Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gotowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gotowanie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 19 marca 2021

Mała M. gotuje żółty makaron


Przyjazd Małej M. jest dla nas zawsze ogromną radością i prawdziwym świętem. Zazwyczaj mamy zaplanowane wycieczki po Górach Izerskich i mnóstwo różnych atrakcji. Tym razem wszystkie plany uległy zmianie, gdy nagle zaczął sypać śnieg i całkowicie nas zasypało.

czwartek, 24 lipca 2014

Zapraszam do niebieskiej kuchni- dziś serwujemy paprykę.

Gui przyjechała! Rano wsiadłam na rower i pojechałam do Jeleniej Góry, żeby Gui nie musiała sama jechać do Domku pod Orzechem.  Dojechałam dwadzieścia minut przed czasem. Akurat tyle, żeby pogadać przez telefon z Chudą. A ma Chuda o czym opowiadać i mam nadzieję, że wreszcie o tym napisze. Przecież nie możecie wciąż czytać o sielance w Izerach! 
Odebrałam Gui z dworca, na deptaku zatrzymałyśmy się na lodach, potem jeszcze szybkie zakupy w sklepie rowerowym- miały być rękawiczki i okulary dla mnie, a wyszłyśmy z... kaskiem dla Gui. Dobrze, że chociaż rękawiczki dostałam. Poprzednie rozpadły się w czasie wyprawy.


Do domu jechałyśmy niezwykle malowniczą trasą przez Rybnicę, Starą Kamienicę, Nową Kamienicę, Grudzę, Kłopotnicę i Rębiszów. Jechałyśmy sobie niespiesznie, rozmawiając prawie cały czas. Przerwy w rozmowie spowodowane były kolejnym podjazdem. Tematów było mnóstwo- prawo jazdy Gui, jej plany, moja wyprawa, plany na najbliższe dni. Przed Grudzą zatrzymałyśmy się na malinach, w Kłopotnicy sprawdziłyśmy, co słychać u pewnego starego domu, a w Rębiszowie skręciłyśmy do Inkwi, która jak zwykle przywitała nas niezwykle radośnie- całe jej niesamowite stado też. Gui wygłaskała wszystkie zwierzaki, zajrzała nawet do owiec i koni, a potem pojechałyśmy dalej, bo w planach było przygotowanie obiadu.
A na obiad- papryczki faszerowane.
Danie to tradycyjni pojawia się w Gierczynie, gdy tylko żółta papryka osiągnie rozsądną cenę. W poniedziałek kupiłam kilogram takiej żółtej papryki, ryż, mielone mięso. Resztę produktów miałam w domu.
Ugotowałam woreczek ryżu, usmażyłam zebrane wczoraj kurki, Gui wymieszała farsz dodając przypraw. W tym czasie ja wydrążyłam papryczki tak, aby zostawić „kapelusiki”. Nałożyłyśmy farsz, ułożyłyśmy na patelni z rozgrzanym olejem. Po chwili podlałam potrawę wodą, włożyłam kilka pomidorków koktajlowych i przykryłam, aby udusić potrawę.
Obiad wszystkim smakował, zwłaszcza, że zjedliśmy go na świeżym powietrzu pod orzechem ze świeżym zsiadłym mlekiem prosto do krowy.


A wieczorem przygotowałam żeberka, bo sobie Gui zażyczyła grillowanego mięska na kolację po wycieczce.