piątek, 3 listopada 2017

"Laboranci u Ducha Gór" - mój urodzinowy prezent

http://adrem.jgora.pl/ksiegarnia-karkonoska/ksiazki
/dokument-historia/laboranci-u-ducha-gor/
Góry Izerskie to prawdziwa skarbnica ziół, od wielu lat zbieram tu te najpopularniejsze:macierzankę, dziurawiec, lipę. To tu pierwszy raz zobaczyłam na żywo świetlika, czy marchwnik. Obecnie czerpię z tego bogactwa pełnymi garściami, susząc i przetwarzając m.in. krwawnik, babkę, podbiał, wierzbówkę, fiołek trójbarwny, liście pokrzyw, malin, brusznic oraz jagód, korę dębu, kłącza pokrzyw i łopianu, owoce róży, jarzębiny, kaliny, malin, jeżyn jagód, borówek, głogu. Owo bogactwo nie pojawiło się nagle, Izery słynęły z ziół od wieków, o czym świadczą zachowane księgi zielarskie, obrazy, ryciny, czy przedmioty służące do przerobu ziół.

Ciekawie o historii ziołolecznictwa w Górach Olbrzymich (tak w przeszłości nazywano Karkonosze i Izery) pisze dr Przemysław Wiater. Na jego artykuły natknęłam się jakiś czas temu na portalu Góry Izerskie, z którego często korzystam.
Okazało się, że zamieszczone tam artykuły to fragmenty wydanej właśnie książki. Zdecydowałam, ze muszę ją mieć, a że właśnie zbliżały się moje urodziny, zakomunikowałam Ślubnemu, że zamówiłam sobie prezent.
"Laboranci u Ducha Gór" stworzona została chyba z myślą o prezentach. Gruby, błyszczący papier, liczne ilustracje zdjęcia, reprodukcje, różny krój czcionki sprawiają, że ksiażkę dobrze się prezentuje. KOlejne rozdziały ksiazki prowadzą nas przez historię osadnictwa w Karkonoszach i Gorach Izerskich, legendy tego regionu, opis najpopularniejszych ziół, wreszcie historię ziołolecznictwa w Karpaczu i okolicach. Niezwykle ciekawy jest rozdział poświęcony księgom zielarskim, autor przytacza w nim oryginalne przepisy na osiemnastowieczne medykamenty. Niektóre składniki budzą dziś odrazę lub śmiech, jednak część receptur wykorzystuje sie obecnie do tworzenia regionalnych karkonoskich specyfików. Książka niezwykle ciekawa, choc mnie... rozczarowała. Dlaczego? Po prostu liczyłam na więcej. Dla mnie książka była za krótka. Liczyłam na więcej legend, anegdot, szersze omówienie losów laborantów.


11 komentarzy:

  1. Anno. Książka jak książka - przepisy ,porady, takie wademekum dla gospodyń domowych.
    Tylko to co najpotrzebniejsze. Nie może być długa lub zbyt trudna.Przeglądałem kilka takich pozycji w domowej biblioteczce u rodziców. Ale prawdę mówiąc zioła to nie moja broszka. Wiem że są przydatne ale jakoś z nimi wszystko trwa dłużej. Akurat dzisiaj młody emeryt z zadyszka po wejściu na 4 piętro mówił mi że był u pani Kardiolog i po kilku minutach przedstawiania diagnozy poprosił ją żeby mówiła językiem zrozumiałym dla zwykłych ludzi. Chyba o to chodzi żeby nie utrudniać niepotrzebnie. Swoja drogą to miło słuchać trójki(-Kazik na 7 miejscu) i czytać co właśnie wieczorem napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie wademekum dla kur domowych? Czy ja coś takiego napisałam? To raczej książka dla miłośników gór i historii, a nie przepisy dla kur domowych! A zioła były zawsze moją pasją, więc przyjemnie czytało mi o ludziach, którzy już w XVII w. w moich górach ziół szukali.
    Trójki nie słucham już od lat- w Trzebiatowie w mojej kuchni radio odbierało tylko zetkę, a w pewnym momencie okazało się, że drażni mnie każda forma dźwięku łącznie z muzyką popularną, wiadomościami i całym radiowym szumem. Od ponad 5 lat nie słucham radia, nie oglądam telewizji. Gdy jestem w domu sama, żyję w całkowitej ciszy(w tej chwili np. słychać tylko chrapanie psa)(od wielkeigo święta słucham muzyki z tzw. krainy łagodności albo utworów instrumentalnych).
    Cieszę się, że moje pisanie umila Ci wieczór :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Andrzej słusznie napisał: książka nie może być zbyt trudna.
    Aniu, masz po prostu za dużą wiedzę, a takie książki są adresowane do laików z zainteresowaniami, ale bez ambicji zgłębiania wiedzy.
    O, o! Cisza ma piękne brzmienie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Krzysiu, może jestto i kwestia wiedzy, a możepo artykułach na portalu liczyłam na więcej rozdziałów.Okazało się zaś, że znam już więszośc zawartości ksiazki z wcześniejszej lektury fragmentów. Bo nie można tej pozycji odmówić zacięcia historycznego, wręcz przeciwnie naukowe podejście do tematu jest jej walorem.
    Lubimy ciszę, oj lubimy...

    OdpowiedzUsuń
  5. Część osób rezygnuje z kontaktu z mediami. Też niewiele oglądam telewizji za to słucham radia choć denerwują mnie reklamy.
    Takie całkowite odcięcie pewnie ma poważne powody i to mnie martwi.
    Dobrze że możesz sobie pozwolić na ciszę.
    Mam teraz sypialnie na piętrze, jest cicho, nawet pieca w nocy nie słychać i lodówki. Dopiero się przyzwyczajam ,choć ostatnio nie sypiam najlepiej. Może to starość powoli nadchodzi. Dawniej do dobrego snu wystarczało mi płaskie posłanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Andrzeju, tu żyje się zupełnie czymś innym niż radio i telewizja :) Życie w ciszy jest cudowne!
    A na dobry sen najlepsze są zioła: melisa, chmiel i inne. Używam ich w czasie pełni.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chmielu też używam -czasem pomaga:)

    OdpowiedzUsuń
  8. CHmiel najlepszy na radość i smutek :) A terz to najsmaczniejszy w grzańcu korzennym ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. I tak to pojawia się nie wiadomo skąd nic porozumienia w temacie zielarstwa. Grzańca raczej nie pijam - może 2 razy do roku na jarmarku Bożonarodzeniowym ale musi być mróz. Czasami we Wrocławiu ,Wiedniu czy Pradze. Jest wtedy fajny klimat. Cały ten zgiełk, kramy, i uśmiechnięci ludzie...sympatyczny czas.

    OdpowiedzUsuń
  10. U nas grzańce są obowiązkowym napojem przez całą zimę. Robimy je na bazie piwa, wina i cyru. Co kto woli. Herbata z prądem też bywa. W Domku pod Orzechem klimat na takie napoje zawsze się znajdzie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Teraz wiem dlaczego nie oglądasz telewizji. masz ciekawsze zajęcia:)

    OdpowiedzUsuń