środa, 18 maja 2016

Za co lubię maseczki AVONu?

Myślę, że każdy zna ten przezabawny filmik. Ja śmieję się za każdym razem, gdy go widzę. Dlaczego? Bo mam podobnie. Uwielbiam maseczki i często ich używam. Chuda śmieje się, że gdy tylko pojawia się jakaś nowość, to ja muszę ją mieć (no i ma trochę racji).

Ze względu na rodzaj cery używam przede wszystkim maseczek nawilżających, a moim ulubieńcem jest nawilżająca maseczka z oliwą z oliwek planet spa. Ma ona lekką, żelową konsystencję i nie zasycha na skórze. Po spłukaniu odczuwa się, ze skóra jest nawilżona i delikatna. Podobną konsystencję ma drugi z kosmetyków- maseczka z jagodami acai. Używa się jej podobnie jak opisywanej wcześnie, jej dodatkowym atutem jest nieziemski owocowo-słodki zapach. Skóra po użyciu tego specyfiku nabiera zdrowego kolorytu i jest wyraźnie delikatna.
Tych maseczek używam dosyć często, 2-3 razy w tygodniu.
Znacznie rzadziej sięgam po maseczek głęboko oczyszczające z glinką. Pierwsza to Herbal Stream Bath. W swoim składzie oprócz glinki ma wyciągi z eukaliptusa, bergamotki, brzozy. Takie zestawienie ma świeży przyjemnie relaksacyjny zapach oraz oczyszczające właściwości. Kosmetyk jest zielony, więc po nałożeniu go przypominam bohaterkę filmiku.Glinka jest też podstawowym składnikiem India Intensity. Dodatkowo mamy tu olejki z drzewa sandałowego i czarnego sezamu. Zapach maseczki przypomina maminy krem do rąk. To głęboki, kremowy zapach, bardzo ciepły. Ma wybitnie ujędrniające właściwości. Pozostawia skórę nawilżona i lekko natłuszczoną, co przy mojej cerze jest wyjątkowo ważne. Nie podrażnia oczu.
Najrzadziej nakładam maski typu pil-off. Ich głównym zadaniem jest oczyszczanie i rewitalizacja skóry. Mają one konsystencję żelu i po zaschnięciu schodzą jak skóra po poparzeniu słonecznym. Mają ostry, intensywny, trochę drażniący zapach i bardzo trzeba uważać na oczy (mogą łzawić)
Warto się jednak przełamać, bo skóra wygląda po nich rewelacyjnie. Jest niezwykle delikatna, oczyszczona i ma ładna barwę. W mojej kolekcji jest luksusowa maseczka z ekstraktem z czarnego kawioru, która mieni się złociście, maseczka z chińskim żeń-szeniem o perłowej barwie oraz z wyciągiem z białej herbaty - również perłowa, ale z mlecznym połyskiem.
Gdy już skończyłam pisanie, Chuda doniosła mi kolejny kosmetyk, który właśnie dotarł do nas- Treasures Of The Desert- maseczka z glinka i olejem arganowym. Barwa kosmetyku jest beżowa, zapach podobny do pozostałych arganowych specyfików. Działanie zaraz będę sprawdzać!
P.S.
Dla osób o mocnych nerwach: Jeszcze z warkoczem z maseczką India Intensity :)

6 komentarzy:

  1. Też jestem fanką maseczek :) Zazwyczaj kupuję te w saszetkach, ale planuję zaopatrzyć się w jakieś większe opakowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem sięgam po kosmetyki marki Avon, ale maseczek jeszcze nie próbowałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie bardzo służy maseczka z czarnej glinki z tej serii. Bardzo lubię też maseczki do włosów. Chętnie nakładam je, jak idę do sauny, włosy są później bardzo miękkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masek do włosów też używam. Zwłaszcza arganowej.

      Usuń
  4. Maseczki z czarnej glinki z tej serii są dla mnie najlepsze! Moja skóra nabiera po nich właściwego kolorytu, jest bardziej wygładzona i po dłuższym okresie regularnego stosowania znika większość niedoskonałości :)

    OdpowiedzUsuń