Ludowe przysłowie mówi: „Od świętej
Anki chłodne wieczory i zimne ranki”. Przekonałam się o tym, gdy
w poniedziałkowy poranek wyszłam przed dom. Kawę piłam w …
zimowej kurtce.
Imieninowe ognisko na wsi

Pożegnanie z górami
Niestety moje imieniny to też sygnał,
że czas powoli pożegnać góry.
W południe wybrałam się na pożegnalny
spacer do lasu, obejrzałam domek z ulubionej przeze mnie
perspektywy. Sprawdziłam postępy prac w pobliskim pensjonacie,który pamiętam jeszcze jako dom kolonijny KWK Marcel. ( Oj buduje się buduje... no i budowlańcy, niestety, słuchają radia zagłuszając moją ulubiona ciszę) Potem weszłam w las... było cicho, spokojnie. Tu i ówdzie słychać było pokrzykiwanie ptaków, jakieś trele i świergoty. Chciałam nawet uchwycić kilka ptaszków, które dojrzałam na gałęziach, ale kiepski ze mnie fotograf. Na pewno widziałam dwa goniące się po gałęziach dzięcioły, kowalika, sikorki. Potem zaszumiało coś w liściach i igiełkach -duże krople deszczu nawet nie spadły na ziemię, zatrzymały się w koronach drzew.
Pod stopami chrzęściły szyszki i suche gałązki- las bardzo potrzebuje dżdżu, nawet czerwone maliny jakieś drobne,przysuszone w tym roku, ale słodziutkie jak zawsze. Pachniało igliwiem, wrotyczami rosnącymi na pograniczu lasu,malinami, gorzko pachniały paprocie, zwłaszcza moje ulubione orlice,które bywają ode mnie wyższe..Tylko zapachu grzybów brakowało, bo suchy rok i pora księżycowa nie sprzyjają wysypowi tychże.
Skróciłam spacer, odwiedziłam sąsiadów, tyle miałam do pogadania... bo to i opowieść o tym, jak jechałam rowerem, i o tym pół roku, które minęło tak szybko...
Izerski wieczór
Wieczorem chciałam jeszcze
uchwycić zachód słońca. Zamiast tego sfotografowałam ciągnące
Pogórzem chmury, z których gdzieś hen nad Leśną i dalej padał
deszcz, a widok mimo zachmurzonego nieba był daleki... aż na Czechy
i Niemcy,w głębi majaczyły niemieckie elektrownie.
Nocą rozcykały się świerszcze. Pierwszy raz tak głośno, czysto, tęsknie...
Czas wracać nad morze...
Z czym wyjeżdżam z Domku pod
Orzechem? Jaki był ten pobyt w górach? Na pewno udany. Pogoda choć
zmienna pozwoliła mi na realizację planów. Obejrzałam kilka
miejsc, które zobaczyć chciałam, ze znajomymi się spotkałam,
czereśnie przetworzyłam.
Był czas na ciszę i czas na rozmowy.
Czas planów,które jakby zaczęły się krystalizować i czas
marzeń. Był czas Góry i czas przyjaznych spotkań.
Przede mną jeszcze kilka dni
urlopu,które zamierzam spędzić najpełniej jak potrafię.
Anno Jesienna Panno :) Izery nie zając, nie uciekną. Oby do następnego razu. Aha... spóźnione ale szczere życzenia Wszystkiego Najlepszego przesyłam. Uściski :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNostalgiczny tekst – jak czas pożegnań.
OdpowiedzUsuńAnno, kiedy odwiedzisz Domek? Stoi on pusty przez większą część roku? Nie masz kłopotów z nieproszonymi gośćmi?
Mam dobrych sąsiadów,Krzysztofie. Dopilnują. A do Domku pod Orzechem wybieram się zimą.
UsuńA góral na góry spoziera
OdpowiedzUsuńI łzy rękawem ociera..
Doña Anna – to turkawka złota, przytulona do piersi żywota… Doñy Anny porzucać nie wolno! Wolno tylko powtarzać jej z wolna: O paloma, o paloma mia!
UsuńMaria Pawlikowska-Jasnorzewska