wtorek, 1 stycznia 2019

Sylwestrowa wędrówka szlakiem zapomnianych izerskich atrakcji


Choć prognozy pogody pokazywały przejaśnienia w ostatnim dniu roku, to poranek obudził się pochmurny i trochę przymglony. Temperatura oscylowała w granicach zera, ale odczuwalnie była wyższa ze względu na całkowity bezruch. Zgodnie z ułożonym dzień wcześniej planem, jeszcze przed świtem wstawiłam pranie, nakarmiłam zwierzaki i wypiłam kawę. Chciałam z wszystkimi obowiązkami uporać się do dziewiątej, by przed dziesiątą wyjść w góry. Tradycyjnie to 1 stycznia spędzam na wycieczce, ale to co pokazywały mapy pogodowe nie wróżyło niczego dobrego, więc postanowiłam swoją wycieczkę podsumowująco-planującą przyspieszyć.

Plany


Początkowo chciałam iść na Kamienicę, jednak kiepska widoczność zniechęciła mnie. Wybrałam trasę symboliczną, sprawiającą, że zamknęłam rok wycieczkową klamrą. Rok temu 1 stycznia kręciłam się po Grzbiecie Kamienickim, by dotrzeć do Stuletniej Wody. Wówczas był to najdalszy punkt wycieczki. Jeśli nie pamiętacie tamtej wyprawy, to zapraszam tu: Noworoczna wyprawa do Stuletniej Wody Tym razem Stuletnią Wodę też postanowiłam odwiedzić.

Do Stuletniej Wody

Do Wolframowego Źródła szłam jednak najkrótszą drogą. Z Domku pod Orzechem w kierunku lasu na Blizborze, tam skręciłam w lewo w las i doszłam do szutrówki na Górny asfalt, ale nie szłam nią, tylko ulubioną ścieżką leśników, jak nazywam dróżkę obok ambony. Potem droga kończy się, a zaczyna zwierzęca ścieżyna, o tyle ciekawa, że po prawej mamy młodą buczynę, a po lewej szkółkę jodłową, oba zagajniki rozdziela modrzewiowy szpaler. A potem między świerczkami wychodzi się na górnym asfalcie.


Tu czekało mnie pierwsze zaskoczenie tego dnia. O ile ślady butów miały już kilka dni, o tyle głęboko wyryte w śniegu ślady kół były świeże. Kilkadziesiąt metrów dalej zobaczyłam pojazd, do którego te koła należały- sporych rozmiarów koparka czyściła rów odwadniający. Przywitałam się z operatorem koparki, który na chwilę przerwał pracę, by mnie i psa przepuścić. Zarówno rów, jak i wszystkie suche latem strumyczki pełne były wody, co niezmiernie mnie raduje.

Z zachwytem przyglądałam się strugom, które spływając z góry wtłaczały się w stare koryto, przypominając sobie jego meandry i wyżłobienia albo szukały dla siebie dróg nowych, rozlewając się po lesie i żłobiąc w miękkiej ściółce świeże koryto. Woda! Oby jej latem nie zabrakło!
Tam, gdzie górny asfalt skręca ostro w prawo i w górę, ja poszłam prosto mokrą drogą. To na niej pierwszy raz zobaczyłam słońce oświetlające szczyty przede mną. Z mokrej drogi, która jak wiadomo schodzi na dwa mostki, skręciłam w górę w leśny dukt prowadzący do szutrowej drogi, którą poprowadzono ostatnio zmienioną trasę żółtego szlaku. Tu było znacznie więcej ludzkich śladów niż poprzednio, żadne jednak nie były świeże. Nie zakładałam spotkania z ludźmi na szlaku.
Ze sporym zdziwieniem przyjęłam więc widok dwóch biegaczek, które minęły mnie, gdy rozkładałam swój majdan na ławce na wprost Wolframowego Źródła. Ta ławeczka to jeden z plusów nowego przebiegu szlaku. Teraz można pić kawę i jeść ciastka, patrząc na Stuletnią Wodę.
Ja posiliłam się pierniczkami i kawą, piesek dostał smaczki. 

