czwartek, 4 kwietnia 2019

Popieram protest nauczycieli


      Siedzę przed domem z widokiem na Pogórze Izerskie. Ludzie przyjeżdżają z daleka, by na chwilę pozachwycać się miejscem i widokiem. Ja mam go codziennie, zawsze, gdy tylko zechcę spojrzeć (no chyba, że jest mgła, wtedy czuję, że jesteśmy sami na świecie)
Wiosenne słońce prześwieca p,rzez rzadkie białe obłoczki, na pobliskich drzewach siedzą ćwierkające i świergoczące ptaki, a z dala słychać głęboki szum lasu poruszanego silnymi podmuchami wiatru.

Tu przed domem odczuwam jedynie lekki powiew przynoszący woń ciepłej ziemi i młodych liści.
Co jakiś czas przypominają o sobie kozy, których niewielkie stadko pasie się na łące powyżej domu.
Tak to moje kozy.
Przez wiele lat uczyłam się, studiowałam, zaliczałam kolejne kursy i podyplomówki, zdobywałam dyplomy i zaświadczenia odbytych szkoleń, by po 25 latach pracy jako nauczyciel zająć się hodowlą kóz.

Dlaczego o tym piszę?

To chyba jasne. Za kilka dni moje koleżanki i koledzy pierwszy raz od bardzo dawna naprawdę zastrajkują. Nie. Nie będą nosić plakietek, że się solidaryzują, ze mają dosyć, ale w końcu zrobią to, co należało zrobić już dawno. Wykrzyczą, że mają dosyć. Dosyć tłamszenia, poniewierania i zbywania. Mam nadzieję, że zawalczą o godność i prestiż zawodu, że udowodnią swoje racje i zmuszą władze do działania na rzecz poprawy edukacji.
Bo powiedzmy sobie szczerze, tak źle jak teraz dawno nie było. I nie chodzi o płace. Nigdy nie zarabialiśmy kokosów, a decyzja o związaniu się ze szkołą nie była podyktowana chęcią zysku, tylko powołaniem.
Niestety powołaniem nie nakarmi się rodziny.
Ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że pracując z dziećmi, chciałoby się im pokazać świat piękny i urozmaicony. Razem z nimi odkrywać tajemnice języka, liczb, natury. Chciałoby się wiele, ale... ogranicza nas podstawa programowa, zestaw nakazów, zakazów i papierologii. Polska szkoła zamiast nadążać za zmieniającym się światem, staje się coraz bardziej skostniała i zacofana. I nie pomogą tu tablice multimedialne w każdej klasie oraz coraz to nowe dokumenty. A tym bardziej nie pomogą testy i sprawdziany, dziesiątki egzaminów, które może sprawdzą wiedzę, ale na pewno nie przygotują do życia.
Przez 25 lat próbowałam dzieciom pokazać świat, często wychodząc poza ramy podstaw programowych, programów i podręczników. Marzyłam, by szkoła, w której uczę, była otwarta na nowości, tolerancyjna, nowoczesna. Sporo udało mi się zrobić. A potem przyszedł moment... nie to nie był moment... raczej proces... okazało się, że są mury, których nie przeskoczę i nakazy, którym nie chcę się poddać. Dotarłam do nieprzekraczalnej granicy mojego JA.
Miałam chwile buntu, rozczarowania, rezygnacji. Szarpaninę emocjonalną przypłaciłam depresją.
Teraz nie muszę realizować czyiś wizji. Uczyć rzeczy, w które sama nie wierzę. Czytać lektur, które niczego nie wnoszą.

Jestem wolna. Hoduję kozy.

I tylko czasem żal mi dzieci, które nie mogą tak jak ja uciec ze szkoły i wybrać tego, co dla nich najlepsze. I żal mi moich koleżanek i kolegów, którzy nie mają mojej możliwości wyboru. I podziwiam ich za to, że mimo okazywanej im pogardy, niszczenia prestiżu zawodu, wciąż chcą być przewodnikami dzieci i młodzieży i wciąż widzą sens swojej pracy.
W tych trudnych dla szkoły dniach jestem całym sercem i wszystkimi myślami z nauczycielami. 



