środa, 13 maja 2020

Dlaczego ważna jest motywacja czyli weekend z Marysią

Koronawirus daje się we znaki większości z nas. Teraz, gdy powoli pozwala się ludziom podróżować, chodzić po górach i spacerować po lesie, kto może szuka wytchnienia od miejskich problemów. Nie inaczej jest z moimi krewnymi i znajomymi, którzy zaczęli nas znów odwiedzać i rezerwować kolejne terminy, by wypocząć w naszej głuszy.

Ostatni weekend upłynął nam pod hasłem „Co robi Marysia?” Co oznacza, że odwiedził nas brat z rodziną. Pobyt Marysi w Domku pod Orzechem to zawsze mnóstwo zabawy i szukania pomysłów na dziecięce „nudzi mi się”.

Tym razem oprócz niezawodnych kóz, które nadal są największą atrakcją dla Marii, która przyznała, że lubi Domek pod Orzechem, bo... „tu czuje się wolność”, postawiliśmy na rekreację na świeżym powietrzu.

Wycieczka rowerowa po Górach Izerskich

W piątkowy wieczór urządziliśmy ognisko, natomiast sobotnie przedpołudnie spędziliśmy na wycieczce rowerowej. Maria coraz lepiej radzi sobie na nowym rowerze i jeździ już bez holu. Razem z tatą pokonują trasy ok. 10 km po zróżnicowanym terenie. Znalezienie trasy o takiej długości bez wymagających podjazdów jest w naszej okolicy niemożliwe. Wszak mieszkamy w górach i albo zaczynamy wycieczki od podjazdu, albo je nim kończymy. Trochę musiałam się nakombinować, by znaleźć drogę nie za trudną, a jednak atrakcyjną. Wybrałam pętelkę z przerwą nad Mrożynką na Dwóch Mostkach. Atutem tej trasy jest spore przewyższenie na początku z podjazdem na górny asfalt, a potem już długo trochę w dół, trochę w górę.

Wyjechaliśmy po śniadaniu i zgodnie z przewidywaniem początek był trudny. Rower Marysi trzeba było praktycznie wciągnąć na górny asfalt. A potem... potem jest kawałek jeszcze pod górę. Maria nie potrafiła poradzić sobie z tym wyzwaniem. Baliśmy się, że zniechęci się i będzie smętnie uczestniczyła w wycieczce, więc brat zaczął jej tłumaczyć, że gdyby miała takie przerzutki jak my, to dałaby radę. I wtedy wpadłam na pomysł, by posadzić ją na moim rowerze. Owszem siodełko było za wysoko, a gdy mam zamontowany bagażnik nie da się go obniżyć, ale rama jest na tyle mała, że Maria na stojąco dawała radę. No właśnie! Mając inne przełożenia, podtrzymywana przede mnie, podjechała na górę. Natychmiast zmienił się jej humor, bo uwierzyła w swoje możliwości.

Dalej jechało nam się już przyjemnie. Przez część drogi, zwłaszcza na niewielkich podjazdach rozmawialiśmy o motywacji. Wyjaśniłam jej swoją teorię, że rowerem jedzie głowa, a nie nogi.

Początkowo wydawało się to dla Marii za trudne, ale po podaniu przykładów, zrozumiała, o co chodzi.

Możemy być wysportowani, przygotowani fizycznie do wysiłku, mieć pięknie wyćwiczone mięśnie, ale jeżeli nie uwierzymy we własne siły, jeśli nie powiemy sobie „dam radę”, to nie osiągniemy sukcesu.

Bez wiary w swoje możliwości, bez pewności siebie, nie da się dosięgnąć celu.

Rozmawiając, dojechaliśmy do ciemnego wądołu. Tu, zrobiliśmy króciutki postój, bo chciałam pokazać moim bliskim mały tajemniczy mostek nad dopływem Mrożynki.

Zjazd do Dwóch Mostków był szybki i sprawny, choć wymagał sporych umiejętności. Tu Maria mogła przekonać się, że daje radę.

Odpoczynek na Dwóch Mostkach

W dolinie Mrożynki zrobiliśmy sobie dłuższy postój z „kawiarnią na świeżym powietrzu”. Siedzieliśmy na kocu i pałaszowali słodycze z Domku pod Orzechem: pastyłę jabłkową, która po raz kolejny wywołała efekt ŁAŁ oraz kulki mleczne: kokosowe i kakaowe. Nie obeszło się bez moczenia nóg w lodowatym strumyku i radosnych pisków gdy woda obmywała stopy.


Do domu wracaliśmy przez Przecznicę, podziwiając tę niewielką wioskę. Okazało się, że w wielu miejscach brat był pierwszy raz, gdyż dotychczas penetrował rowerowo dalsze trasy, omijając te najbliższe wioski. Te ostatnie kilometry pokazały, że Maria wzięła sobie do serca nasza rozmowę. Z pełną determinacją robiła podjazdy, które jeszcze dwie godziny wcześniej wydawały się jej nie do podjechania. Aby dodać sobie pewności, pytała:

-Ciociu, a ty tu umiesz podjechać?