Tłoczyna

Teraz trzeba było podjąć decyzję, co dalej. Miałam sporo czasu, zatem zdecydowałam, że odwiedzę polanę po Byczej Chacie i Tłoczynę. W ten sposób w ciągu jednej wycieczki zaliczę wszystkie atrakcje tej części Kamienickiego Grzbietu. Ledwo uszliśmy z Gringo kilka kroków, gdy... spotkaliśmy kolejnych ludzi i psa! Kilka minut później znaleźliśmy się na polanie z miejscem po Byczej Chacie. Tu podobnie jak wiele lat temu (myślę, że prawie 20) skręciłam w stronę Tłoczyny. Wtedy szłam z trójką małych dzieci. Z trudem pokonywaliśmy gołoborze niedawno obsadzone sadzonkami świerków. Teraz szłam dwudziestoletnim lasem świerkowym, mając pod nogami mokry śnieg, liczne ślady lisów i pojedyncze, zaspane ślady człowieka. Zgodnie z mapą ścieżka wchodzi na sam szczyt Tłoczyny i tak się urywa. I faktycznie tak jest. Stanęłam na szczycie, który oznaczony jest słupkiem, rozejrzałam wkoło i zaczęłam zastanawiać w którą stronę lasu iść.
Gdybym była latem, może zdecydowałabym się skręcić w prawo, w stronę Proszowej, jednak dziś należało pamiętać, że dzień jest krótki. Poszłam więc przecinką na północ, gdyż to tam powinien być drugi z Tłoczynowych wierzchołków, poniżej którego piętrzą się Jelenie Skały.
O tym, że zbliżam się do skałek świadczyły coraz częstsze spore buki oraz brzeziny porastające piargi dookoła skał. Stojąc na ledwo zaznaczonym drugim szczycie góry, usłyszałam głośne rozmowy i nawoływania. Na Jelenich Skałach też byli ludzie! Faktycznie, gdy ostrożnie, trzymając psa na smyczy doszłam do skałek zobaczyła sporą rodzinkę lub nawet dwie.
Przywitałam się i zaczęłam schodzić do Ciemnego Wądołu. Zrezygnowałam z ścieżynki wytyczonej do skał, gdyż obawiałam się kolejnego spotkania z ludźmi, a trzymanie psa na uwięzi w czasie schodzenia stromym zboczem jest mało komfortowe.
Chwilę szłam kamiennym duktem, odkrytym w czasie jednej z zimowych wycieczek, a potem zeszłam do doliny Mrożynki. Tu zaplanowałam drugi postój. Zeszłam poniżej mostku i... poszłam pomoczyć nogi. Myślę, że rodzinka schodząca właśnie z Jelenich Skał nieźle się zdziwiła, widząc, jak szykuje się do kąpieli ;)
Słońce nad Radoszkowem

Dlaczego Radoszków opustoszał?

panorama Gierczyna
Do domu wracałam starym Radoszkowem i myślę, że odkryłam tajemnicę wyludnienia tej części gęsto zabudowanej niegdyś wsi. Wśród ruin pojawiłam się godzinę po zenicie, a słońce właśnie zachodziło za Dłużec. Przypuszczam, że w najkrótszym dniu roku mieszkańcy Radoszkowa nie widzieli słońca w ogóle. Żyjąc w cieniu, czuli się źle i powoli opuszczali wioskę podobnie jak mieszkańcy Budnik, którzy słońca nie oglądali przez całą zimę. 



Gdy stanęłam powyżej Leśnego Kurortu u nas też było już po zachodzie słońca. Ostatnie promienie oświetlały jeszcze Kufel, ale Domek pod Orzechem okryty był już cieniem góry. Dla nas dzień się kończył Należało przez zmierzchem wprowadzić kozy do zagród, nakarmić je oraz kury, zebrać pranie, wywieszone o poranku i przygotować szybki posiłek.

