czwartek, 7 marca 2024

Witold Horwath "Generał zemsty"- recenzja

 


Mam wrażenie, że ostatnio częściej sięgam po kryminały i powieści sensacyjne niż jeszcze rok temu. Związane jest to po trosze z faktem, że ze Ślubnym prowadzimy niepisaną rywalizacją na ilość przeczytanych książek, więc czytam także te pozycje, które on czyta, byśmy mogli o nich podyskutować.

W taki sposób nasz księgozbiór wzbogaci się o powieść Witolda Horwatha „Generał zemsty”.

„Generał zemsty”- bohaterowie i zarys fabuły

Głównymi bohaterami powieści jest para policjantów: Hanah Torres i Andrzej Kulesza. Kobieta służy w FBI i do Polski przyjechała w związku z śledztwem prowadzonym w Konstancinie. To młoda, bardzo atrakcyjna, ciemnoskóra Amerykanka o polskich korzeniach (babka przeszła do policyjnej legendy jako doskonała policjantka) Początkowo wiemy o niej niewiele, z czasem okazuje się, że jest mamą kilkuletnich bliźniaków, a jej małżonek odsiaduje wyrok za wybryki chuligańskie. Sama Hanah też ma swoje za uszami.

Andrzej Kulesza jest starym policyjnym wygą, pochodzi z Konstancina, zna wszystkich miejscowych oprychów, w przeszłości grał w piłkę nożną. Żona porzuciła go nagle i wyjechała do Kanady, zabierając ze sobą kilkuletniego syna.

Między policjantami iskrzy od samego początku i różnica wieku zupełni im nie przeszkadza. Co ciekawe, Hanah odziedziczyła charakter  po babce i rządzenie ma we krwi, więc z marszu przejmuje inicjatywę zarówno w śledztwie jak i w związku.

A śledztwo jest bardzo interesujące, gdyż w okolicy Konstancina giną kobiety. Część z nich to Amerykanki, stąd obecność FBI. Ofiary nie są przypadkowe, chociaż na pierwszy rzut oka nic ich nie łączy. Jednak sposób zadawania śmierci i okoliczności znajdowania zwłok wskazują na seryjnego mordercę. Psychopata za cel obrał sobie z jakiegoś powodu kobiety, a w miejscu zbrodni pozostawia fragmenty grafomańskiego wiersza o odrzuconej krwi.

"Generał zemsty"- moje refleksje

Nie jestem znawczynią kryminałów, jednak czasem je czytuję, zdarza mi się też oglądać z Ślubnym seriale kryminalne, policyjne i sensacyjne, a słynne „Kości” oglądałam z wielkim zainteresowaniem.  To sprawia, że szybko wgryzam się w prowadzone śledztwo, łapię wątki, wspólnie z detektywami poszukuję rozwiązań. Po poszlakach potrafię dojść do rozwiązania. Tu dosyć szybko rozwiązałam zagadkę, czekałam tylko na potwierdzenie przypuszczeń i sposobu dotarcia do mordercy. Pomysł był całkiem niezły, smaku dodawały bazgroły krwią. Podejrzewam, że Ślubny wciągnie się w tę historię, mnie jednak kilka spraw drażniło: po pierwsze język. I nie o chodzi o jego wulgarność, bo przekleństw było dokładnie tyle ile powinno być w dialogach między twardymi facetami. Chodziło raczej o jego prostotę. Lubię gdy powieść napisana jest soczyście, obrazowo, z rozmachem i bogatymi opisami. Tu mi tego zabrakło.

Jedno jest jednak pewne: książka znajdzie grono wiernych czytelników, takich którzy docenią ciekawe rozwiązania fabularne i wielowątkowe śledztwo, nienachalny wątek romansowy oraz… dodający książce uroku wątek paranormalny.
Recenzja powstała we współpracy z autorem. 

7 komentarzy:

  1. Kryminały zawsze chętnie wybieram. Niektóre wciągają od początku przy innych trzeba się troszkę zmusić żeby dotrwać do jakiejś akcji. Tutaj ta mieszanka powinna mi się spodobać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi ciekawie. Myślę że znajdę czas dla tego tytułu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię zapoznawać się z takimi wydaniami. To też będę miała w planach.

    OdpowiedzUsuń
  4. W wolnym czasie uwielbiam sięgać po niebanalne historie.

    OdpowiedzUsuń