NAUCZYCIELEM SIĘ URODZIŁAM I W SERCU NADAL NIM JESTEM.
Dlatego POPIERAM PROTEST NAUCZYCIELI.






PLUSH na kartę lub w abonamencie! Zapoznaj się z ofertami! Sprawdź teraz!

33 komentarze:

  1. W uzupełnieniu do Twojego wpisu, parę słów i ode mnie...
    Nie wiem, czy gdy zaczynałaś pracę, szkoła była jeszcze inna (chyba tak), czy po prostu jesteś ode mnie aż tak silniejsza, ale obie nas ta praca wykańczała. Na studia poszłam z głową pełną ideałów, gotowa nieść oświaty kaganek. Najpierw marzyłam o pracy z dziećmi, później z młodzieżą. Chciałam pokazać im piękno ojczystego języka, wszechstronność literatury, obudzić chęć ubierania własnych myśli w słowa. Chciałam, by myśleli. Okazało się jednak, że przede wszystkim muszę nauczyć ich zdawać egzaminy. Myśleć pod klucz, wiedzieć „co poeta miał na myśli” i co wydumał sobie sztab układający testy egzaminacyjne. A gdy nie wtłaczałam uczniów w ograniczone ramki kluczy odpowiedzi, wtłaczałam siebie w urzędniczą rutynę. Wytrzymałam trzy lata w trzech różnych szkołach ani razu nie mając etatu, pracując na śmieciówkach, nie robiąc awansu zawodowego, produkując sterty nikomu niepotrzebnych dokumentów, których treść znam pewnie tylko ja, bo nikt tego nawet nie czyta.
    Teraz od moich decyzji nie zależy niczyja przyszłość, odbijając chip w pracy, po prostu z niej wychodzę, mam lżejszą głową. I pełniejszy portfel.
    Do szkoły już chyba nie wrócę. Może jeszcze będę uczyć, chętnie poprowadzę jakieś warsztaty, ale raczej nie dam się zamknąć w czterech ścianach szkolnych klas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, myślę, że i szkoła była i inna i ja mimo wszystko silniejasz, a może bardziej doświadczona przez los, a więc twardsza. No i byliście Wy :)

      Usuń
  2. Widzę, że coś się zmieniło w możliwości komentowania Twoich postów - chyba, że to tylko mnie jakoś dziwnie wylogowało. Cóż, napiszę drugi raz :) W pełni popieram to, co napisałaś, zwłaszcza, że wskazujesz także na pozapłacowe bolączki całego systemu. Co u Ciebie było takim punktem zapalnym, przełomowym, że powiedziałaś dość? Podejście dyrekcji, papierologia, ograniczanie programem nauczania? Wiem coś o tym, bo rodzice są nauczycielami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pawle, ja nic nie zmieniałam, więc to coś u Ciebie, może wolniejszy Internet. Wiesz, a ja przez wiele lat wierzyłam, że mogę coś zmienić w tym systemie, że szkoła zacznie się cywilizować, a potem już nie miałam nadziei

      Usuń
  3. Dziś na warsztatach moje dzieciaki zapytały czy będę strajkować, no cóż jestem przedsiębiorcą a uczenie dzieci jest tylko moim hobby i wychodzi gdzieś z serca. Popieram strajk bo praca nauczyciela ma ogromną odpowiedzialność, [niestety niedocenianą i niezauważalną przez rodziców ] dzieci przede wszystkim na nas patrzą i chcą mieć z nauczyciela przykład i przyjaciela, chcą być wysłuchanym i docenionym, każde dziecko osobiście tego chce. Pragnę aby rodzice dzieci umieli docenić i zrozumieć osobisty i jednostkowy wkład nauczyciela .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wies, Zuziu, zazwyczaj w pracy nauczyciela widzi się przede wszystkim... wakacje. A o odpowiedzialności, którą wspominasz już nikt nie pamięta.