Sylwestrowe popołudnie i wieczór

Sprzed domu ulatniał się dym- to Ślubny przygotował ognisko, które płonęło potem do późna w nocy. Przygotowałam na nim pieczone w woku pierogi i późny obiad, a potem kolację zjedliśmy przed domem, pijąc najpierw barszcz z termokubków, a potem racząc się grzanym piwem. Siedząc przed domem obserwowaliśmy dalekie wystrzały fajerwerków, ciesząc się, że u nas jest cicho, a pies nie reaguje na te dalekie huki. A on, zmęczony kilkugodzinną wycieczką usadowił się na ławce między nami i ogrzewał nas swoim ciałem.

67 komentarzy:

  1. ja poszłam spać ok 22.30 a nadal leżę w łóżku, dziś robię sobie taki odpoczynkowy dzień. gdybym mieszkała w tak malowniczym miejscu pewnie chętniej chodziłabym na wycieczki ale wstawanie jeszcze przed świtem to nie dla mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, mieszkam w pięknym miejscu. Dziś zgodnie z prognoza jest koszmarnie, więc też odpoczywam. Był już koncert wiedeński, teraz czas na turniej czterech skoczni.

      Usuń
  2. Ja nie mam ładnie malowniczych terenów. Ale twoje są prześliczne Chciałabym tam się kiedyś udac...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaproszę Was na pogaduchy przy winie, gdy wykończe pokoje na piętrze.

      Usuń
  3. Wspaniała wycieczka. My ostatni dzień roku spędziliśmy na wędrówce po górach.Pogoda zrobiła nam niespodziankę w postaci błękitnego nieba aż do zachodu słońca.

    OdpowiedzUsuń
  4. My ostatnie Sylwestry spędziliśmy w domu z dziećmi, także cieszę się, że w tym roku udało się wyjść na imprezę z przyjaciółmi.

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam wstawać o świcie, gdy dzień się dopiero budzi :) teraz codziennie wyznaczyłam sobie cel, robić długie spacery po lasach z psami, będę je wydłużać aż kondycja mi się poprawi ;) świetnie jest zrobić sobie takie ognisko z pierogami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli mamy podobne postanowienie- poprawę kondycji :)

      Usuń
  6. Wspaniała wędrówka. Świetnie móc taki spacer zrobić na koniec roku :) U mnie w okolicy same zabudowania i za bardzo nie ma gdzie wyjść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Ja dusiłąm się w mieście, stąd nasza decyzja, aby wyprowadzić się w góry.

      Usuń
  7. W Grzbiecie Kamienickim lubię te małe liczby turystów - dla każdego znajdzie się miejsce, ale też można zasmakować dziczy samemu. Zimna woda jeszcze nikomu nie zaszkodziła, wręcz przeciwnie - fajnie, że odkryłaś takie hobby w sobie! A co do ogniska na "Sylwka" - to jest właśnie niezapomniany klimat naszej małej ojczyzny, popieram w 100% :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Grzbiet Kamienicki to taka zapomniana część naszych gór. Dobrze widać to na Rozdrożu Izerskim, gdzie zawsze jest tłok. A wystarczy skręcić w strone Kamienicy i jest się samemu na szlaku (no i jeśli zna się dobrze te góry, można ze szlaku zboczyć i znaleźć się w głuszy). Sylwestrowe ognisko robiliśmy za każdym razem, gdy tylko pogoda na to pozwalała. Czasem siedziało przy nim nawet kilkanaście osób, a przygotowywane trunki oraz sylwestrowe przygody przeszły do rodzinnej anegdoty.

      Usuń
  8. Ognisko w Sylwka i pierożki z woka... och, mniam, mniam..

    OdpowiedzUsuń
  9. marzy mi się weekend w takich tereneach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, jak miałam takie marzenia, a potem to miejsce stało się moim domem.

