piątek, 29 maja 2020

Lawrence Durrell "Mountolive"- powieść, która pozostaje w pamięci


Rozgrzane piaski Sahary, szeroka wstążka Nilu, barwna Aleksandria i rodzące się uczucie. Tyle wystarczyło mi, miłośniczce „W pustyni i w puszczy”, bym niczego nieświadoma sięgnęła po powieść Lawrence Durrella. Czy to był dobry wybór?













Dlaczego warto przeczytać "Mountolive"?

O tym, że mam w ręku powieść nieszablonową, przekonałam się już patrząc na okładkę oraz tekst, że „książka zaliczana przez Modern Library do 100 najwybitniejszych powieści XX w.” Gdy jeszcze okazało się, że tłumaczenia dokonała znana wszystkim polskim miłośnikom Tolkiena Maria Skibniewska, byłam pewna, że czeka mnie wielogodzinna uczta czytelnicza.
Główny bohater, David Mountolive, ma typowo angielskie cechy: powściągliwość, pracowitość, chłód , do tego jest skrupulatny i bardzo ambitny. Poznajemy go jako młodzieńca, który przyjeżdża do Egiptu podszkolić język arabski. Ma nadzieję, że doskonała znajomość tego języka oraz realiów bliskowschodnich otworzy mu drzwi kariery dyplomatycznej, o której marzy. Zamieszkując w domu bogatych Koptów, Hosnanich, nie podejrzewa, że pobyt w egipskim majątku odciśnie głębokie piętno na całym jego życiu. Szybko zaprzyjaźnia się z młodymi Hosnanimi, zwłaszcza ze starszym z braci, natomiast z ich matką , Leilą nawiązuje romans. Dziwny to jednak związek, aprobowany przez sparaliżowanego męża Leili, oparty nie tylko na fascynacji erotycznej, ale także a może przede wszystkim na pokrewieństwie zainteresowań.
Po powrocie bohatera do Europy i podjęciu pracy w placówce dyplomatycznej w Czechach, między kochankami kursuje bogata korespondencja, oboje jednak rozumieją, że coraz bardziej są dla siebie przyjaciółmi, a szansa, by odnowić związek jest coraz mniejsza. Zwłaszcza, że wymarzona posada w Ambasadzie Egiptu ciągle jest niedostępna.
Wreszcie po latach sumiennej i wiernej służby udaje się bohaterowi zostać Ambasadorem Wielkiej Brytanii w Egipcie, jednak to nie zbliża go do kochanki.
Tyle wątek romansowy, który wcale nie jest w książce najważniejszy. Losy Mountolive'a są bowiem pretekstem do pokazania złożonej sytuacji społeczno-politycznej w Egipcie w pierwszej połowie XX w.
Książki do 10 zł

Język powieści L. Durrella 

Ogromnym atutem powieści jest sposób prowadzenia narracji, spokojny, czasem wręcz po angielsku flegmatyczny. Czytelnik ma czas zachwycić się pejzażami, smakować nastroje bohaterów, analizować ich stany duchowe i rozterki. Czytając, czuje się saharyjski skwar, powietrze drży, a ludzkie marzenia są niczym miraże fatamorgany. I choć „Mountolive” to trzecia część „Kwartetu Aleksandryjskiego” można ją czytać jako samodzielną powieść, nie odczuwając dyskomfortu nieznajomości pozostałych tomów. Niemniej jestem pewna, że skompletuję całość Kwartetu Aleksandryjskiego, tj. wcześniejsze: „Justynę” i „Baltazara” oraz późniejszą „Cleo”, bo tylko wtedy będę miała pełen obraz rozmachu dzieła.
Recenzja powstała dzięi współpracy z portalem Duże Ka.

30 komentarzy:

  1. Nie sądzę, abym dobrze odnalazła się w tym kwartecie, ale przyznam, że naszkicowane tło romantycznej opowieści przyciąga mnie, kusi, aby to właśnie z nim się zapoznać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, nie jest to powoeść sensacyjna, ale doceniłabyś kunsztowny język.

      Usuń
    2. To z pewnością, zawsze twierdzę, że wszystko zależy od tego, jak kto snuje opowieść.

      Usuń
    3. No właśnie. Dla mnie sposób pisania jest ważniejszy od fabuły.

      Usuń
  2. Przyznam, że autor całkowicie mi nieznany, aczkolwiek super, że książka Cię wciągnęła. Może na tyle, że będziesz do niej wracać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, będę wracać i pozostałe tomy muszę przeczytać.

      Usuń
  3. To chyba jest książka dla mnie. Taka że można na spokojnie poczytać, pośledzić losy bohaterów i przyjrzeć się Afryce :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Od czasu do czasu lubię takie klimaty, zwłaszcza jeśli książka jest dobrze napisana. Zaciekawiłaś ��

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie za bardzo lubię chyba książki ze spokojną, wręcz flegmatyczną narracją, jednak pewnie nie można odmówić jej uroku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do wszystkiego trzeba dojrzeć i dorosnąć.

      Usuń
    2. No to pewnie też, ale w ogóle nie lubię książek z wolną akcją.

      Usuń
  6. Nie jestem do końca przekonana do tej pozycji, więc chyba odpuszczę

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja uwielbiam gdy w książce jest wartka akcja, więc chyba się na nią nie skuszę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu rzeczywiście nie ma szybkiej akcji, ale książka wciąga.

      Usuń
    2. Dla mnie to może być taki przystanek wytchnienie od dynamicznych rytmów mrocznych opowieści.

      Usuń
  8. Nie wiem czy spodobałby mi się język bo wolę dużo dialogów niż długie opisy

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja uwielbiam tę książkę! To są moje klimaty, moje tematy. Od kilkunastu lat czytam namietnie opisy Afryki wszędzie gdzie się da. I koniecznie czytaj inne części. 💜

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno przeczytam, bo arcydziełom nie odpuszczam.

      Usuń
  10. W pustyni i puszczy? Podziwiam! Sama tej książki nie trawie. Co do samej książki, z pewnością znajdzie swoje grono fanów. Lecz do mnie ona nie trafia, uwielbiam gdy w książce dzieje się wiele i nie jest flegmatyczna.

    OdpowiedzUsuń
  11. To nie jest typ literatury, który lubię, chyba nie odnajduje się w takich czytelniczych klimatach

    OdpowiedzUsuń
  12. w ogóle nie słyszałam o tej serii, ale wydaje się ciekawa i fajne jest to, ze można zaczać od którego tomu się chce ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tej powieści jeszcze nie znam, ma ciekawą fabułę...

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie do końca mój gust, ale może kiedyś ją przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie mówię nie, ale chwilowo gustuję w nieco innych książkach. ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Z chęcią przeczytam, dzięki za polecenie 😊

    OdpowiedzUsuń