piątek, 29 grudnia 2017

Wypić kawę z Górą

Piliście kawę z Górą? Nie na górze, obok góry lub pod górą. Nie??? To spróbujcie. To zupełnie ciekawe doświadczenie. Wiecie zaproszenie kogoś na kawę bądź herbatę, spędzenie z nim kilkunastu, kilkudziesięciu minut twarzą w twarz, tworzy więź.

Kawa tworzy więź

Nawet jeśli pije się kawę z współpasażerem w pociągu, osobą dopiero co poznaną w dworcowej knajpce, to ta chwila poświęcona drugiemu człowiekowi staje się cenna, niezwykła. Z Górą jest podobnie. Siadacie u jej szczytu, wyjmujecie termos i ... no właśnie to jest czas dla Was. Może Góra nie odpowie na Wasze pytania, ale w ciszy pozwoli Wam zebrać myśli, skupić się na przyjemności obcowania z pięknem i smakiem kawy, a jeśli dacie jej dojść do głosu to usłyszycie szum gałęzi, świegot ptaków, czy, tak jak ja krakanie kruków. To niesamowite, że nawet na Górze towarzyszyły mi trzy pary majestatycznych czarnych ptaków.

Górska ścieżka

W góry poszłam bez planu, choć może niezupełnie, bo wzięłam termos parującej kawy, batonik i aparat fotograficzny. Chciałam wejść wyżej, gdzie śniegu jest znacznie więcej i zrobić ładne zimowe zdjęcia. Nogi same zaprowadziły mnie sarnimi i jelenimi ścieżkami na Blizbor, a potem na górny asfalt i jeszcze wyżej na rozdroże "Pięć Dróg".


Wybrałam najkrótszą i najbardziej stromą drogę. Jedną z tych, którymi da się iść tylko zimą, gdy wysokie chaszcze ugną się pod ciężarem śniegu, biały puch zasypie koleiny po ciężkim sprzęcie, lód skuje płynące tu i ówdzie strumyczki.
Pogoda była idealna. lekki mróz, prawie bezwietrznie, niebo z licznymi malowniczymi chmurami podświetlonymi słońcem, które stało już nisko nad widnokręgiem.
Góry były zupełnie puste. choć deptałam po śladach jelenia, a wokół pełno było tropów saren i lisów, to nie spotkałam żadnego zwierzęcia. Pojedyncze ludzkie ślady zobaczyłam dopiero na rozdrożu. Ktoś przede mną był tu. Szedł od Płoki na Sępią Górę. I tyle.
Tylko ja i góry. Cisza. Biel. Bezczas.





A potem zaczęłam schodzić. Oczywiście łatwiejsza trasą, choć dłuższa. Każdy turysta wie, że łatwiej się wchodzi niż schodzi. Zwłaszcza zimą, gdy można pośliznąć się na oblodzonych kamieniach. Gdy dotarłam do swojej łąki, ukryta była już w cieniu Góry, Ostatnie promienie słońca lizały szczyty drzew w Księżym Lesie oraz opierały się na Kuflu. Za chwilę i te miejsca zbłękitniały. Pod Blizborem skończył się dzień. Już kiedyś pisałam, że w grudniu dni są tu wyjątkowo krótkie. Słońce widzimy zaledwie pięć godzin, a w niektórych miejscach doliny nawet krócej.



24 komentarze:

  1. Kawy nie pijam ale zdarza mi się herbata z lasem tudzież z jakąś skałą (tu na Jurze mam ich trochę). Fantastyczna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. a to fantastyczna sprawa takie wypiecie kawy z górą:): Tofakt, że nie gada choć mnie sie wydaje,że czasmi góry więcej mają więcej dopowiedzenia niż ludzie...
    Szczęśliwego Nowego Roku i wiecej jeszcze ciekawych wypraw i wszelkich wypadów:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, wyjście takie, jakie i mnie się bardzo podoba. Takie… intymne. Sama ze sobą i z ulubioną górą, ze swoimi myślami. Zazdroszczę chwil i gratuluję ładnego opisu, Anno.
    Za tydzień może uda mi się przeżyć takie tete a tete z moimi miejscami.
    Czy mi się wydaje, czy widzę czerwone sznurówki? Aż się boję zapytać o Twoje buty, bo bardzo chciałbym, żeby dobrze się sprawowały…

    OdpowiedzUsuń
  4. Krys Tek, to takie niesamowite uczucie być sam na sam z naturą.
    Loyal Pat, Dziękuję za życzenia. Masz rację, że natura ma o wiele więcej do powiedzenia niż niejeden człowiek.
    Krzysiu, właśnie, intymne. Dobrze widzisz. Czerwone sznurówki. Przyzwyczajamy się do siebie. Jeszcze trochę i będziemy nierozłączne. Rewelacyjnie łazi się w nich po błocie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, naprawdę. Mam niemal identyczne (oczywiście poza wielkością) buty. Błoto, mokry głęboki śnieg, nie są dla nich żadną przeszkodą, i chociaż w czasie długich marszów potrafią zmęczyć nogi ciężarem, są bardzo wygodne i dają się lubić. Niech i Twoje takie będą, Aniu.

    OdpowiedzUsuń
  6. A wiesz co, zaintrygowałaś mnie tym. Dopiszę do swoich rzeczy do zrobienia w 2018r. Wypić kawę z górą:)
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  7. No widzisz, Agnieszko :) Zawsze jest czas na nowe doznania :) Znajdź swoją Górę w 2018. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne tereny. Zimą zachwyca. Z miłą chęcią napilabym się tak kawy.

    OdpowiedzUsuń
  9. wow kawa w takich okolicznościach przyrody musi smakować przepysznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. fajny pomysł! ja to na górze piłam ewentualnie wode :D :D

    OdpowiedzUsuń
  11. ja wszędzie zabieram ze sobą kawę czy herbatę, moja mama wiosną tuli się do brzozy bo mają dobrą energię

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale Ci zazroszcze. Tak bym chciała wypić kawę sama na łonie natury

    OdpowiedzUsuń
  13. Kawy nie piję, ale wybrałabym się na taką wycieczkę po górach :)

    OdpowiedzUsuń
  14. ja również bym zabrała termosik z kawką na taką wycieczkę, zdjęcia ze śniegiem zawsze są dla mnie magiczne :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kawę mogę wypić w każdych okolicznościach. ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Polaczenie natury i kawy to polaczenie idealne, uwielbiam pic ja rano na balkonie, choc obecnie jest zbyt zimno ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Mnie się często zdarza wychodzić z kawą w plener.

      Usuń
  17. Kawy nie pijam ale herbatkę czy kakao chętnie wypiła bym w otoczeniu natury z górą do towarzystwa

    OdpowiedzUsuń
  18. To ja muszę kiedyś spróbować wypić kawę z górą, bo w takich okolicznościach przyrody, na pewno smakuje jeszcze lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wspaniale tak wypić kawę w towarzystwie gór :) Od razu jeszcze lepiej smakuje :)

    OdpowiedzUsuń
  20. kawy nie piję, ale widoki wspaniałe :)
    a w górach to niestety nigdy nie byłam, może się kiedyś uda z rodzinką pojechać jak córka będzie starsza :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ale tam pieknie! Pogoda idealna

    OdpowiedzUsuń
  22. Zimą takie przechadzki po górach i podziwianie widoków, to nie lada wyzwanie.

    OdpowiedzUsuń