sobota, 6 marca 2021

Wizyta w Gdańsku- na spotkanie z morzem

 


Może, gdybym w tym roku zimą pojechała do Trzebiatowa, to nie ciągnęłoby mnie tak do fal Bałtyku, jednak koronawirus sprawił, że wolałam nie odwiedzać moich teściów dopóki nie będę pewna, że w jakikolwiek sposób mogłabym im zaszkodzić.

Jedynym moim życzeniem w czasie wizyty u dzieci w Gdańsku była zatem wycieczka nad Bałtyk.

Park i plaża w Jelitkowie


O ile poprzednim razem odwiedziliśmy Wyspę Sobieszewską, z którą wiąże się wiele moich wspomnień zarówno z czasów studenckich, jak i naszej wyprawy rowerowej wzdłuż wybrzeża, która odbyłyśmy z Gui w 2012 roku, o tyle tym razem wybór plaży zostawiłam dzieciom. Piotr i Agata wybrali na cel naszej wycieczki Jelitkowo. Pogoda była całkiem znośna, w porównaniu z tym, co głosiły prognozy pogody. 


Stąd i spacer po parku przyniósł nam sporo przyjemności. Obserwowaliśmy ptaki i rozmawialiśmy, jednak nad Bałtyk zeszliśmy dopiero pod koniec, bo w planie wycieczki było morsowanie. Ładna weekendowa pogoda przyciągnęła nad wodę sporo spacerowiczów, jednak na morsowanie o tej porze zdecydowałyśmy się tylko my dwie. A to oznacza, że miałyśmy grupkę kibiców.

Woda w morzu zda się nieco cieplejsza niż ta w moim strumyku, kąpiel mogła więc trwać dłużej. Przyjemnie było zanurzyć się w ukochanym morzu, zaczerpnąć z jego naturalnej siły, pozwolić się ochlapać falom. Potem wystarczyło już tylko szybko się przebrać (toalety na plaży były czynne, choć ich czystość pozostawiała trochę do życzenia)i wrócić do mieszkania na gorące kakao. Przyznam, że bardzo cenię sobie możliwość morsowania z Synową, która w pewnym sensie mnie zainspirowała do takiej aktywności.


Stocznia Cesarska w Gdańsku


Niedzielne popołudnie spędziliśmy na spacerze po Gdańsku. Agata znalazła w sieci informację o bardzo ciekawej instalacji stojącej w Stoczni Cesarskiej. Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać, ale że sztuka współczesna, zwłaszcza zaś współczesna rzeźba mnie fascynuje (jestem ogromną fanką Abakanowicz), to z rosnącym zaciekawieniem szłam w kierunku wystawy.


Nim jednak o rzeźbach opowiem, to warto dodać kilka słów o samym otoczeniu.

{Stocznia Cesarska jest obecnie typowym terenem post industrialnym. Świecące pustkami hale fabryczne pochodzą z połowy XIX w, kiedy to w stoczni zaczęło budować najnowocześniejsze na owe czasy okręty wojenne, w tym łodzie podwodne. Obecnie część obiektów dawnej stoczni udostępniono do zwiedzania, tworząc interesujący szlak po historii tego miejsca. Do obejrzenia jest 13 obiektów, pokazujących historię tego miejsca od XIX w po słynne strajki w Stoczni Gdańskiej w 1980 roku. Jedną z atrakcji jest punkt widokowy na żurawiu portowym z panoramą 360 stopni.


My nie mieliśmy czasu na obejrzenie całości. Zajrzeliśmy jedynie do kuźni, ale podejrzewam, ze całość obiektu odwiedzimy przy następnej sposobności. Wiem, że na pewno podobałoby się Gui, która po pierwszy lubi ten typ architektury, a po drugie interesuje ją historia współczesna.


Rzeźby wychodzące z morza

Naszym celem w Stoczni Cesarskiej były nie żurawie i budynki stoczniowe, ale tajemnicze rzeźby współczesne. Łatwo je znaleźć, gdyż instalację usytuowano blisko wejścia do stoczni.


Autorem instalacji w skład której wchodzą rzeźby z cyklów Rozbitkowie i Pakerzy jest Czesław Podleśny. Rzeźby wychodzą z wody przy dawnej pochylni Wydziału Kadłubowego K-2 i stały się bardzo popularnym miejscem zarówno na spacery jak i na … sesje ślubne.