      Usuń
  4. Nauczycielami byli moi Rodzice, Żona, teraz pracuje w tym zawodzie jeden z synów. Odnoszę wrażenie, że w świadomości rządzących tkwi pogląd Gomułki: Nauczyciele to zawód nieproduktywny, więc nie trzeba porządnie im płacić. Smutne...

    Andrzej W.

    OdpowiedzUsuń
  5. Całkowicie sie zgadzam. Mówimy o indywidualnym podejściu do ucznia a potem tego ucznia spychany do jednego worka z innymi i każemy pisać te same testy. Na co komu kolejne przeczytane lektury, które nic nie wnoszą do życia? Czy nie lepiej zachęcaj dzieci zeby same sięgały po książki a nie zmuszać do czytania lektur, których i tak nie rozumieją? Przez 7 lat mieszkaliśmy za granica. Tam nikt dzieci nie zmuszał do czytania. Dzieci nie powtarzały klas ze względu na to iż nie opanowały podstawy programowej. Mało tego- nie dawały rady z podręcznikiem do nauki czytania z danej klasy to miały czytanie w małych grupkach z łatwiejszym tekstem.
    Piorytetem było to aby dzieci lubiany chodzić do szkoły. Zadania domowe maksymalnie na 30 minut. Jeżeli dziecko wiecej czasu spędzało przy lekcjach w domu należało zgłosić nauczycielowi zeby zredukować lekcje.
    Wszelkie dni otwartej szkoły gdzie dzieci po lekcjach przygotowywały szkole fo pokazu kończyły nie wolnym dniem od zajęć lekcyjnych w dniu następnym.
    Nauczyciele nie krzyczeli a szacunek mieli ogromny.
    W klasach 1-4 było 2 nauczycieli cały czas. Jak dziecko rozrabiali i upomnienie ciche drugiego nauczyciela (asystenta) nie pomagało to ten asystent wychodził z dzieckiem na korytarz i tam rozmawiał. Dziecko nie miało aplauzu klasy, nie miało widzów i to pomagało.
    Przykładów moznaby mnożyć wiele.
    Wiem polska szkoła jest inna, tamta tez miała jakies minusy. Ale można zmieniać system edukacji. Tylko nie podręcznikami, które coraz to wiecej wiadomosci zawierają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyną szansą dla polskiej szkoły jest głęboka reforma i zmianan sposobu myśłenia i uczeniu i nauczaniu.

      Usuń
  6. Popieram pracę nauczyciela, sama pracowałam w szkole, idąc do pracy z głową pełną pomysłów i ideałów. Ale szybko sprowadzono mnie na ziemię, bo przecież dzieci muszą myśleć pod klucz, bo za jedno nie takie słówko mogą nie zaliczyć egzaminu. Poza tym moja mama jest nauczycielką - osobą z powołaniem, która dla swoich klas oddaje swoje serce. Dlatego popieram nauczycieli i ich strajk, bo praca nauczyciela to praca odpowiedzialna, bo to od nich zależy jakie społeczeństwo będziemy mieli. Jak w każdym zawodzie są i tacy, którzy nie nadają się do pracy z dziećmi. Potrzebna jest nie tylko rewolucja w płacach, ale również w całym systemie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielu dobrych nauczycieli odchodzi, gdy okazuje się, że nie przebują głową muru i gdy od muru biurokracji się odbijają.

      Usuń
  7. Mam nadzieję że ta ogólnopolska akcja przyniesie pozytywne rezultaty...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja głównie pracowałam w prywatnych "firmach": przedszkole, klub dziecięcy. Niestety, jeśli chodzi o przedszkole, po prostu się przejechałam. Miałam głowę pełną planów, pomysłów. Jestem osobą kreatywną, lubię szukać ciekawych rzczyr i pokazywać je dzieciom. Podstawa programowa i przewodniki swoje, a w grupie swoje. Miałam maluszki, niektóre nawet nie miały 3 lat i naprawdę było ciężko. W przewodniku takiego malucha, który w dodatku nie mówił wyraźnie, uczyć 4 zwrotkowego wierszyka? Albo długie akademie. Jaki trzylatek wystąpi przez godzinę w rządku? Miałam swoje pomysły, próbowałam prowadzic z dziećmi zajęcia które wychodziły poza, lub zwyczajnie łatwiej tłumaczyły temat. Były piosenki, rymowanki, zabawy. Maluchy szalały że szczęścia a ja z nimi. Nie wszystkim to się podobało. Miałam się trzymać szablonów. Już tam nie pracuję, przedszkole przestało działać. Ja zaszłam w ciążę i zaczęłam kursy, studia podyplomowe, także w tym kierunku. Kocham pracę z dziećmi i chce im pokazać świat, uczyć je, bawić się z nimi i je wspierać. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Popieram nauczycieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "miałam głowę pełną planów..." skąd ja to znam.

      Usuń
  9. Nie mogę się nie zgodzić. jestem po pedagogice i chociaż w zawodzie nie pracuję to już po samych studiach i praktykach wiem jakie to trudne i bardzo odpowiedzialne zajęcie. Kiedyś zawód nauczycielka był jakąś rangą, teraz wiele osób odnosi się do niego jak do byle czego. Ludzie nie mają szacunku do nauczycieli a wymaga się od nich nieproporcjonalnie dużo do tego co sami dostają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie smuci, że najwięcej do powiedzenia o zawodzie nauczyciela mają ci, co własnych dzieci nie potrafią wychować. No i jak wycenić codzienną odpowiedzialnośc za życie, zdrowie i rozwój kilkuset dzieciaków?

      Usuń
  10. Rzeczywiście coś jest nie tak. Moja Mama była nauczycielką do późnych lat życia i pamiętam jak angażowała się w swoją pracę. Wiem też z jakim szacunkiem my wspominamy swoich nauczycieli mimo, że minęło dziesiątki lat od skończenia szkoły. Jednak było to też zasługą naszych rodziców jak z nami rozmawiali o nauczycielach i nauczaniu. Dziś nauczyciel nie może nawet źle spojrzeć na ucznia - bo przepisy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz Olu, to nawet nie wtym rzecz, jak spojrzy się na ucznia, a w tym, że temu uczniowi w domu nie wpojono podstawowych zasad wspóżycia społecznego.

      Usuń
  11. Żeby się nie rozpisywać o pensum, rocznych płatnych urlopach na poratowanie zdrowia, składkach na komitet rodzicielski i innych przywilejach. Propozycja 6128 zł /22 godz. to 69,63 zł /h pracy choć faktycznie to 16,5 h bo godzina nauczyciela to 45 minut. Daje to 92,84 zł za godzinę pracy- jest nie do przyjęcia. Zakładając że miesiąc ma pełne 4 tygodnie 88 godzin lekcyjnych. W zamian niezdawane matury i codzienne odrabianie z dziećmi lekcji bo nauczyciel sobie w szkole nie poradził.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Anonimie... w te bajki sam nie wierzysz, bo gdybyś wierzył, miałbyś odwagę się podpisać.