      Usuń
  10. jejku ale Ty fajne wycieczki planujesz, masz świetne okolice do zwiedzania, a widoki zapierają dech w piersiach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, miejsce jest z ogromnym potencjałem, ale zaplanowanie kolejnej wycieczki w promieniu 10-15 km staje się powoli wyzwaniem. Na szczęście po zimie jest wiosna i wrócę na trasy rowerowe, które są przecież dłuższe.

      Usuń
  11. No pięknie zakończyłaś rok. Taka wędrówka - pozwoliła w Nowy Rok wejść z nowymi siłami. Szczęśliwi są ludzie, którzy lubią wędrować. I Ty do takich szczęśliwych należysz, czego Ci życzę jak najdłużej. A ja chociaż palcem po mapie będę z Tobą wędrowała. Wszelkiej pomyślności i dużo miłości Tobie i rodzinie życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Diękuję, Olu. Ty ze mną wędrujesz, a ja z Tobą. Serdeczności!

      Usuń
  12. Ale pięknie się to przeczytało! Ja pierwszy raz w życiu spędziłam Sylwka w łóżku. Choróbsko jeszcze nie chce odpuścić. Ale jest już lepiej. Cudownie macie w Waszym Domku Pod Orzechem...I ognisko...i pierożki... Super. Jeszcze raz życzę pięknego, radosnego roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Biedna TY! Ja nie choruję od czasu, gdy zaczęłam intensywnie uprawiać sport. Zgadzam się z Tobą- mamy cudownie!

      Usuń
  13. Pięknie tam, prześliczne zdjęcia :) Zazdroszczę tych widoków, spacery tam to pewnie sama przyjemność :)

    OdpowiedzUsuń
  14. U nas pies strasznie szczekał na fajerwerki :/ A koty się pochowały za kanapę :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedne zwierzaki! Jak ja się cieszę, że u nas tylko dwoje sąsiadów trochę postrzelało, a reszta jest naprawdę daleko. Koty były troche niespokojne, a pies jest na strzały nieczuły.

      Usuń
  15. Jejku! Ale fantastycznie! Pięknie masz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mam nadzieję, że zawsze będę się tym pięknem zachwycać.

      Usuń
  16. Zazdroszczę Ci takiej spokojnej i romantycznej sylwestrowej nocy :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Znow moge napisac tyle, ze kocham takie widoki i zazdroszcze sniegu.... Wroc... zazdroscilam, wlasnie sypie jak pierza z rozdartej poduchy ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Tereny u Ciebie saprzepiekne. Ax chce sie tam przenieść i prowadzić beztroskie życie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, to było jedno z naszych spełnionych marzeń.

      Usuń
  19. Sylwester przy ognisku to jest coś co chciała bym przeżyć. Mogę Ci tylko zazdrościć tego wieczoru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten był bardzo spokojny, a mieliśmy już sporo cudownych ognisk sylwestrowych i to jest świetna zabawa.

      Usuń
  20. Aniu, dwa razy brodziłam boso po śniegu:-) ...
    Dobrego w Nowym!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na śniegowy spacerek wybieram się jutro, może ni ebedzie tak wiało, jak dziś. Fajna sprawa, prawda?

      Usuń
  21. My mieliśmy bardzo intensywny okres świąteczno-noworoczny. Spędziliśmy go tradycyjnie na domówce w naszym domu, w kameralnym towarzystwie popijając grzane wino. O północy poszliśmy obejrzeć fajerwerki - także z pieskiem, który się ich nie boi. Jednak Twoja wersja świętowania Nowego Roku bardzo przypadła mi do serca. Zwłaszcza ten wieczór przy ognisku, pierogach i barszczu. Tak się zastanawiam czy w kolejnych latach nie wybrać się gdzieś poza miasto, by nieco odmienić te dwa dni (Sylwester i Nowy rok) i spróbować czegoś nowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, ze to dobry plan. WIele gospodarstw agroturystycznych ma właśnie taka ogniskową ofertę.

