming spędza wakacje u ciotki w Dreżewie. Dobrze czytacie. W Dreżewie. Tym samym, które z lubością odwiedzałam przez wszystkie lata spędzone w Trzebiatowie. Nie mogłam więc obok tej powieści przejść obojętnie, zwłaszcza, ze książki Leszka Hermana biorę w ciemno, gdyż powieści tego szczecińskiego architekta porywają opisami architektonicznymi i skomplikowaną intrygą. Czyta się z wypiekami na twarzy.  

Sławek Gortych „Schronisko, które zostało zapomniane”- najnowsza powieść najlepszego autora kryminałów górskich. Kolejny raz czytelnik zostaje wciągnięty w wir mrocznych wojennych i powojennych tajemnic Karkonoszy. Tym razem sceną morderstwa jest „Urocza”, czyli przedwojenny hotel Senssouci w Karpaczu. Dzieje się dużo od pierwszych stron: tajemnice, duchy, zamurowany szkielet i góry w czasie burzy. A to dopiero początek!


Andrzej Pilipiuk „Oko Jelenia. Srebrna łania z Visby”
- książkę dostałam na festynie wiejskim, zupełnie nieświadoma, ze to drugi tom i tak przygodę z tą kultową serią Wielkiego Grafomana zaczęłam niejako od środka. No i pogubiłam się dokumentnie. Zaciekawiła mnie jednak na tyle, że od razu zaczęłam szukać wszystkich tomów.

„Grzyby pełne smaku” i „Kuchnia naszych babek”- o tych książkach pisałam wcześniej na blogu.


Michiko Aoyama „Kakao w czwartki”
– to druga książka autorki i kolejny raz Michiko zachwyca. Jest mistrzynią małej formy. Jej opowiadania otulają niczym ciepły koc i są słodkie niczym tytułowe kakao, ale maja i tę nutę goryczki, bez której kakao nie miałoby smaku. W krótkich opowiadaniach, mających w tytule kolory, autorka zawarła przesłanie o tym, że do wielkiej zmiany czasem potrzeba tylko małego gestu kogoś życzliwego. Lubię książki wydawane przez wydawnictwo Relacja. Pokazują one współczesną Japonię z jej problemami, ale przysłonionymi mgiełką realizmu magicznego.


Charlotte Weltze „Rosarium”
– Zachwyt od pierwszej strony. Genialny tekst, po którym trudno się otrząsnąć. Pisarka idealnie odpowiada moim postulatom ekologicznym, snuje wizję świata, w której króluje róża. Ale nie jest to wdzięczny kwiatek z bukietu ślubnego, lecz ekspansywna, zabójcza roślina niczym z baśni o Śpiącej Królewnie. Taka, która broni dostępu do śpiącej. Motywów baśniowych jest tu znacznie więcej, ale nie tych z dziecięcych książeczek, tylko z mrocznych ludowych podań, krwawych baśni braci Grimm z nieco gotyckim klimatem. Znajdziemy tu także watek naukowy i LGBQ . Mój numer jeden w tym roku.


Sabina Waszut „Poranki smakują kawą" 
– gęsta i aromatyczna niczym włoskie espresso, pełna jaskrawych barw, gorącego słońca i takich temperamentów. Książka, która otula ciepłem rodzinne miłości, pozwala przenieść się do Włoch pierwszej połowy XX w. To właśnie wtedy rodzina Consonnich rozwija swoją piekarnię, tworząc miejsce, do którego mieszkańcy przychodzą po chleb, słodkie wypieki i dobre słowo. „Poranki smakują kawą” to kontynuacja „Noc pachnie chlebem” . Saga opowiada o losach włoskiej rodziny, która obecnie prowadzi cukiernię w Polsce.


Emma Christine „Odnajdź ją”
- rzadko sięgam po thrillery psychologiczne, ale dla tego zrobiłam wyjątek, gdyż porusza temat, który jest mi bardzo bliski. Nie napisze jednak jaki, bo to zdradziłoby zakończenie.

Podsumowując: we wrześniu przeczytałam dziewięć całkiem niezłych książek. Jedna pozostanie w mojej pamięci na zawsze, bo jest wybitna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz