niedziela, 22 sierpnia 2021

A gdyby tak... poszukać plaży?

 


Żeby iść w góry nie potrzebuję pretekstu, bo góry są pretekstem samym w sobie. Jednak ileż można podążać po zdeptanych ścieżkach i pokazywać te same miejsca? W sumie można po wielokroć, bo nawet te same miejsca nie wyglądają tak samo. Zmienia się światło, pory roku, a drwale dbają, by znane pejzaże ukazywały się w całkiem odmiennej perspektywie.

Izerska włóczęga


Mojej wycieczce przyświecały dwa cele. Pierwszym było okrążenie Sępiej Góry w celu sprawdzenia wszystkich skał i skałek, drugim- zrobienie kilku sensualnych zdjęć na Instagram. Przygotowałam prowiant, zaparzyłam kawę, spakowałam wszystko, co mogło być mi potrzebne, zapięłam psu smycz i ruszyłam przed siebie. Najkrótszą drogą dotarłam na Pięć Dróg i niebieskim szlakiem dotarłam do szczytu Sępiej Góry.


Skały i skałki na Sępiej Górze


Liczyłam, że przed południem na popularnym szczycie, górującym nad Świeradowem Zdrojem nie będzie jeszcze ludzi. Okazało się jednak, że Biały Kamień okupowany jest przez kilka osób i sporego psa. Zwłaszcza ten ostatni wyglądał na gotowego do obrony okupowanego terytorium, a Gringo zaczął się niebezpiecznie jeżyć. Nie podchodziłam do skał, tylko od razu skierowałam się ku ścieżce w stronę Świeradowa. Wymyśliłam sobie bowiem, ze tym razem na ulubioną skałkę Zofii podejdę od drugiej strony. Przy okazji chciałam jeszcze sprawdzić jedno miejsce, które mignęło mi tylko w czasie poprzedniej wycieczki. Szybko pokonałam część drogi szlakiem, bo pies denerwował się na widok turystów i należało jak najszybciej zboczyć z uczęszczanych dróg. Znalazłam się na ledwo widocznym poniemieckim dukcie, a pies od razu się uspokoił. Rozglądałam się wokół, chłonąc ciszę i piękno.

Nie udało mi się jednak wypatrzeć tego, czego szukałam. Niezrażona niepowodzeniem dotarłam do Skały Zofii i na niej zatrzymałam się na kawę i ciasteczka. (tu możesz mi kawę postatwić)

Uwielbiam to miejsce z fantastycznym widokiem i zniewalającą ciszą przerywaną jedynie krzykiem ptactwa. Po odpoczynku zaczęłam piąć się po skalnym zwalisku w górę, chcąc obejść Sępią .

W pewnej chwili między brzozami mignęło mi malownicze szklane usypisko i ku niemu skierowałam swoje kroki. Zastanawiałam się, czy może trafiłam na coś, czego nie ma na mapach. Drapałam się po skałach coraz bardziej zafascynowana tym, co ukazywało się moim oczom.

I gdy wydawało mi się, że trafiłam do jakieś cudownej krainy , zobaczyłam nad sobą... ludzi. Okazało się, że nade mną jest już Biały Kamień! I tak zupełnie przez przypadek drugi raz tego dnia znalazłam się na szczycie. Ludzi nadal było sporo, chwilę porozmawiałam z dwoma entuzjastami downhilu . Zrobiłam szybkie zdjęcie i popędziłam w kierunku Wysokiej. Nie zamierzałam jednak iść już na Pięć Dróg, tylko skręciłam wcześniej na most na Płoce, trawersując Wysoką.

Chcę mieć zdjęcia na plaży

Czemu wybrałam taką drogę? Osoby, które obserwują moje konto na Instagramie zapewne zauważyły, że można mnie tam częściej spotkać niż na blogu. Lubię to medium za bezpośredni kontakt z czytelnikami, odpowiada mi tamten sposób ekspresji, choć nie ukrywam, że blog pozwala mi się bardziej rozwijać pisarsko, stąd jeszcze go nie porzuciłam na dobre.

