niedziela, 8 września 2013

Co zobaczyłyśmy w Dziwnowie?

Gdzieś na początku września w moje ręce wpadła ulotka, na niej latarnie morskie. Nie zwróciłam na nią większej uwagi, gdyż wydawało mi się, że chodzi o Park Miniatur Latarń Morskich w Niechorzu. Jednak po chwili mój wzrok przykuły znajdujące się na ulotce miniaturowe pociągi. Wtedy okazało się, ze ulotka reklamuje zupełnie inny park miniatur, znajdujący się w Dziwnowie. Stwierdziłam, że należy się tam wybrać, gdy tylko nadarzy się okazja. No i ta znalazła się bardzo szybko- z Chudą szukałyśmy wystarczająco długiej trasy, by potrenować przed maratonem w Świnoujściu.
Pogoda na wycieczkę rowerową była wymarzona (przynajmniej na początku) . Już około jedenastej byłyśmy w Dziwnowie. Zgodnie z wskazówkami zawartymi na ulotce przejechałyśmy przez most, a za nim skręciłyśmy w lewo. Naszym oczom ukazał się Nadmorski Park Miniatur i Kolejek.

Po zakupieniu biletów (12 zł –ulgowy i 14 zł-normalny) znalazłyśmy się wśród latarń morskich. Przy kasie zaproponowano nam skorzystanie z usług przewodnika ( w cenie biletu). Jednak mnie bardziej zależało na tym, aby jeszcze raz przypomnieć sobie swoją zeszłoroczną wyprawę i opowiedzieć o niej Chudej. Zaraz na początku zauważyłam, że latarnie nie są ułożone zgodnie z rozmieszczeniem geograficznym- Ustkę zamieniono miejscami z Darłowem. Trzeba przyznać, że młody przewodnik ze skruchą przyznał, iż mam rację, bo się budowlańcom pomyliło. Część latarń ukryto za stojącym na terenie parku budynkiem gospodarczym, co zaburzało zwiedzanie.


Pośrodku parku umieszczono miniaturowe tory kolejowe ze stacją, mostami i wiaduktami. Po torach jeżdżą równie miniaturowe pociągi. Kolejka cieszyła się ogromnym zainteresowaniem dzieciaków biegających po parku. Dla dzieci przygotowano także nieduży plac zabaw. Po zwiedzaniu można wypić kawę czy herbatę, a także zjeść lody, a nawet gofry ( no nam się nie udało).
W sumie miejsce ciekawe, warto zajrzeć tam, będąc w okolicy. Mnie jednak bardziej przekonuje park w Niechorzu, ze względu na bardziej uporządkowaną ekspozycję.
Na minutę prze 12.00 znalazłyśmy się z powrotem na moście w Dziwnowie ( godzina jest tu wyjątkowo ważna- most jest zwodzony, a nam udało się przejechać przed podniesieniem go) Pół godziny później zameldowałyśmy się w Pobierowie, gdzie byłyśmy umówione ze znajomymi w restauracji „Lemon”. Koleżanka zachwalała podawana tu zupę rybna i postanowiłyśmy z tej propozycji skorzystać- warto było- w zupie pływały wielki kawałki łososia i dorsza. Pychota.
Teraz pozostało nam już tylko dojechać do Trzebiatowa, co jednak wcale nie było takie łatwe ze względu na ilość pochłoniętej przez nas zupy i wiatru, który złośliwie wiał prosto w twarz.

Do domu dojechałyśmy … głodne od zmagania się z pogodą. Zatem przygotowałyśmy sobie kolację na miarę naszych marzeń i zasiadłyśmy do stołu, podsumowując dzień. 

9 komentarzy:

  1. Świetnie, że mogę podziwiać takie miejsca dzięki Wam, ponieważ od latarni morskich dzielą mnie setki kilometrów:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, dziękuję- właśnie taki przyświeca nam cel-pokazać innym miejsca warte zobaczenia:)

      Usuń
  2. Fantastyczna relacja. Niestety nigdy nie byłam w Dziwnowie, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny jest ten park w Dziwnowie jak i sama miejscowość :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze marzyłam, zeby mieszkac nad morzem lub niedaleko chociaz..I tak sie zdarzylo niedawno przez dwa lata. A potem mężowi zachcialo się wyzwan w postaci starego domu i znowu nad morze tak daleko.
    Piekna relacja. Juz witalam sie u ciebie na blogu, chyba. Takie pogodne rozmowki i w tytule i w rzeczywistosci. Pozdrawiam. Ardiola/ nie jestem przy swoim komputerze/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Pewnie zauważyłaś, że my w czepku urodzenie: mieszkanie nad morzem i dom w górach:)

      Usuń
  5. Pokazujesz miejsca nieznane mi, chyba tylko ze słyszenia; i maraton przed Wami, samych zjazdów życzę; powodzenia i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. miejsce zdecydowanie warte zobaczenia:)

    OdpowiedzUsuń