Pojawienie się więc w pejzażu miasta regionalnej restauracji nikogo nie zdziwiło ( no może należało by zapytać, dlaczego tak późno) Z zaciekawieniem przyglądaliśmy się, jak w miejscu pizzerii zaczyna funkcjonować "Ukraińska Chata". Od dawna planowaliśmy ją odwiedzić, ale początkowo była nieczynna w niedziele, a to wtedy my jadamy "na mieście", inne okazje też jakoś się nie trafiały. Wreszcie w ostatnią niedzielę udało się- uzgodniłam z moimi Panami (bo tyko oni byli w domu), że po powrocie ze szkolenia w Szczecinie nie gotuję niedzielnego obiadu, tylko idziemy próbować ukraińskich specjałów.

No dobrze, ale restauracja ma przede wszystkim dobrze karmić. Karta dań nie przytłacza bogactwem, to raczej zestaw potraw codziennych, powszednich. Ze Ślubnym zamówiliśmy najpierw rosół z kluseczkami i ziemniakami ( aromat wskazywał na prawdziwą kurę, a nie chińskiego kurczaka), Syn z zupy zrezygnował, za to degustował dwa drugie dania ;) Spróbowaliśmy zatem: pierogów z ziemniakami i mięsem oraz pierogów ruskich, duryn - placków ziemniaczanych z mięsem wieprzowym w środku oraz mięsa po kijowsku, do picia wybraliśmy kompot (jeśli tylko jest okazja rezygnuję z napojów butelkowanych na rzecz swojskiego kompotu)
Jedzonko okazało się smaczne i niedrogie, przy czym porcje nie należą do ogromnych, skoro mnie udało się zjeść dwa dania. Nie mniej na pewno jeszcze wybierzemy się do Chaty, by sprawdzić smak pozostałych specjałów.
Aniu, wasze menu poznałem się z zaciekawieniem, bo od kilku lat w sezonie karuzelowym żywi mnie ukraińska kucharka, która czasami podaje dania ukraińskie. Proste to dania, gotowane z tego, co się ma, z przewagą ziemniaków. Ich barszcz czerwony; jeśli jest prawdziwie ukraiński, jest naprawdę dobry. Na Ukrainie potrafią zrobić wiele dań z ziemniaków (oni mówią "bulby"), na przykład coś, co przypomina kotlet mielony, albo spore pierogi (z jakiegoś innego ciasta, nie potrafię wyjaśnić, ale dobrego) z ziemniaczanym nadzieniem jako dodatek do zupy.
OdpowiedzUsuńNiestety, lubią też zjeść tłusto, słono i dużo, za dużo. Duża część Ukraińców ma nadciśnienie i jest otyła, jedno i drugie lekceważą.
Przy okazji chciałem zwrócić uwagę, Aniu, na pewną lingwistyczną skamieniałość: otóż w naszym języku mówi się „na Ukrainie”, a nie „w Ukrainie”. Mówi się tak, jak o części kraju: „byłem dzisiaj na Mazurach”. Prawdopodobnie zostało nam to z czasów, gdy Ukraina była częścią Polski.
Zauważyłam, że ta kuchnia bazuje na ziemniakach i mięsie- surówek brak ;) Użycie przyimków to w naszej gramatyce swoisty chaos. Często to właśnie historia determinuje korzystanie z konkretnych form gramatycznych.
UsuńO, tak! Chaos, w którym i ja nierzadko się gubię.
UsuńTrafne spostrzeżenie: brak surówek. W służbowej kuchni jest ich bardzo mało, ale często dostaję porcję tych, którzy wcale nie jedzą zielonego.
Aniu, właśnie usiadłem z laptokiem na podołku, będę pisać o ostatnim wyjeździe w Kaczawskie. Najlepsze moje godziny...
Czekam z niecierpliwością na nowe wspomnienia i zdjęcia!
Usuń