No i właśnie instagramowe fotki znajomych wywołały we mnie nagła potrzebę kontaktu z wodą i piaskiem. Wiadomo jednak, ze o ile wody u nas pod dostatkiem, to o plażę już znacznie trudniej. Czegóż się jednak nie robi dla zachcianek! Wymyśliłam sobie, że na brzegach Płoki znajdę idealne miejsce na upragnione zdjęcie. Nim jednak znalazłam się nad potokiem, musiałam wleźć pod rozłożysty świerk, bo ni stąd ni zowąd lunął deszcz i psy (bo przecież Riko nam towarzyszył) nerwowo zaczęły poszukiwać schronienia.


Chmura na szczęście była niewielka i po kilkunastu minutach mogliśmy spokojnie iść dalej. A dalej była już moja ukochana dolina. Każde miejsce nad Płoką wydaje mi się idealne do odpoczynku. Tym razem jednak szukałam namiastki plaży.

Znalazłam nieduża łachę żwiru, akurat tyle, by postawić na niej stopę lub nabrać piachu w dłoń. To wystarczyło. Rozłożyłam się na mojej mikro plaży, zrobiłam zdjęcia, a potem zanurzyłam się w zimnej toni. Ach jakże cudowna to była kąpiel!

Płoka ma na mnie niesamowity wpływ. Czuję się nad nią niczym w domu i gdy rozsądek nakazuje mi spakować manatki i iść ku cywilizacji, część mojej istoty buntuje się.


Opuszczam Płokę z żalem i zaczynam tęsknić od razu, gdy gotowa do drogi odwracam się do wody plecami. Chyba staję się wodnicą.

I chyba miała rację Dorota, planując dla mnie sesję pod wodospadem. Coraz bardziej utożsamiam się z Wodną Panią z jej wizji.

fot. http://dorotabozhok.com/

21 komentarzy:

  1. Z przyjemnością obserwuje już na Instagramie. Uwielbiam twoje relacje z wypraw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach! Dziękuję, dla takich czytelników warto prowadzić blog i pisać, pisać.

      Usuń
  2. Aniu, jesteś niesamowita! Czytam każdy Twój wpis, ale komórka utrudnia mi komentowanie. My pokochaliśmy naszą mlądzką "gruzję" i na Grzbiet Kamienicki w przerwach na odpoczynek tęsknie spoglądamy. Na razie muszą mi wystarczyć Twoje posty. Pozdrawiam. Małgosia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jeszcze trochę i zamiast tęsknie spoglądać po prostu ruszycie po moich śladach.

      Usuń
  3. też mam zamiar przerzucić się na instagram, to bardzo fajne medium, co do wędrówki to... a co tu dużo mówić, wow!

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, Aniu, zdjęcia z Tobą – Czarownicą Wodnicą, są super! A plaża zrobiła na mnie wrażenie. Zobaczyłem ją dzięki dobrym okularom na nosie :-)
    Muszę lepiej poznać Płokę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Krzysiu. Tak, Płokę warto poznać bliżej.

      Usuń
  5. Wspaniałe cieszenie się życiem prezentujesz, taki świadomy kontakt z przyrodą. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak nie wiele, a jakże wiele potrzeba, żeby cieszyć się tym co nas otacza.
    No trochę pogmatwałam. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Niewiele, bo wystarczy wyjść z domu. Wiele, bo trzeba umieć zobaczyć piękno.

      Usuń
  7. Pięknie tam! Może kiedyś napiszesz jakiś przewodnik po swoich naj fajniejszch ścieżkach w Izerach?
    Pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co chcę zebrać wszystkie skałki Kamienickiego Grzbietu.

      Usuń
  8. Świetne te Twoje wyprawy, chętnie bym się tam kiedyś wybrała :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Och ten Instagram ;) ale ja lubię takie inspirację i wyzwania, które każdy może sam sobie postawić.

    OdpowiedzUsuń
  10. Już z przyjemnością czytałam twoją opinię o tej wyprawie na Instagramie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tam pojawiła się najpierw w skróconej wersji.

      Usuń
  11. Czyli oboje jesteśmy przeciwnikami tezy, iż wracanie ponownie w to samo miejsce to strata czasu 😉

    OdpowiedzUsuń