No i ciocia pokazywała, że umie. A Maria zaciskała zęby i … też umiała.

Po południu Maria korzystając z farb akrylowych i akwareli namalowała pejzaż z wodą na zdalną plastykę, korzystając przy tym z obserwacji odbicia drzew w Mrożynce.




Niedzielę spędziliśmy na rodzinny wypadzie do skały bazaltowej za Giebułtowem. Skopiec, będący pozostałością po wulkanie zachwycił wszystkich.

To był cudownie rodzinny weekend.

I mam nadzieję, że teraz takie spotkania będą coraz częstsze.

Inne opowieśći o Marysi:

Zabawy w Domku pod Orzechem

Przygody Marii w Domku pod Orzechem




37 komentarzy:

  1. Jak mieszczuchy uwielbiają właśnie to poczucie wolności, niczym nieograniczonej przestrzeni, a zarazem dystansu do pospiesznego życia. Każdy taki wyjazd na głęboką wieś daje mi mnóstwo pozytywnej energii. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak chciałoby się żeby ten trudny czas już się skończył

    OdpowiedzUsuń
  3. Każdy czas spędzony na świeżym powietrzu jest teraz na wagę złota, zwłaszcza dla mieszczuchów, którzy kiszą się w blokach (niestety ja). Na szczęście mieszkam przy lesie, więc można odetchnąć. Mam nadzieję, że i na wycieczkę rowerową przyjdzie czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, życie mieszczucha stało się o wiele trudniejsze. Opowieści bratowej o pracy w maseczce aż bolą uszy, uświadomiły mi, że to o czym czytam, to nie fikcja, a życie ludzi z miasta.

      Usuń
    2. Jak ma 24h dyżur, to wręcz nienawidzę już tej maseczki, nie ukrywam, że i skóra się obciera.

      Usuń
    3. Bratowa też się na to skarży.

      Usuń
  4. Fajnie jest tak spędzić czas z bliskimi :) Mam nadzieję, że będzie to coraz częściej możliwe!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. To musiał być bardzo przyjemny dzień.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przypomniałaś mi tymi wulkanami anegdotkę. Jak byliśmy w Tatrach toi jedno dziecko uparło się, że mgła nad szczytami to dym, więc muszą tu być wulkany, czynne oczywiście!

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, że Marysi też się udało 🙂

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakie to szczęście mieć namiastkę wolności w czasach koronawirusa... Pozdrawiam cieplutko! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super są takie wspólne wypada A motywować należy zawsze i każdego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No powiedzmy szczerze, nie jest to łatwe. Pamiętam jak dwmotywowała mnie jedna z moich szefowych.

      Usuń
  10. Na Skopcu byłam z mężem w sobotę. Piękny widok od Karkonoszy po Stóg Izerski, pod warunkiem, że się nie patrzy pod nogi na śmieci.W kwietniu przyjezdna młodzież sprofanowała wmurowaną przez mieszkańców w skałę kapliczkę Matki Bożej.To przykre. Miejsce też sprzątają "augustowiacy"z Osady w "czynie społecznym".W czynie społecznym zrobiony też parking i tabliczka.Pozytywni lokalni patrioci:).Szkoda,że niedoceniani i nieszanowani przez niektórych pseudoturystów.A gdzie jest gmina? Pozdrawiam.
    Małgosia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, o tym akcie wandalizmu, obserwuję na bieżąco lokalne media. Bezmyślność pseudoturystów jest porażająca.

      Usuń
  11. Lubię tutaj wracać do twoich wpisów:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Moja mama czasem robiła takie mleczne kulki. Mówiła na to "Rafaello". Może jeszcze kiedyś zrobi. Może z czekoladą dla odmiany;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystko, co związane z wulkanami bardzo mnie przyciąga. Stojąc na ich szczycie opanowuje mnie wrażenie, że mam bezpośredni kontakt z Ziemią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zaś zżera ciekawość jak to wyglądało, gdy były czynne. Na Dolnym Śląsku mamy dużo wulkanów.

      Usuń
  14. Rodzinny weekend w ruchu, nie przy stole. To się ceni. Serdeczne pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas przy stole siedzi się tylko przy posiłkach. Lubimy ruch.

      Usuń
  15. Ja z innej beczki - napisałam wiadomość na messengerze, nie jesteśmy znajomymi więc może trafić do dziwnego folderu - sprawdź proszę ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. najważniejsza jest swoboda, wtedy każdy czuje się dobrze i się nie nudzi :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. U mnie motywacja to temat na czasie :) nagrałam vlog jak się motywuję. Czasem trzeba się wspomóc czymś. Przebywanie wśród przyrody również mnie motywuje. Naszych chłopców z resztą też. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Marysia cudnie podsumowała Dom pod Orzechem - że tu czuje wolność.... wiesz, też jestem prawdziwym mieszczuchem, ale takie chwile wytchnienia z przyrodą w roli głównej również dają mi poczucie wolności:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Dziarska dziewuszka, co i nie dziwi, skoro ma taką ciotkę.

    OdpowiedzUsuń