      Usuń
    2. Marzą mi się ogólnie Bieszczady ale to kawał drogi ode mnie. Ale liczę też, że koleżanka, która prowadzi gospodarstwo lawendowe z warsztatami i spotkaniami (także z ogniskiem) wyremontuje pokoje w swoim starym domu i udostępni je gościom. Atmosfera u niej jest zawsze niesamowita <3 uwielbiam bywać na jej warsztatach

      Usuń
  22. Termokubki przydatne w takich sytuacjach. Co do Jedzonka to musiało naprawdę dobrze smakować.
    Wszystkiego dobrego w 2019 roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My mamy ich kilkanaście i często używamy do różnych napojów.

      Usuń
    2. kilkanaście - to spora kolekcja. Ja mam jeden i chyba za mało bo każdy powinien mieć swoje przeznaczenie: kawa, herbata...

      Usuń
    3. Czerwona fFiliżanko, przez jakiś czas termokubki były ulubionym gadżetem reklamowym, więc przywoziłyśmy je z konkursów i maratonów. W Trzebiatowie kurzyły się, ale teraz wykorzystujemy je często siedząc przy ognisku.

      Usuń
  23. No to mieliście Sylwestra idealnego. Sama chętnie tak bym go spędziła. Ognisko i pierogi... musiało być pysznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie. Byłby jeszcze lepszy, gdyby przed północą nie zaczęło padać.

      Usuń
  24. Uwielbiam takie wycieczki, człowiek odpocznie od komputera i telefonu, świeżym powietrzem pooddycha ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, świeże powietrze mam zaraz za progiem, ale z odpoczynkiem od komputera msza rację.

      Usuń
  25. chętnie przywitałabym rok w takim otoczeniu :) cudnie!

    OdpowiedzUsuń
  26. Na początku trasy gubiłem się, nie znając jej całej, ale od źródła już stale Ci towarzyszyłem, Anno.
    Podoba mi się Wasz sposób na noc sylwestrową. Coraz bardziej nie podoba zwyczaj (wiele mający wspólnego z presją) hucznej zabawy w noc sylwestrową. Właściwie dlaczego? Że minął kolejny rok?
    Taka zabawa powinna być w starym, odwiecznym właściwie terminie: w najkrótszą noc roku. Czujesz zapachy łąki w ciepłą noc czerwcową?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się, ze poprzednim razem szedłeś podobnie. Zgadzam się, że najlepsza zabawa byłąby przy okazji Nocy Kupały. Ciepło, pachnąco i nastrojowo.A łąka czerwcowa to prawdziwa aromatyczna poezja.

      Usuń
    2. Ładnie powiedziane: poezja aromatów...

      Usuń
  27. Wspaniała wycieczka. Ja sylwestra spędziłem spacerując po Górach Świętokrzyskich z bratem ♥️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Góry Swiętokrzyskie to jedno z niewielu pasm, których nigdy nie odwiedziłam.

      Usuń
    2. A koniecznie powinnaś!

      Myślałam, że tymi śladami będzie jakiś zimowy pojazd typu sanie. ;-;
      Wkrótce wody będzie jeszcze więcej.

      Usuń
    3. Rebel, kika razy mi ta myśl świtała, ale zawsze było coś innego do zwiedzenia.

      Usuń
  28. Piękne okolice, szkoda, że u nas końcówka roku nie była tak ślicznie biała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja po tę biel też poszłam w góry. Za to teraz wszędzie jest bieluśko!

      Usuń
  29. Spacery w takich okolicznościach przyrody i z takimi widokami, to jest dopiero przyjemność :) Aż mi się zatęskniło za górami ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Ognisko w Sylwestra? Może w następnym roku i ja zrobię!

    OdpowiedzUsuń
  31. Super zdjęcia i bardzo ładne widoki mieliście

    OdpowiedzUsuń