      Usuń
  12. Co prawda nauczycielem nie jestem, ale uczniem już tak i widzę jaki trud nauczyciele wkładają, żeby nas czegoś nauczyć. JA strajk popieram, nawet napisałam o tym post, więc w wolnej chwili zapraszam.

    http://sar-shy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Wyżej wyliczono zarobek na ponad sześć tysięcy i blisko stówkę na godzinę. Aniu, kto z nauczycieli tyle zarabia?
    Od dawna uważam, że całe szkolnictwo, a zwłaszcza podstawowe, jest do kitu. Same założenia są złe.
    Szkoła nie powinna zmuszać do zakuwania faktów encyklopedycznych, a uczyć myślenia, wzbudzać ciekawość wiedzy i świata. Jak to wyżej ktoś napisał, pokazywać piękno języka i szerzej sztuk, ale nie nachalnie, nie w systemie „co autor miał na myśli”, bo to głupie.
    Będąc u syna interesuję się zajęciami szkolnymi wnuczki, czwartoklasistki, i widzę, jak bardzo jest obciążana niełatwą nauką. I te nieszczęsne kartkówki, czy jak się teraz nazywa to szeregowanie w rubrykach rankingu. Kurcze, całe życie w kieracie ocen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wyliczeniami Anonima nawet nie ma sensu dyskutować. Nawet będąc dyrektorem nie widziałam takich pieniedzy na koncie. A że szkolnictwo postawione jest na głowie to wiemy od dawna. Marzę, ze kiedyś docenimy system projektowy a odejrzemy od klasowo-lekcyjnego. Wiem, ze nie ma idealnej edukacji, ale Finowie pokazują, że można robić to inaczej. Ocena to najgorsze zło! Nic nie mówi o uczniu i jego umiejętnościach.

      Usuń
    2. Kto inny z nauczycieli w Europie ma pensum 18 godzin? NIKT. Przeciętne pensum nauczyciela to ok. 28-30 godzin. W Niemczech to nawet ponad 30 godzin tygodniowo z uczniem. A sama szkoła została wymyślona w XVIII wieku. I ciągle jest prowadzona wg tych samych zasad. Nic dziwnego, że ludzie przestają widzieć jej sens. Słabe zarobki nauczycieli to skutek. Powinni wszyscy odejść z pracy, a szkoły powinny się zamknąć. Jeśli ktoś chce mieć mądre dzieci, to niech zapisze je na kurs.

      Usuń
    3. A wiesz, że też uważam, że szkoły należy zamknąć? Może w końcu to rodzice odpowiedzieliby za wychowanie i edukację dzieci.

      Usuń
  14. Powinni ich wszystkich zwolnić. Niech idą do normalnej pracy. Wrócą na klęczkach za połowę pensji. Przecież siłą ich tam nikt nie trzyma. Prawda jest taka, że uczą w szkole, bo nikt ich nie chciał przyjąć do innej pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam wielu, którzy odeszło. I nie narzekają na brak ofert pracy. I to o wiele lepiej płatnej. Bo po prawdzie każda oferta jest lepiej płatna od nauczycielskiej 😂

      Usuń
    2. O, dokładnie tak. Jako pracownik najniższego szczebla w korpo zarabiałam więcej niż jako nauczyciel mający 35(!) Godzin lekcyjnych. A za nic nie musiałam być odpowiedzialna - miałam zupełnie wolną głowę, na wolne, gdy potrzrbowalap, prywatną opieke medyczną i luz. Nie, nie wrócę na kolanach do szkols. Raczej wcale tam nie wrócę.

      Usuń
    3. Lavinko, jakiś dziwny masz obraz szkoły, nauczycieli i chyba też realiów...

      Usuń
  15. To co robią teraz nauczyciele jasno ich określa. Do innej pracy się nie nadają. Tej na której wykonywane podpisali umowy nie chcą wykonywać a uczniowie i ich przyszłość wcale ich nie obchodzą. Liczy się tylko jak największa kasza i nie więcej niż 18 lekcji po 45 minut pracy. Przez wiele lat opiniowałem stopnie awansu zawodowego - wiem o czym piszę i ile zarabiają nauczyciele. A zwłaszcza jakie są układy w szkołach. Większość pracujących w szkole poszła tam z wygody i lenistwa a teraz uświadomiono im że to był zły wybór. Szkoda tylko dzieci.

    OdpowiedzUsuń