Istotą instalacji jest fakt, że ponad dwumetrowe człekokształtne potwory zbudowane zostały z rzeczy znalezionych na złomowisku. Materiały z odzysku często pojawiają się w sztuce współczesnej. Korzystał z nich już jeden z największym polskich rzeźbiarzy współczesnych: Władysław Hasior, którego prace można obejrzeć m.in. w galerii w Zakopanem, czy w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Ogromne instalacje plenerowe Hasiora stoją w wielu polskich miastach.


Wróćmy jednak do rzeźb Podleśnego. Metalowe giganty idealnie wpisują się w postindustrialny pejzaż Stoczni Cesarskiej z żurawiami portowymi w tle. I choć nie można o nich rzec, że są „ładne” to robią niesamowite wrażenie, zmuszając do refleksji nad nietrwałością rzeczy, ich szybkim zużywaniem oraz bezrefleksyjnym porzucaniem, gdy przestają być potrzebne.

Spacer po Starówce


Mój pobyt w Gdańsku zakończyliśmy spacerem po gdańskiej Starówce. Tę część miasta znam dosyć dobrze, gdyż w trakcie jednej z licznym wycieczek urodzinowych z Ślubnym spędziliśmy tu dwa pełne dni wypełnione po brzegi zwiedzaniem. Tym razem więc po prostu szliśmy Długim Targiem, zatrzymaliśmy się przy Neptunie, a potem wróciliśmy na Wyspę Spichrzów, gdzie stał samochód syna. Jak zwykle pobyt u dzieci wydawał mi się zbyt krótki i choć cieszę się, ze mogłam bawić się z wnuczką, to ubolewam, że w związku z odległością i panującą psychozą covidową tak rzadko się widujemy.

Autorami zdjęć w tym wpisie są Agata i Piotr z bloga https://www.przyra.pl/

23 komentarze:

  1. Z opisanych miejsc byłam tylko na Starówce. Chętnie odwiedzę Gdańsk ponownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto wyjść poza piękną Starówkę i zajrzeć w inne miejsca,

      Usuń
    2. Zwiedziłyśmy też inne zakamarki, ale zawsze brakuje miejsca, by dotrzeć w inne miejsca.

      Usuń
  2. Fajny wpis! Nie wiedziałam, że w Gdańsku jest taka wystawa! Już wiem, gdzie wybierzemy się na jakiś weekend!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdańsk jest obecnie dla mnie numerem jeden na liście, jeśli chodzi o polskie miasta które chcę odwiedzić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam polskie plaże, są niezwykłe, tak wiele wspomnień w dzieciństwie dzięki nim skolekcjonowałam. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie rzeźby wychodzące z morza nie miałam jeszcze okazji oglądać, niezłe wrażenie muszą robić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robią, zwłaszcza w takim postindustrialnym otoczeniu.

      Usuń
  6. Jak mieszkałam w trójmieście często tam bywałam. Dzięki Tobie choć na chwilę się znów tam przeniosłam

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie lubię wielkich miast i wolę naturę, jednak stare miasto w Gdańsku uwielbiam.
    Bałtyk to nie moja bajka, ale spacery nad morzem lubię.
    Bardzo ciekawe te rzeźby wychodzące z morza.
    Miałaś udane spotkanie z morzem.
    Irena - Hooltaye w podróży

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie przepadam za miejskim zgiełkiem, ale niektóre Starówki sprawiają, że zmieniam zdanie.

      Usuń
  8. Uwielbiam polskie morze poza sezonem. :)Żałuję tylko że tak rzadko jeżdżę. Ciekawa wystawa, z chęcią obejrzałabym na żywo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Morze poza sezonem jest znacznie ciekawsze niż wtedy, gdy zalegają nad nim tłumy plażowiczów.

      Usuń
  9. Świetna wycieczka, jak widać i zimą można wiele zwiedzić. Myślę że czasami wystarczy trochę odwagi by ruszyć w Polskę ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Na morsowanie bym się nie zdobyła, ale na spacer brzegiem morza, jak najbardziej. Z okazji Dnia Kobiet dla Ciebie i Synowej jak najpiękniejsze życzenia, niechaj się spełni to, co Wam w duszach gra. Uklony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie spacerów po plaży mi teraz brakuje. Tak to już jest, że nie można mieć wszystkiego.

      Usuń
  11. Uwielbiam Gdańsk. Mój tata się tam urodził :) byłam tam w życiu kilkanaście razy :) ale do wody w taką pogodę bym nie weszła :D podziwiam...Ale Gdańsk piekny :) Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz woda w Bałtyku naprawdę była bardzo przyjemna!

      Usuń